Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2008

oj zycie zycie

kurcze ostatnio mało co tu zagladałam- brak czasu.....a od wtorku to dopiero będzie 11 godzin w robocie...oooo masakra, ale co zrobić.... chyba bym dzisiaj nie napisała nic tutaj, ale musze...... oczywiscie chodzi o pewnego chłopaka- Pawła jak zwykle, który jak zresztą wiecie nie jaest ani moim chłopakiem ani jakims super znajomym......jest człowiekim, który pewnego dnia nieźle zakręcił mi w głowie.......odezwał sie wczoraj do mnie...w końcu napisał coś....nawet duzo napisał....ale hmm nie wiem co o tym sądzić......... okazało sie, ze również jest nieszczęśliwie zakochany, odchorował to juz a mnie ostrzega przed tym samym..... kiedys myslałam, ze nie można kochac i równoczesnie nienawidzić teraz wiem, ze można, bo kochając  nienawidze go..... to, ze kiedyś powiedział cos innego............. powiedział, że mam sobie poszukac innego, ale ja nie chcę.......... i kurcze nie mogę pojąć tego "błędnęgo" koła... on kocha dziewczynę, która go nie kocha, a ja jestem nim zauroczona czy

kolejny dzień

znów kolejny dzień przeminął.... dowiedziałam się dużo nowych wiadomości- moja kuzynka wyszła za mąż; ja pierniczę- wszyscy moi znajomi i z rodziny wyszli, wychodzą za mąż, żenią się........ mam żal do siebie, i jednocześnie nie widze sensu w tym co robie.... nic mnie nie cieszy.... tak bardzo chciała bym mieć sowoją rodzinę- jest to moje największe marzenie, które chcaiłabym aby się spełniło jak najszybciej- jednak widzę, ze nie, nie mam żadnej szansy.... musze powiedzieć, ze czuję się tak, jakbym przegrała swoje życie- naprawde tak sie czuję- niestety "life is brutal"......... życiowa radość, która była we mnie - uleciała.,...... i musze powiedzieć, ze często denerwują mnie docinki innych osób typu: "Co jeszcze powiesz ?" Kiedy nie mam nawet ochoty otworzyc buzi; kiedy chyba tak do końca nikt nie wiem o tym, co tak naprawde przeżywam....... takie docinki są nienamiejscu... jesli ktoś sie mnie pyta o moje przyszłe plany mówię - nie wiem...... jedni mówią że mam iść

życie na czekanie...

dziś calutki dzien poza domkiem...- byłam dzisiaj na praktykach w szpitalu musiałam tam dojechac chyba z 1,5 godz. w jedną stronę, ale wydostac sie to była tragedia... ale cóż jak mus to mus.,.... Czasem brakuje już sił;; ile jeszcze Panie każesz mi czekać?jak długo mam jeszcze czekać? pragnę przeciez tak niewiele- chce być szczęśliwa...... - szczęścia nie dają mi te rzeczy, które obecnie "zdobywam"- co mi po wykształceniu, co mi po pracy, co mi po wszystkich tych rzeczach materialnych ??To wszystko mnie nie uszczęśliwia- moze troche tak na chwilę, ale na dłuższą metę nie.........co z tego, że w pewnych kwestiach mi się naprawdę udaje- nie- ja nie mam szczęścia- tak po prostu ma być..... i wiesz Boze... czasem sobie tak myslę, jak bardzo odległe mi są pewne "rzeczy"- dziś kiedy wracałam do domu z młodym małżeństwem- dziewczyna młodsza ode mnie- ale to szczegół- az serce mi ściskało- bron Boże nie z zazdrości, ale  ..nawet nie wiem jak to nazwać- braj=kuje mi takiego

Brak tytułu

życie..co jeszcze mi przyniesiesz??? czym jeszcze mnie zaskoczysz, zadziwisz...? nie jesteś łatwe- dobrze to wiem..... Boże- czuje sie choćbym szła po cienkiej linie nad przepaścią i .. boję się- lękam się......jestem niespokojna......... słucham sobie pioseneczki: "Mercy Me - Word of God Speak"- jakoś tak uspokaja mnie........ wczoraj przepłakałam pół nocy jak dziecko...... i wiesz Boże- jakos się czuję "podle"; nie zazdroszczę nikomu, choć może czasem troche zazdrości sie wkradnie, ale to nie w negatywnym znaczeniu-jeśli można tak powiedzieć.......... a co mnie cholernie boli....... Ty dobrze wiesz.......każdy kto jest samotny- dobrze zna ten stan......... wczoraj, kiedy do brata przyszła dziewczyna i razem siedzieli sobie, oglądali film....... ja siedziałam w soim pokoju sama i myślałam......... czasem tak sobie myślę, ze to moje marzenia mnie "zabijają"- ja nie mogę marzyć.... chciałabym być pozbawiona marzeń....... bo dążenie do ich realizacji jest w

ciesz sie tym co masz

"Nie poddaj się bierz życie jakim jest..." to słowa znanej piosenki--- łatwo mówić, ale przeciez i tak niczego nie zmienimy....... musimy przyjmować życie takim jakie jest.......... co jakoś mnie "poruszyło"- tzn. dotknęło moje serce-wczoraj ogladałam w tv program, w którym było pokazane jak ludzie mimo że maja trudną sytuację nie poddają się- maja nadzieję; pierwsza sytuacja była następująca- młody mężczyzna- miał żone,dzieci i okazało sie, ze pewnego dnia dostał zawał serca i do dzisiaj jest w śpiączce.... można powiedzieć -tragedia- bo tak to można określić jednym słowem..... zona tego pana nie traci nadziei; jest przy nim każdego dnia; kocha  go, mówi do niego; nie odwróciła sie od niego; pokazuje i daje świadectwo swojej milosci do niego......... to cudowne.....             później widziałam w TV młodą, uśmiechnięta dziewczynkę na pozór taką samą jak inne dziewczynki, ale ona była- jest inna........od kilku dobrych lat leży w łóżku- choruje na zanik mięśni- to

marzenia

Obraz
ostatnio zaczęłam zastanawiać sie nad realizacją moich marzeń-- z części marzeń musze zrezygnować, bo wiem, ze sie nie spełnią.......... jednym z moich marzeń jest albo praca w Domu Małego Dziecka albo adopcja dzieci.Nawet ostatnio myślałam o tym a żeby zabrać jakies małe dzieciątko z ś Domu Małego dziecka  na święta Bożego Narodzenia zrodziło sie we mnie takie pragnienie.bo jeśli jeszcez nie jest mi pisane założenie własnej rodziny to stwierdziłam, ze może można by było cos takiego zrobić.... od zawsze interesowały mnie porzucone, zostawione przez rodziców dzieci szczególnie te najmłodsze... Kiedyś, będąc w szkole średniej zrobiłam nawet pierwszy krok zorientowałam się gdzie znajdują się takie Domy Małego Dziecka, ale jak się okazało, ze mimo wszystko jednak nie wyrobie się czasowo z tym wszystkim tak odsunęłam to jakoś na bok...... chciałabym dac tym malutkim dziecią część swojego serca- przedewszystkim to, by poczuły się kochane; by sie nie bały, by czuły się bezpiecznie w moich ram