Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2007

niedziela.... fajny dzień, ale.....

Od czwartku babcia jest w szpitalu, dostaje po 2 woreczki krwi; codziennie jeździmy ją odwiedzać.... Wczoraj miałam bardzo pracowity dzień- sprzątanie, obieranie wiśni, robienie ciasta, plewienie, a na koniec mycie aut, choć nie zdążyłam wymyć, bo złapał mnie deszcz i przegonił do domu.... Brat jutro wyjeżdża na rekolekcje na 2 tygodnie.... A ja wciąż myśle o Pawle....Nie moge o nim zapomnieć.... Chce podzielić sie z Wami dziwną rzeczą- z jednej strony bardzo śmieszną i moze to zbieg okoliczności, ale ostatnio czytam duzo wiecej książek, czasopism i musze powiedzieć, ze coraz częściej występuje w nich imię Paweł..DZiś czytałam takie jedno czasopismo i ku mojemu zdziwieniu znowu występował tam chłopak o imieniu Paweł....Jakie to dziwne :0)wiem, ze zbyt duzo sobie wyobrazam i że na każdym kroku widzę chłopaków z imieniem Paweł- ale ja czytam książki jakie dostane z biblioteki- nie wybieram sobie a tu proszę..... Wszyscy moi znajomi odradzają mi, mówią, ze mam se dać z nim spokój, bo on j

tak mijają wakacje.....niestety bardzo szybko

Na sam początek pragnę umieścić tutaj opowiadanko, które znalazłam na necie, a które bardzo mi sie spodobało.... Pewna mała dziewczynka zapragnęła kiedyś znaleźć biedronkę. Zapytałasię gdzie może spotkać takie stworzonko. W odpowiedzi usłyszała: "Idź na łąkę dziecko, tam na pewno są biedronki". Dziewczynka nie zwlekając pobiegła szybko na pobliską polanę. Było na niej morze kwiatów... Pomyślała: "Tu znajdę to, czego szukam". Niestety nigdzie nie było ani jednej biedronki! Po kilku godzinach poszukiwań zrozpaczona dziewczynka wróciła do domu. Usiadła pod drzewemi gorzko zapłakała. Usnęła... Jakież było jej zdziwienie kiedy się obudziła! Po jej sukience, rączkach i nóżkach chodziło mnóstwo biedronek... Tak samo jest z miłością. Nie trzeba jej specjalnie szukać. Ona przyjdzie sama.     A więc tak...Czas bardzo szybko leci, wakacje przemijają.... Babcia jest w szpitalu, wczoraj bardzo źle wyglądała, miała wysoką gorączke, a dziś trafiła do szpitala dostała j

to właśnie jest życie....

Jutro idę na pogrzeb ojca mojej koleżanki..... iluż ludzi umarło w ostatnim czasie.... tyle wypadków, tyle chorób.... Moja babcia musi iść do szpitala, bo ma za mało krwi; dziadek wrócił ze szpitala tydzień temu.... Śledzę wszystkie informacje na temat tego dramatycznego wypadku we Francji i czytając i słuchając tego wszystkiego czasem łza się kręci w oku; bardzo to przeżywam mimo że nie miałam tam nikogo znajomego, ale przecież równie dobrze mógł tam być ktoś z mojej rodziny, ktoś znajomy.....        Wciąż nie mogę zapomnieć o Pawle- nie mogę i choć minęło dużo czasu od naszego spotkania nie mogę o nim zapomnieć, a kiedy myśle że może ma już jakąś dziewczynę, to ...... każdy, kto przeżył podobną sytuację, chyba dobrze wie co teraz czuję; jest mi z tym ciężko; nawet bardzo; a On się nie odzywa, nic nie pisze...Boże gdzie jesteś?? Czemu "patrzysz" na to obojętnie; przecież dobrze wiesz jak mi na tym zależy; nie mam szczęścia do miłości i to się sprawdza na każdym kroku.... Ta

"Przecież w marzeniach miało być lepiej...."

Obraz
Marzenia, to one nadają naszemu życiu głębszy sens. Czasem zbyt szybko z nich rezygnujemy, bo chcielibyśmy aby spełniły się bardzo szybko.    Nie jesteśmy wytrwali w dązeniu do ich realizacji. Często gdy ktoś umiera mówimy, miał marzenia, piękne plany, miał przed sobą całe życie..... Marzenia- one są poprostu piękne- zawierają wszystkie barwy- całą gamę kolorów, a świat bez nich jest szary i ponury. To one sprawiają, ze chce się żyć. Niektóre z nich czasem realizują sie "bez naszej wiedzy" :0), niektóre jednak nas przerastają. Muszę przyznać, ze bardzo często żyję marzeniami, wybiegam w przyszłość i świadomość tego, że w tym momencie moje marzenia się nie spełnią- "zabija" mnie. Mam kilka największych i najpiekniejszych marzeń. Pierwsze to założyć rodzinę- mieć męża, dzieci; mieć wspaniałą i kochającą sie rodzinę, gdzie będzie panowała miłość, pokój, wzajemne zrozumienie, gdzie będzie azyl- schronienie; rodzina, dla której będzie warto żyć; dla której poświęci sie c

to straszne...

 Cały dzień w telewizji, w prasie, w Internecie..... słyszymy o dalszych losach wczorajszego wypadku we Francji. To straszne co wydarzyło się tam wczorajszego dnia, a najprawdopodobnie zawinił jeden człowiek- kierowca, który nie chciał jechać objazdem i chciał zaoszczędzić na czasie- no i ...... aż serce ściska a do oczu napływają łzy.... przecież równie dobrze mógł tam być ktoś z naszych rodzin...... co one teraz przezywają- nadzieja i te czekanie czy osoba z mojej rodziny żyje..To przerażające, ale niestety prawdziwe...Tyle osób zginęło..... śmierć przyszła nagle, niespodziewanie, czy ktokolwiek zastanawiał sie nad tym, ze moze już nie wrócić z pielgrzymki do domu? Czy ktokolwiek zastanawiał sie nad tym, ze może już nie zobaczyć swojej rodziny?itd. Serce ściska; zginęły matki, ojcowie, dzieć, dziadki.... A wracali już do domu z pielgrzymki; uduchowieni; nie jedni odkładali na tą pielgrzymke wszystkie swoje pieniądze; nie jedni robili wszystko by tam pojechać; odkładali każdy zarobion

kolejna straszna informacja...

Dzis we Francji wydarzył sie tragiczny wypadek, pielgrzymi wracający do domu z sanktuarium mieli wypadek autokarowy.... Większość osób zginęła....To straszne, że nawet jadąc z pielgrzymki można już nie wrócić do domu... Gdzie Boża opieka?? widocznie tak miało być.... Wieczny odpoczynek wszystkim tragicznie zmarłym pielgrzymom

pogoda suuuper moze aż za bardzo....

Słoneczko świeci bardzo mocno ogrzewa nas wszystkich, nie można wytrzymać, wszyscy chowają sie gdzie mogą, każdy szuka trochę cienia......Dziś w nocy była potworna burza, ze nawet ja się zbudziłam a słoneczko nas nie opuszcza, no w końcu są wakacje, był deszcze było źle, świeci słońce- źle, ale skoro mamy wakacje powinno być trochę słoneczka...... pogoda, pogodą.....dziś dowiedziałam sie o śmierci ojca mojej znajomej- rówieśniczki... A mówił, ze to nic poważnego, że jego żona jest w o wiele gorszym stanie... Wczoraj umarł... Kurcze ale ta "śmiertka" kosi... Niedawno umarł ojciec mojego kolegi, teraz jej ojciec....I uświadamiam sobie, ze życie jest tak ulotne....Ze w jednej chwili mozemy stracić wszystko, ze w jednej chwili wszystko może się zawalić, że w jednej chwili możemy skończyć pisać naszą księgę zwaną życiem.... jakie to wszystko kruche...... I co pozostaje z tego wszystkiego? w jednej chwili nasz świat sie zaczyna walić- jak domek z kart...Słyszymy: "To rak. Pozo

tak jakoś....a mogłoby w sumie byc lepiej

Wakacje w pełni... korzystam z nich jak idzie.... Coraz cześciej śnią mi się malutkie dzieci; widzę matki z maluszkami  i rozmawiam z tymi kobietami głownie o ich pociechach; dziś np. śniło mi się, ze mam starszą siostrę, która ma już swoje dzieci i że ja do niej chodziłam jej pomagać, pomagałam jej przy dzieciach itd. byłyśmy jak dwie najlepsze przyjaciółki...ale rano sen się skończył i wróciła rzeczywistość-trzebabyło się wykulać z łoża......     Obecnie  czytam książkę, która mnie bardzo wciągła a tytuł brzmi: "A jeśli to prawda"- młoda lekarka ginie w wypadku samochodowym i zapada w śpiączkę, w tym czasie jej mieszkanie kupuje młody mężczyzna; pewnego dnia mężczyzna znajduje kobietę w szafie- kobieta jest zdziwiona, że ktokolwiek ją widzi- bo przecież jest w śpiączce i leży w szpitalu, ale ma zdolności przenoszenia się w różne miejsca; widzi ją tylko ten mężczyzna nikt po za nim; inni ludzie uważają go za wariata, ponieważ rozmawia ze sobą- a on przecież rozmawia z młodą

jakoś takoś leci.....

dawno nic tu nie pisałam- no przeszło tydzień, ale musicie mi wybaczyć...W piątek skończyłam praktykę- było cudownie- ekipa świetna- codziennie była jakaś dawka humoru, zawsze ktoś coś "mądrego":0) powiedział; musze powiedzieć, że dużo sie tam nauczyłam,dużo poznałam.... Widziałam jak to wszystko wygląda "na żywo"..... Pracowałam już z pacjentami; pomagałam rehabilitantom, ćwiczyłam chodzenie ze starszym panem, który mi dużo opowiadał o wojnie, widziałam, że ten dziadek przynajmniej na chwilkę poczuł się weselszy, bo miał go kto wysłuchać, miał się komu wyżalić itd. bardzo mi się podoba taka praca....; prowadziłam też ćwiczenia na dyskopatię, kilka zabiegów; nawiązywałam kontakty z pacjentami, jedna pani nawet radziła mi, abym poszła po licencjacie na magisterkę, tłumaczyła, ze jednak co magister to magister:0) Fajnie; na oddziale rehabilitacyjnym też było super- ludzie bardzo przyjaźni, tłumaczyli mi wszystko, pokazywali, ja potem odwoziłam na wózkach pacjentów na

tak więc......:0)

Więc tak.... Sobota była bardzo pracowita; sprzątanko, obieranie owoców- wiśni i jabłek, potem poszłam do babci i dziadka- posiedziałam z nimi na chwilkę, bo obydwoje idą do szpitala- dziadek od dzisiaj już leży, a babcia kiedyś tam ma iść..... A w niedzielę wieczorkiem spotkałam sie ze znajomymi na grillu :0)Coś się mi odezwały problemy z jelitami, ale co zrobić trzeba żyć jakoś, bo obserwując co się dzieje w szpitalach, to nie chciałabym tam trafić.........Dziś na prakcie dostałam ochrzan od opiekunki, bo dała mi w piątek książkę do poczytania, ale ja musiałam iść na oddział i cały dzień byłam na oddziele no i nie zdążyłam jej przeczytać, ale olałam to :0)w końcu poszłam na praktę by się nauczyć praktycznych rzeczy a nie czytać podręczniki:0) Byłam dziś znowu na oddziale; i musze powiedzieć, ze niektórzy ludzie nie mają ciekawego żywota... My często narzekamy, ze nam źle itd. a tam, to było poprostu żałosne- ludzie schorowani- rodzina ich nie chce- po operacjach- ledwo mogą chodzić..

jak to przemija...

I minął kolejny tydzień..... tydzień prakty już za mną.......Cieszę się, ze mogłam -ze mogę ją odbywać własnie w tym miejscu..... ludzie są naprawde świetni....podoba mi sie praca z ludźmi- wtedy naprawdę widzę, ze mimo wszystko jestem potrzebna..........trochę się pośmiejemy, poklachamy.....sa osoby, których nie lubię, ale zawsze się takie znajdą....dziś poznałam wiele nowych rzeczy :0)praktycznie codziennie się ucze czegoś nowego i to mi sie podoba :0). Co zycie niesie, zobaczymy trzeba czekać, trzeba przyjmowac to, co Bóg ma dla nas zaplanowane.......... Zaczyna się weekend,  egzaminy zakończone, prawie wakacje :0), ale czasem przychodzą do głowy takie różne, dziwne myśli; czasem zachowujemy się tak, jak nigdy do tej pory; czasem nie możemy sie przełamać aby coś zrobić, jest jakiś lęk, obawa...... Robimy wszystko żeby nic się nie wydarzyło, aby nikt nie słyszał, chodzimy cichutko jak myszki, mało co się odzywamy itd. i to może być takie dziwne, ale często nie potrafimy tego zmienić.

:0(

Własnie się dowiedziałam, że zmarł tata od kolegii...Boże patrząc na tą służbę zdrowia to stwierdzam, ze to wszystko takie chore....... Większość lekarzy nie interesuje sie pacjentami, ignorują choroby, to nienormalne ludzie!!!! To chore, ale chyba nieuleczalnie chore!!!Bo lekarz przysięgał, ze będzie robił wszystko aby uratować pacjenta, aby go wyleczyć....... Aż włos staje na głowie..Czy to się kiedyś zmieni????Myslę, że tak pod warunkiem, ze lekarze będą patrzeć na to nie z perspektywy - da kasę za operację- da dużo kasy to będzie miał przeprowadzoną operację; a nie da kasy to niestety nic nie da się zrobić......Zmieni się to kiedy lekarze zrozumią że są po to by leczyć innych, a nie po to by mieć dużo szmalu, by brać łapówy, by mieć coraz więcej!!!!Ludzie czy zycie ludzkie zależy od pieniędzy???gdzie przysięga, którą składali lekarze- niesienie pomocy innym........Nie potrafie tego zrozumieć; to dla mnie zbyt trudne do zrozumienia, kiedy lekarze żerują na ludzkim nieszczęściu; nie

faaaajnie..:0)

Tak ...i po pierwszym dniu praktyki....Nie było tak źle jak myślałam...Ludzie bardzo mili i w ogóle atmosfera superowska..... poznałam dziś wiele nowych osób i zabiegów stosowanych w rehabilitacji...... I utwierdziłam sie w tym, że chcę pomagać ludziom.....Widziałam jak starsze osoby się trochę męczyły- wiadomo schorowane, ze schorzeniami...i ciężko im wykonać jakieś ćwiczenia nawet te, które dla nas sa bardzo łatwe....No i taka babcia robiła ćwiczenia z odciążeniem na podwieszkach no i nie umiała się przewrócić na drugi bok no i  ja biegłam jej z pomocą- zadowolona, ze mogę komuś pomóc a tu.... pani fizjoterapeutka mnie "okrzyczała":0) (śmiech) tzn. powiedziała, że dobrze, że mam chęci do pomocy, ale ta pani musi sama sobie pomóc bo w domu nikt jej nie będzie pomagał....no i żal mi się zrobiło tej pani, bo ona naprawdę nie potrafiła, bardzo ją bolały obydwa barki a na dodatek miała jakieś problemy z kręgosłupem, widziałam jak babcinka się męczy, z bólu miała nawet płaczki w

powoli koniec sesji...coś się kończy a coś zaczyna...

Dziś kolejny egzamin za mną...kto wie jak mi poszło...napisałam, ale na studiach nigdy nic nie wiadomo......Ale widzę, ze egzaminy jednoczą ludzi......Wczoraj poznałam kilka osób, z którymi do tej pory jakoś nie zamieniałam żadnego słowa, znałam ich tylko z widzenia.....Jedną dziewczynę poznałam podczas samego egzaminu :0), drugą kiedy czekaliśmy na wyniki; a ta druga też zdała na 4 tą anatomię i dzisiaj jak mnie zobaczyła przyszła i pogadałyśmy- byłyśmy bardzo dumne, bo tylko my dwie zdałyśmy anatomię na 4:0) i tak się dzisiaj "wywyższaliśmy"-tzn. między nami gadałyśmy jakie to nie jesteśmy zdolne hihihihihi (śmiech, śmiech).......I z dziewczyną, której kiedyś nie znałam przegadałam kilkadziesiąt dobrych minut.......Piekne poznawanie ludzi w "stresie" :0), bo to jeden drugiego pociesza, jeden drugiemu pomaga itd. Widziałam sie dzisiaj z Marcinem- zamieniliśmy kilka słów- na temat egzaminu; No i tak przemija kolejny dzień.... Sesja dobiega końca; jeszcze jeden egzam