Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2017

Szpitalna przygoda- laparoskopia

W końcu się udało. Na 7 przyjechałam do szpitala i miałam planowane przyjęcie- pierwszy raz się spotkałam z tym, że z izby przyjęć odesłali mnie na oddzial zeby pan doktor przybił pieczatke czy jest zgoda na przyjęcie- troche dziwne, ale jak maja takie procedury,to ok. Z pieczątka na skierowaniu wróciłam na izbę przyjęć, gdzie zaczęła się  cała biurokracja- tysiąc podpisów, tysiąc zgód, w koncu przebranie w piżamkę i na oddział, gdzie znów mnóstwo dokumentów do podpisu, badania krwi, badanie ginekologiczne i czekanie na dalsze kroki. Dostaliśmy jeszcze do zjedzenia zupkę i to był nasz dzisiejszy ostatni posiłek, teraz czyścimy jelita pijąc środek przeczyszczajacy... Z tego co sie dowiedziałam jutro mam isc jako pierwsza- moze i dobrze, bo najgorsze jest to czekanie. Boję się, czytalam o tym, że bedziemy zaintubowane podczas zabiegu, no i oczywiście bedziemy mieli założony cewnik- łuch, trzeba to jakos przeżyć, ale nie ukrywam, ze im blizej operacji, bardziej się boję, choc jedni mowi,z

Mimo wszystko chciałabym już być po laparoskopii...

Mam taką ogromną nadzieję, że tym razem uda się iść do szpitala, gdzie miałam być już pod koniec zeszłego miesiąca, tak bardzo chciałabym być już po laparoskopii i wiedzieć na czym stoję, choć z drugiej strony bardzo się boję. Mam przeczucie, że mam endometriozę, ale jeszcze nie wiem, jaki jej stopień; dzisiaj miałam z samego  rana incydent- dobrze, że miałam wolne w pracy, bo inaczej musiałabym wziąć wolne, bo nie dała bym rady normalnie funkcjonować- a więc, dziś wypadł mój pierwszy dzień cyklu, rano wstałam żeby zrobić sobie i mężowi śniadanie- rozbiłam jajka i zaczęłam robić jajecznicę lecz jej nie dokończyłam- dostałam tak silnych skurczów, taki ból zaczął przeszywać moje podbrzusze i krzyż, oblały mnie zimne poty i zaczęło mi się kręcić w głowie, jeszcze trochę i bym się przewróciła- wzięłam 2 tabletki przeciwbólowe i szybko poszłam do łóżka, mąż pyta co się dzieje, a ja mówię, że strasznie źle się czuję, że bardzo mnie zesłabiło- tak, że nie jestem w stanie ustać na nogach i mus

Weekendowy listopadowy wypad...

Obraz
Coś od życia też się nam należy- nie tylko dom- praca, praca- dom; w ten weekend wybraliśmy się z mężem do Zakopanego- tak się złożyło, że był to wypad tylko we dwoje. Spędziliśmy ten czas bardzo aktywnie. Jednego dnia pochodziliśmy po Krupówkach i " wspięliśmy się" na szczyt Gubałówki- mogliśmy ułatwić sobie sprawę i jechać wagonikiem- ale  stwierdziliśmy z mężem, że nie przyjechaliśmy tam żeby się wozić, tylko pochodzić po górach;    na szczycie mąż wypił piwko, zjedliśmy kanapki i po dłuższej chwili, gdy zaczęło robić się coraz to zimniej, zaczęliśmy schodzić na dół; kiedy wróciliśmy do naszej kwatery, wzięliśmy szybki prysznic, przebraliśmy się i poszliśmy na mszę za niedzielę, żeby następnego dnia z rana wyruszyć, jak się potem okazało w " podróż życia" heheheh. Następnego dnia zaparkowaliśmy samochód na parkingu przy drodze do Morskiego Oka ( cena za parking kosmiczna- 25 zł za cały dzień), kupiliśmy bilety wstępu do TPN i ruszyliśmy tak, jak tłumy innych ludz