Piekacy, rozrywajacy bol, wysysajacy cale moje jestestwo
Dlaczego to nie jest zly sen, po ktorym tylko budze sie mokra jak szczur... Ale nie, nie w tym przypadku, bo teraz to dzieje sie na prawde... Od soboty nie moge sie pozbierac, mam noz albo jakis cienki szpikulec " wbity" w samo serce- bol niedoopisania, nawet nie moge znalezc na to slow,bo na ten moment nic nie przychodzi mi do mojej pustej glowy... Jak mozna tak zyc? Jak mozna miec zone a szukac pocieszenia u innej? Oklamywal mnie, od dwoch miesiecy to trwalo i gdyby nie to,ze ja to zauwazylam, trwalo by to tak dalej i nie wiadomo jak daleko by to zaszlo. Najgorsze jest to,ze nie dosc, ze opowiedzial jej o wszyztkich naszych problemach- lacznie z problemem nieplodnosci, to jeszcze w zywe oczy mi klamal, jak pytalam skad ona jest, ile ma lat itp. Mowik, ze nie wie, a kiedy wczoraj do niej zadzwonilam, to powiedziala, ze byl u niej chyba z 2 razy w domu, jak ja bylam w pracy,a moim rodzicom mowil, ze jedzie na silownie, jak sie mam czuc? Jak zdradzona zona,ktora z bolu ledwo co zyje, ktora przygnieciona przez swoje zdrowotne problemy- nieplodnosc, anemiai zeby tego bylo wszystkiego malo, dostaje jeszcze od meza takiego kopa w dupe... Cholernie mi ciezko, nie moge sie pozbierac, nie moge normalnie funkcjonowac,bo za kazdym razem mam przed oczami jeden widok; jestem rozbita, nie moge wybaczyc, nie potrafie, nie umiem, gdyby nie 3 bardzo bliskie mi osoby, z ktorymi wczoraj przegadalam, to kazalabym sie mezowi wczoraj wyprowadzic, a we wtorek zlozyla bym wniosek o rozwod,bo nie zniose tego, mam takie zasady a nie inne,bo jesli jest przysiega malzenska,jesli slubowalismy sobie .. milosc, wiernosc, uczciwosc malzenska..., to nie ma byc miejsca na takie sytuacje... Pamietam, jakis czas temu, maz od siostry mojego meza po alkoholu calowal sie z kolezanka, wtedy to moj maz mial najwiecej do powiedzenia- ze jak tak mozna, ze ma rodzine- zone, dzieci, a on z jakas sie zadaje,a co zrobil moj maz??? Patrzac na takie cos, odechciewa mi sie wszystkiego...nie moge tego pojac.... Najgorsze jest to, ze po tym wszystkim, ja juz nie potrafie ani zaufac mezowi, ani spojrzec na niego i zyc tak,jak do tej pory, tak jakby nic sie nie stalo... Dla mnie to szok... Odbije sie to na moim zdrowiu, juz to czuje....
Wczoraj kupil duzy bukiet kwiatow, zaczal przepraszac, ale co mi z takich przeprosin?? Co mi to da? Ani nie zatamuje tego krwotoku w sercu i nie zaszyje ogromnej rany, ani nie zalatwi sprawy, jak za pstryknieciem palca, ze teraz od dzisiaj zyjemy tak,jakby sie nic nie stalo... Dostal ode mnie szanse,ale boje sie tego, ze bede zyc na tykajacej bombie i nie bede wiedziala kiedy wybuchnie, bo wiadomo, teraz na jakis czas bedzie sie staral,ale przyjdzie znowu taki moment slabosci i znowu moze byc to samo...
Same wiecie, jaki bol przezywamy my- kobiety pragnace dziecka, a z roznych powodow nie mogace go miec; wiecie jaki to bol tych wszystkich badan- podczas np. Hsg, histeroskopii, czy innych badan, ktore musimy wykonac, a ktore nie naleza do przyjemnych; tyle razy mezowi mowilam, ze jestem wykonczona, ze nie mam sil, ze boli.. to tylko stwierdzil, ze chodze zmierzla, ze zawsze mam jakies wytlumaczenie... Dlaczego Boze, dlaczego mnie tak doswiadczasz??? "Przeciez w marzeniach mialo byc lepiej...", a zycie to wszystko weryfikuje i daje nam popalic i sprawdza, ile jestesmy w stanie zniesc, ile jestesmy w stanie wytrzymac, tylko przychodzi taki moment, w ktorym juz nie ma sil, w ktorym po prostu jestesmy pokonani.... I chyba w moim zyciu wlasnie taki etap, taki czas przyszedl...
Wczoraj kupil duzy bukiet kwiatow, zaczal przepraszac, ale co mi z takich przeprosin?? Co mi to da? Ani nie zatamuje tego krwotoku w sercu i nie zaszyje ogromnej rany, ani nie zalatwi sprawy, jak za pstryknieciem palca, ze teraz od dzisiaj zyjemy tak,jakby sie nic nie stalo... Dostal ode mnie szanse,ale boje sie tego, ze bede zyc na tykajacej bombie i nie bede wiedziala kiedy wybuchnie, bo wiadomo, teraz na jakis czas bedzie sie staral,ale przyjdzie znowu taki moment slabosci i znowu moze byc to samo...
Same wiecie, jaki bol przezywamy my- kobiety pragnace dziecka, a z roznych powodow nie mogace go miec; wiecie jaki to bol tych wszystkich badan- podczas np. Hsg, histeroskopii, czy innych badan, ktore musimy wykonac, a ktore nie naleza do przyjemnych; tyle razy mezowi mowilam, ze jestem wykonczona, ze nie mam sil, ze boli.. to tylko stwierdzil, ze chodze zmierzla, ze zawsze mam jakies wytlumaczenie... Dlaczego Boze, dlaczego mnie tak doswiadczasz??? "Przeciez w marzeniach mialo byc lepiej...", a zycie to wszystko weryfikuje i daje nam popalic i sprawdza, ile jestesmy w stanie zniesc, ile jestesmy w stanie wytrzymac, tylko przychodzi taki moment, w ktorym juz nie ma sil, w ktorym po prostu jestesmy pokonani.... I chyba w moim zyciu wlasnie taki etap, taki czas przyszedl...
Podziwiam Cię za to, że dałaś szansę mężowi. Ja bym nie dała. Bez względu na wszystko czy mielibyśmy już dzieci czy nie.
OdpowiedzUsuńNie zaufałabym więcej takiemu człowiekowi.
Jak można szukać pocieszenia u innej? Żona cierpi płacze jest jej ciężko, a mąż szuka rozrywek gdzie indziej?
Porażka.
Jak mój narzeczony by mi to zrobił to nie byłoby drugiej szansy...
To jest nie wybaczalne...
Powiem Ci tak, ja byłam już nastawiona na to, że wyrzucam męża z domu i składam pozew o rozwód, bo taki wybryk jest dla mnie nie do przyjęcia- od zawsze mówiła, że gdyby mnie mój mąż zdradził albo miał na boku jakąś kobietę, to wyrzucam go z domu i nie chce go znać- zrobiłam wyjątek, ale jest to pierwszy i ostatni raz- drugiego razu nie wybaczę i wystarczy jedno małe kłamstewko, a nasze drogi się rozejdą i nie będzie już nigdy powrotu; straciłam do męża zaufanie, mam w sercu straszną ranę, która nie chce się goić, wybaczyć- nie wybaczyłam, bo nie jestem jeszcze na to gotowa, bo mi ciężko na sercu, a przecież nie można machnąć ręką i powiedzieć, że nic się takiego nie stało, bo tak wcale nie jest....
OdpowiedzUsuń