Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2017

Te problemy....

‌Byłam ostatnio na wigilijce- nie pisała bym o tym, gdyby nie jedno wydarzenie... Mianowicie, kiedy zaczęłyśmy wchodzić na sale i ściągać kurtki/ płaszcze, jedna z moich koleżanek palnęła na cały głos: " nasza przełożona ( tutaj wymieniła imię) jest w ciąży", faktycznie potwierdziła ten fakt i rozległy się gratulację, a mnie zrobiło się jakoś tak smutno na sercu, ale starałam się tego w ogóle nie pokazywać na zewnątrz... Spotkanie trwało, jedliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się, opowiadaliśmy różne ciekawe historie związane z nasza pracą; pod koniec imprezy poszłam do wc, gdzie spotkałam się z moją bezpośrednią przełożona- byłyśmy sam na sam- nie było to może odpowiednie miejsce na taką rozmowę, ale wiedziałam, że nigdzie indziej nie uda się nam tak szczerze porozmawiać- pogłaskałam ją po brzuchu - chciałam powiedzieć- zazdroszcze Ci, ale w końcu wypaliłam- " wiesz, jak się ciesze, że będziesz miała dziecko"- a ona na to: " a ja nie, bo ono w ogóle nie było planowan

Wesołych świąt....

Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, pragnę złożyć życzenia wszystkim odwiedzającym mój blog. Przede wszystkim zdrowia, radości, szczęścia, miłości, rodzinnej atmosfery, odpoczynku od rzeczywistości, odetchnięcia od codziennej gonitwy, od badan, zabiegów, szpitali, leczenia; życzę ogromnej nadziei, która płynąć będzie z Jezusowego żłobka- nadziei, która jest nam tak bardzo potrzebna; życzę sił, wytrwałości, spełnienia wszystkich marzeń- ale w głównej mierze życzę sobie i Wam- spełnienia tego jedynego najważniejszego marzenia.....  Zdrowych, rodzinnych świąt....

Takie tam, co u nas...

"wszystko albo nic o początek albo koniec Toczy się ta gra W samym środku mnie Wszystko we mnie płonie Chcę w końcu znać odpowiedź Nie mam więcej sił..."   Czas nieubłaganie płynie- zdecydowanie za szybko; powiem szczerze, że ja w te święta, a raczej przed nimi w sumie nie robie nic- zero jakiejś nerwówki, że się nie wyrobię, że nie zdążę, zero jakichś nadzwyczajnych przygotowań, bo w święta idziemy do moich rodziców, wiadomo, że pomoże się im w przygotowaniach, ale to na głowie mamy w sumie wszystko spoczęło. .. boję się trochę 1 dnia świąt, bo mamy iść na kawę do moich teściów, a ja jak już wiecie nie przepadam za moim teściem i odwrotnie- po prostu nie trawie jego różnych zachowań i tyle- jest specyficzną osobą, ale musimy tam iść chociaż na chwilkę; na te święta jakoś nastrajają mnie zapowiedzi kolęd w telewizji... Po Nowym Roku czeka nas trudny czas, bo musimy podjąć decyzje co dalej- trochę boję się tego terminu, bo decyzja ta nie jest i nie będzie łatwa- sama próbuje s

Ostatnio przeczytana książka...

Jakiś czas temu trafiłam w internecie na promocję książki Agnieszki Mans pt. " Samotność w niepłodności"- poprosiłam o przysłanie na mojego maila fragmentu tej książki- darmowy fragment do pobrania tutaj:  http://samotnoscwnieplodnosci.pl/ i kiedy go przeczytałam wiedziałam, że na tym nie poprzestanę i zamówiłam sobie tę książkę- zrobiłam sobie taki prezent na Mikołaja- kilka dni leżała na półce,bo czekała na odpowiedni moment żeby ją przeczytać i tak w końcu się za nią wzięłam - przeczytałam ja jednym tchem w ciągu kilku godzin. I cóż mogę o niej powiedzieć? Świetna książka opisująca zmagania z niepłodnością. W piękny sposób opisane wszystkie emocje, które towarzyszą tej jednostce chorobowej. Czytając tę książkę, momentami miałam wrażenie, że czytam swoją historie i gdyby nie to, że akurat byłam w pracy, wyła bym jak bóbr. To wszystko jest takie prawdziwe i jak to autorka również zauważyła: " syty głodnego nie zrozumie"- czyli płodny nie będzie w stanie nigdy zrozu

Ostatni dzień chorobowego...

Obraz
"Gdy czegoś bardzo chcesz Nie poddawaj się Nie bój się kolejnych zmian Jeśli bardzo chcesz Zmienić życia sens Nie, nie poddawaj się Stawiaj wyższy cel..." Dzisiaj ostatni dzień mojego L4- muszę przyznać, że bardzo szybko mi ten czas przeleciał- w ogóle wydaje mi się, że wskazówki zegara w domu znacznie szybciej się poruszają- to był jakiś kosmos; rany dosyć fajnie się goją i myślę nawet, że blizny będą niezauważalne. Cieszę się, że dostałam 2 tygodniowe chorobowe, człowiek choć na chwilę może odpocząć, oddychnąć... Żeby się nie nudzić, zakupiliśmy z mężem puzzle (kiedy byłam młodsza miałam ich bardzo dużo, bo uwielbiałam- w sumie nadal lubię je układać)- jedne 2000 elementów, które są w trakcie układania, no i drugie 4000 elementów, do których pomocy zobligował się mój mąż, te mniejsze układałam sama. Tak było jeszcze wczoraj: A dzisiaj zostało mi tylko niebo do ułożenia. Kolejnym moim przedsięwzięciem było zrobienie mojego małego krewetkarium, które umieściłam sobie w kuchni

1 wizyta po szpitalu u mojego gina

Byłam wczoraj pierwszy raz po szpitalu u mojego ginekologa- głównie szłam tam po to, aby ściągnął mi szwy. Pierwszy raz poczułam się tam taka "wyróżniona", bo nie musiałam w ogóle czekać na swoją kolej, tylko byłam przyjęta poza kolejnością- to mi się  bardzo spodobało, bo zazwyczaj czeka się tak długo, gdyż 3/4 pacjentek, to pacjentki w ciąży i one mają pierwszeństwo- teraz było jednak inaczej- moja wizyta w przychodni zajęła jakieś 30 minut (wcześniej spędzałam tam min. 2 godziny), ale z racji mojego "uprzywilejowania" związanego z laparoskopia i ściągnięciem szwów, byłam załatwiona w expresowym czasie. Najpierw gin rozprawił się z moimi szwami- przyznam, że troszkę bolało, a najbardziej ten szewek, który był w pępku- tam mam najgorszą rankę; potem poopowiadałam mu co wyszło podczas operacji, kiedy usłyszał diagnozę, powiedział, że mamy 3 wyjścia- i zaczął mi po kolei objaśniać każde z nich- 1. czekać i nie robić nic, bo może jajowody same się udrożnią (opowiedzia

"Dochodzenie" do siebie- L4....

Cieszę się, że dostałam l4 poszpitalne- człowiek może trochę odpocząć, oddychnąć od pracy i nabrać sił; nie czuję się jakoś tak bardzo źle, ale nie czuje się też na siłach żeby wrócić do pracy; po operacji miałam lekkie brązowe plamienia, a od soboty praktycznie do wczoraj plamienia przerodziły się w krwawienia- zastanawiałam się, czy tak się ma dziać - efekt po laparoskopii, czy może przyśpieszył mi się okres (ale żeby aż tak szybko- w 19 dniu cyklu, a po 2 nie był obfity, zbyt bolesny i nie trwał dłużej niż 3 dni- więc nie wiem co jest grane), jutro jadę do mojego gina na ściąganie szwów, więc mu o tym powiem; w niedziele miałam ból lewego barku wraz z łopatką i obojczykiem- skojarzyłam to sobie z "efektami ubocznymi" resztek gazu po laparoskopii, a wczoraj wieczorem wylądowałam na izbie przyjęć- popołudniu dostałam takiego potwornego bólu głowy, że z tego wszystkiego w ciągu 2 godzin zwymiotowałam chyba z 5 albo 6 razy- był to najgorszy ból głowy, jaki miałam w całym moim

To ja- niepłodna- a raczej bezpłodna...

Obraz
Wyrok? Bo spiepszyłaś komuś życie, bo ta druga połówka nigdy ( przez Ciebie) nie stanie się prawdziwym- biologicznym ojcem... Pytanie dlaczego,ja? Skoro tak bardzo kocham dzieci i nie wyobrażam sobie bez nich życia; to bardzo niesprawiedliwe- los wyznaczył mi zbyt surową karę, od której nie mogę złożyć zażalenia i od której niestety nie mogę się odwołać... Dlaczego? Dobrze trafiona " kara", bo tak ogromnie boli i rozrywa serce, wypala od środka każda jego część z piekąco- rozrywającym bólem.. to takie niesprawiedliwe!! Najgorsza z możliwych diagnoz się potwierdziła, choć nikt nie brał tego pod uwagę; myślałam- ok jeden jajowód na pewno jest niedrożny (choć może uda się go udrożnić podczas laparo), ale z lewym wszystko jest w porządku- nic bardziej mylnego... Kilka godzin po zabiegu, kiedy leżałam na sali pooperacyjnej, przyszedł Pan doktor i zaczął mówić- " niestety, nic nie dało się zrobić, ma Pani oby dwa jajowody niedrożne, podaliśmy 4 razy kontrast i za każdym razem