Posty

Znowu pudlo... Niezrozumienie

No niestety i w tym miesiacu nie bedzie szczesliwego happy endu... Szkoda, no ale i tak nie nastawialam sie- w ogole sie juz nie nastawiam, ze cos moze byc, co bedzie, to bedzie... Bety nie zrobilam mimo,ze okres nie pojawial sie ani w 27, ani w 28 dniu cyklu- nie poszlam,bo wszystkie objawy, ktore mialam wskazywaly na to, ze niestety przyjdzie to, czego tak bardzo nie chce... Ale w sumie i prob w tym miesiacu nie bylo za wiele- maz 3 tygodnie pracowal na drugie zmiany i siedzial do pozna w pracy, ja szlam na rano,wiec sie po prostu mijalismy...takze w tym cyklu te starania nie byly takie na 100%, nie zebysmy calkowicie odpuscili,ale wiadomo; z drugiej strony nie ma sie tez co zadreczac, gdyz byly przeciez miesiaca usilnych staran, a i tak nic z tego nigdy nie wychodzilo... Kiedy kilka dni temu pojawily sie pierwsze oznaki tej "zmory"-wypryski na twarzy, bol podbrzusza, rozdraznienie, odczucie wilgotnosci..,to wystarczylo, by miec pewnosc, ze i tym razem ciazy nie bedzie... C...

Jak nie urok, to......

U mnie wszystko kręci się wokół jednego- na 1 miejscu jest ciągle "walka" o własne dziecko; miesiące, dni są dla mnie tylko cyferkami wskazującymi kolejny dzień mojego cyklu, który bacznie obserwuję i nanoszę na kartę obserwacji. Od kilku już dobrych tygodni spotykam się regularnie z Panią doktor od Naprotechnologii, która wykonuje badanie USG w odpowiednim dniu cyklu- obserwuje jak rośnie, czy i kiedy pęka pęcherzyk, zleca odpowiednie badania hormonalne, przepisuje recepty na leki i mówi co dalej robić. Za pierwszym razem gdy u niej byłam miałam standardowo wykonane badanie usg, później w danym dniu cyklu miałam zjeść 2 tabletki Lamette, na kolejnej wizycie- standardowo USG, zlecenie badań hormonalnych, tarczycowych, wit. D, przepisanie recepty na progesteron, kolejna wizyta- usg, analiza wykonanych badań i zalecenia- przez 3 kolejne 3 dni zastrzyk z 1/3 pregnylu, a jeśli w spodziewanym terminie nie przyjdzie miesiączka, to wtedy mam zrobić badanie na beta  HCG i kilka dni p...

Kolejne "wytknięcie" nas,jako osób zmagających się z niepłodnościa-jesteśmy gorsi...

Obraz
„Gdy zobaczysz w Jej oczach łzy…nie pytaj dlaczego, i tak Cię okłamie…ale bądź przy Niej…i oboje milczcie…dla Niej cisza to lekarstwo…(…) Bo Ona jest inna…Ona ma swój świat…zamyka w sobie cały ból…chce go udusić, a później wypłakać…cały czas z nim walczy…nie umie się zwierzać, za bardzo Ją to boli…(…) wszyscy Ją mają za zakręconą dziewczynę, która cały czas się śmieje…ale Ona się śmieje żeby nie płakać…gdy popatrzysz Jej w głąb oczu…poznasz prawdę…tylko tak możesz zobaczyć co Ona czuje…i jaka naprawdę jest…”    Ale sie dzis zdenerwowalam, do takiego stopnia,ze bardzo niewiele brakowalo, azebym sie rozplakala... Znowu poczulam sie wytknieta, innna i po prostu gorsza... Tak bardzo mnie to zabolalo, ze nie moglam sie pozbierac... Nikt nie rozumie tego, co czuja osoby dotkniete nieplodnoscia, dopoki sami tego nie doswiadcza na wlasnej skorze... Czasem-w takich sytuacjach mam tego wszystkiego dosyc-przerasta mnie to wszystko... A o co poszlo? Jak juz kiedys pisalam, w styczniu bylam w szpit...

W oczekiwaniu na wizytę....

W poczekalni pełno kobiet, pytam kto ostatni i grzecznie czekam na moją kolej ściskając teczkę z kartą obserwacji, wynikami badań oraz wypisami ze szpitali. Co jakiś czas dochodzą nowe pacjentki i zajmują każdy wolny kąt. Po chwili siostra woła starsze Panie- a były 2 oraz świeżo upieczone matki, które przyszły dużo później niż ja, no ale one są traktowane na szczególnych warunkach- ja nie, bo nikogo nie obchodzi to, że prawie zwijam się z bólu siedząc na krzesełku w poczekalni, bo niestety i w tym cyklu nic nie wyszło z naszych starań. Siedzę, uśmiecham się do innych kobiet i za uchem słyszę rozmowę dwóch koleżanek- jedna opowiada o swoim niedawno narodzonym dziecko i w komórce pokazuje jego jakże śliczne zdjecia, podczas gdy druga opowiada o swoich dolegliwościach ciążowych głaszcząc się po już widocznym brzuchu i mówiąc, że właśnie się dowiedziała, że to będzie córeczka. Siedze udająć, że mnie to w ogóle nie rusza, ale w głębi  czułam, jak coś ściska mnie za serce, bo innym się udaj...

Czekając na...mały, wielki cud...

Obraz
Najbardziej nerwowe są końcówki starego i początki nowego miesiąca, a im bliżej dnia przypuszczalnego przyjścia miesiączki, tym gorzej... Nie lubię tego, to jak gra w totolotka- albo trafisz szóstkę i będziesz milionerem albo niestety będziesz jedną z iluś tam osób, do których los się niestety nie uśmięchnął- z tym, że tutaj- w naszym przypadku jest to walka o życie- nowe życie... Bo oto już wydaje Ci się, że chyba się udało, że teraz na pewno jestem w ciąży, bo te bóle brzucha są przecież inne niż przed nadejściem okresu, bo te piersi nie bolą tak, jak zwykle, bo te plamienia, które się pojawiły, to na pewno są związane z zagnieżdżeniem zarodka- tak sobie to tłumaczymy, ale przychodzi taki moment, który to wszystko weryfikuje, no i niestety te wszystkie objawy były zwiastunem tej jakże niewyczekiwanej miesiaczki... No i jaki los jest przekorny- bo gdzies indziej- może w sąsiedztwie, może na innym kontynencie dziewczyny/nastolatki (i to pewnie w tym czasie nie jedna) czekają właśnie na...

"Wiara czyni cuda, wierząc w to, że sie w końcu uda..."

Obraz
Ostatnio znalazałam w Internecie taki cytat- hasło, które mi się spodobało, a brzmi tak: "Czasami, gdy człowiek traci nadzieję... marzenia się spełniają..." i do tego taki oto obrazek fajny co nie? mnie też się bardzo podoba... Ostatnio dowiedzieliśmy się z mężem o pewnym zastosowaniu oliwki dla dzieci, ale w tym przypadku nie dla nich... nawilżenie pochwy i przede wszystkim, zmniejszenie lub nawet wyeliminowanie tarcia, a co za tym idzie- bólu podczas stosunku- nie wierzycie?- prosze sprawdzić na własnej skórze, a na pewno zobaczycie różnice... i raczej nie powinna ona zaszkodzić płodności, gdyż mamy te informację od małżeństwa, które stosowały ten naturalny lubrykant i doczekali się 4 dzieci... W przyszłym tygodniu jestem zapisana na wizytę u lekarza naprotechnologa  i już nie mogę się jej doczekać; za niedługo będzie za mną drugi cykl z obserwacjami wg modelu Creightona... Czasem nie jest łatwo z tymi obserwacjami, ale po 1 to sa poczatki, a po 2 nie wolno się zrażać, ani ...

Wiemy cos wiecej....

W piatek wieczorem bylismy umowieni na nasza pierwsza wizyte u naszej pani instruktor modelu Creightona. Przeanalizowala moje "zapiski"-karte obserwacji i juz mogla cos na ten temat powiedziec, gdyz mialam "rozpisane" poltora cyklu-takze ten pierwszy cykl mozna bylo ocenic i wyciagnac z niego wiele informacji-padlo stwierdzenie, ze mam za krotka druga faze-przynajmniej w tym pierwszym obserwowanym przeze mnie cyklu. Czekam na wizyte u lekarza zeby moc wprowadzic odpowiednie leczenie i mam nadzieje, ze to bedzie ta przyczyna naszych niepowodzen w zachodzeniu... Mysle, ze jak ustabilizuja mi sie hormony, to wtedy wszystko bedzie juz dobrze i zajscie w ciaze bedzie tylko kwestia czasu, no ale pozyjemy zobaczymy, bardzo bym chciala, aby taki scenariusz sie sprawdzil, byla bym bardzo szczesliwa...

Czasem to mam szczęście ... projekt monte

Obraz
Odchodząc od głównego tematu mojego bloga, chce się pochwalić, że zostałam 1 z 5000 osób, które zostały wybrane do testowania deserków monte z dodatkami. Żeby je zdobyć musiałam się nieźle najeździć i odwiedzić kilka lub nawet kilkanaście sklepów- w większości nie było śladu po deserkach- rozeszły się jak świeże bułeczki i już myślałam, że nie uda mi się ich zakupić, ale na szczęście się udało- pojechałam do sąsiedniej miejscowości i w Kauflandzie udało mi się zakupić kilkadziesiąt sztuk tych serków Z 8 wariantów, udało mi się nabyć 7, więc uważam, że nie jest tak źle, bo jak czytałam wypowiedzi niektórych-to piszą, że nie udaje się im zdobyć większości serków, bo przeważnie są tylko 2- 3 rodzaje. Cieszę się, że mogę wziać udział w projekcie- zawsze się bardzo angażuje w takie akcje. Kilka deserków już rozdałam i teraz czekam na kuriera, który dostarczy mi materiały i będę mogła zbierać opinie o tym produkcie. Przyznam szczerze, że ja nie wiedziałam, że tych monte jest tyle "odmia...

i jeszcze odpowiedzi dla Marty z blogu: http://spelniajac.blogspot.com

1. piwa- nie lubię, a lampka wina od czasu do czasu poprawi humor:0) 2. lubię czytać książki 3.wakacje- tylko aktywnie- nie lubię nudy i nicnierobienia 4. zdecydowanie rower- często w lato przy ładnej pogodzie jeżdżę sobie na rowerku do pracy 5. hmm, jakoś nie mam ulubionej kuchni, ale jak już to chyba jednak polska hihi 6. raczej rajstopy 7. nie ważne gdzie, ale ważne z kim:0) 8. to takie, gdzie jest wiele rzeczy do pozwiedzania i zobaczenia; 9. kiedy chodziłam do szkoły, zdażało mi się kilka razy "wykrakać"  klasówkę- mówiłam przed lekcją moim koleżanką i kolegą, że będzie kartkówka- nie zawsze się to sprawdzało, ale kilka razy tak:0) 10. Najbardziej lubię jak mąż delikatnie "kila" mnie po plecach i nogach- wtedy się rozklejam, bo bardzo mnie to relaksuje...uwielbiam to...

Odpowiedzi na nominację....

ohhhh nieeee, piszę tą odpowiedź po raz kolejny i znowu to samo- brrrrr, jak byłam przy ostatnim pytaniu zawiesił mi się komputer i wszystko mi się skasowało, bo musiałam na nowo załączyć komputer, a to co było napisane, nigdzie się nie zapisało i nie można już było tego odzyskać-- to się nazywa złośliwość rzeczy martwych-niech to drzwi ścisną brrrr- to się nazywa pech....   1. Pytania, które zawsze sprawiają Ci trudność? Jest ich kilka, ale najtrudniejsze są te, w których porusza się kwestie powiększenia naszej rodziny.   2. Schabowy czy czekolada? Hmmm, za mięsem nie przepadam (za to mój mąż mógłby zjadać podwójne porcje- nawet za mnie), a co do czekolady- jak najdzie mnie ochota, to zjem kilka kostek, ale nie może być to gorzka czekolada, bo jej nie cierpię... 3. Czy masz jakiś rytuał związany z blogowaniem? Nie mam żadnego rytuału związanego z blogowaniem; jak mam coś do napisania lub chce się wyżalić albo dać upust moim emocją, to wtedy włączam komputer i zaczynam klecić ...

Nieplodnosc sprawila, ze na wiele rzeczy przymykam oko, choc..

Od kiedy problem nieplodnosci dosiegnal nas osobiscie, zauwazylam, ze mniej sie klocimy-choc nie powiem, bo czasem sie zdarzy- ale nie tak czesto, jak kiedys... Ostatnio mnie zdenerwowal, bo powiedzial mi,ze umowil sie z bratem na saune-najpierw myslalam, ze sie ze mna droczy, ale kiedy powiedzial,ze to na serio, to wpadlam w szal-we mnie zawralo-zaczelam po nim krzyczec... Mowie mu- a nasze ustalenia? Przeciez na jakis czas mielismy zawiesic saune! Patrzyl na mnie tymi swoimi brazowymi oczyma, jakbym nie wiem co do niego mowila,a ja darlam sie w nieboglosy... Jak mozesz? Przeciez nie tak dawno rozmawialismy o tym-wiesz, ze wysokie temperatury nie sa wskazane dla Ciebie,a szczegolnie teraz, w tym czasie.... Targowalismy sie- on mowil, ze jedno wejscie i tak niczego nie zmieni-ja-trzymalam sie tego, ze jak cos postanawiamy, to sie tego trzymamy i nie ma zadnych wyjatkow... - I tak masz o wiele latwiej w tej naszej "walce"- wykrzykiwalam mu coraz glosniej widzac, ze zaczyna mni...

Rozmyślania nad życiem...

Jak ten czas szybko biegnie... często za szybko... ani się człowiek nie obejrzy a już koniec dnia, tygodnia, miesiąca, roku.... ostatnio tak naszły mnie różne rozmyślania na temat naszego życia... i tak sobie pomyślałam, że często tracimy zbędny czas na coś, co generalnie niczemu nie służy, a życie ucieka między palcami... jakiś czas temu, przeprowadziłam dosyć długą ( prawie 1,5 godzinną) rozmowę telefoniczną z moją koleżanką- jako że dawno się nie widziałyśmy, ani nie rozmawiałyśmy ze sobą, poopowiadałyśmy sobie o tym, co się dzieje w naszym życiu- (nie, o problemiem niepłodności nie rozmawiałyśmy- nawet nie wie, że mamy tego typu problem- mało osób wie, że ten problem dotknął nas osobiście). Ale do czego zmierzam, kiedy tak sobie rozmawiałyśmy, nagle Ona opowiada o dramacie, jaki spotkał rodzinę jej znajomych- najpierw zmarła żona- (jakżeśmy stwierdziły- to jeszcze nie był wiek, ani czas na umieranie, bo przecież nie była jeszcze taka stara), kiedy zbliżała się msza 30- dniowa, a do...

Życie małżeństw zmagających się z niepłodnością jest nieco inne niż tych, którzy nie mają tego problemu...

W wiekszości przypadkow, zycie malzenstw, ktorych dotknal problem nieplodnosci wyglada calkiem inaczej niz zycie tych, ze tak powiem szczesliwcow, ktorzy o wlasne dziecko nie musieli sie az tak bardzo starac i walczyc.. Wiem to po sobie, bo gdyby nie ten nasz problem, nasze zycie potoczylo by sie calkiem inaczej- co innego bylo by wazne, czemu innemu poswiecali bysmy czas i na co innego wydawalibysmy pieniadze... Generalnie na codzien nie rozmawiamy ze soba na temat nieplodnosci, nie mowimy glosno o tym co bedzie gdy sie nie uda, ani o tym ile sobie dajemy czasu, bo wiadomo kiedys trzeba powiedziec dosyc- stop- koniec walki-musza byc jakies granice, ktorych nie wolno przekraczac, ani naginac. Czasem mam takie wrazenie, ze nasze zycie toczy sie swoim wlasnym rytmem, a zycie "naszej" bezplodnosci - swoim. Kiedys, gdy prawie wykrzyczalam mezowi, ze w ogole nie nteresuje sie tym problemem, ze go to nie rusza,ze nic z tym nie robi itd., stwierdzil, ze nie bedzie sie zadreczal i ca...

Jeszcze nie teraz...

Jeszcze nie teraz... No i niestety-pierwszy cykl obserwacji wg modelu Creightona wlasnie dobiegl konca i zaczyna sie nowy-przyznam szczerze, ze czasem nie jest latwo przypasowac odczucia i to, co sie widzi do legendy podanej w karcie obserwacji... A na pozor, by sie wydawalo, ze nie ma w tym zadnej filozofii, ale do czasu, gdy sami nie zaczniemy zajmowac sie dokladna obserwacja swojego cyklu... Byla mala iskierka nadzieii, ze po tej optymistycznej wiadomosci, jaka uslyszalam podczas nie tak dawno robionego badania hsg- "lewy jajowod drozny" jest szansa,ze teraz szybko sie uda- tym bardziej,ze podobno kontrast jeszcze udroznil ten lewy jajowod-a stwierdzil to moj ginekolog, do ktorego chodzimy prywatnie- skoro odczuwalam straszny bol, to znaczy, ze cos sie udroznilo... Myslalam, ze sie w koncu uda, ale niestety jeszcze nie teraz... Trzeba isc dalej, do przodu, nie poddawac sie... Za niecale 2 tygodnie jedziemy na spotkanie z nasza Pania instruktor- zobaczymy co nam powie, jak ...

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

Moze zaczne od poczatku; nigdy mi na mysl nie przyszlo, ze moge miec jakies problemy ginekologiczne, a tym bardziej niedrozne jajowody. Podczas pierwszej wizyty u naszego ginekologa-androloga, do ktorego jezdzimy prywatnie, padlo haslo, ze trzeba sprawdzic, czy sa drozne jajowody,bo jesli tak, mozna jakos dalej dzialac,a jesli nie,to jest tylko jedno wyjscie. Po uplywie 2 miesiecy udalo mi sie dostac do szpitala na ginekologie i mialam przeprowadzone badanie HSG- kontrast zamiast sie rozplynac, calkowicie wyplynal i nic nie dostalo sie nawet do szyjki macicy- diagnoza- polipy w szyjce i jamie macicy blokuja dostep i plyn nie chce przedostac sie dalej... Jest nadzieja, bo oto uslyszalam zapewnienia, ze po usunieciu polipow, wszystko bedzie juz dobrze- przeszkoda zostanie usunieta i bede mogla zajsc w ciaze; nie minal miesiac czasu, a ja znowu pojawilam sie w szpitalu, tym razem na pobyt 2-dniowy, bo czekala mnie histeroskopia. Troche sie balam tego zabiegu,ale w myslach wiedzialam jedno...

3 podejście z HSG, czyli badaniem drożności jajowodów...

Pierwsze moje HSG było wykonane na początku czerwca zeszłego roku, wtedy to okazało się, że kontrast się cały wylał i nic nie dotarło ani do jamy macicy, ani tym bardziej do jajowodów- była jakaś wewnętrzna przeszkoda, któa uniemożliwiała dalsze rozpłynięcie sie kontrastu- zostałam wypisana do domu i po konsultacji z moim lekarzem ginekologiem-andrologiem, do którego chodzimy prywatnie, zdecydowaliśmy, że pójdę do szpitala na histeroskopię, co zostało uczynione- zostałam poczyszczona i miało być już tylko lepiej, ale tak się nie działo; nasz "prywatny" lekarz chciał zobaczyć, jak wyjdzie teraz HSG po tym czyszczeniu, więc poszłam kolejny raz, ale się okazało, że jest obustronna niedrożność; po krótkim czasie miałam zrobione przepychanie- udrażnianie jajowodów dwutlenkiem węgla i wtedy wyszło, że przynajmniej jeden jajowód jest drożny; ale teraz do rzeczy, bo te w/w informację można przeczytać w poprzednich moich postach, więc nie będę się aż tak powtarzać... Zostało mi zlecon...

Kolejne dni "walki"...

No i mnie też dopadło choróbsko; najlepsze jest w tym, że tylko trochę bolało mnie gardło i od czasu do czasu pokaszlywałam, ale nie sądziłam, że będę miała stan zapalny gardła- no i od wczoraj jestem na antybiotykach - muszę się wykurować do wtorku, gdyż właśnie wtedy chcę jechać do szpitala na ostatnie już badanie HSG, a jak się okaże, że mam podwyższone ob, to niestety z badania nici i zostaniemy z mężem z kwitkiem odesłani do domu; więc mam ogromną nadzieję, że się uda, więc w poniedziałek idę rano na badanie krwi, a potem jedziemy na badanie czystości i po skierowanie do szpitala, a we wtorek na HSG. W międzyczasie oczywiście cały czas od początku tego cyklu zapiski wg modelu Creightona- muszę powiedzieć, że nie jest to łatwe, czasem trzeba się trochę natrudzić, żeby prawidłowo wpisać wyniki obserwacji, ale myślę, że w miarę upływu czasu nauczę się tego i nie będzie to takie trudne. Co jakiś czas dochodzą do mnie słuchy o tym, że naprotechnologia nie jest wcale taka skuteczna i pa...

Pierwszy wpis w Nowym Roku

Obraz
Oj jak dawno mnie tutaj nie było... Dostawałam maile z przypomnieniem i informacją, że dawno nic nie napisałam, ale jakoś nie było zbytnio czasu żeby usiąść przed komputerem i nabazgrać choć kilka zdań- wiadomo były święta i przygotowania, załatwianie innych spraw i tak jakoś wyszło, ale dzisiaj z racji tego, że znalazłam chwilkę chciałabym trochę nadrobić tej mojej nieobecności. W sumie wiele się nie zmieniło od mojego ostatniego wpisu, ale mamy Nowy Rok a co się z tym wiąże- nowe możliwości i realizowanie naszych marzeń, planów, postanowień.... Jeśli chodzi o nasz problem, z którym się zmagamy, w chwili obecnej niewiele się zmieniło- czekam na kolejne badanie HSG, a równocześnie z Nowym Rokiem zaczęliśmy metodę Naprotechnologii- zobaczymy, co nam zaoferuje i jakie przyniesie efekty, także już za niedługo bierzemy się za obserwację cykli i nanoszenie wyników na odpowiednie pola- metoda trochę i czaso i pracochłonna, no ale czego nie robi się dla uzyskania upragnionych dwóch kresek, a ...

Mordercza walka, jak tratwa na wezbranym morzu podczas sztormu...

Tak, to jest właśnie mordercza walka- walka bez wytchnienia... jak tratwa na wezbranym morzu, która z racji swojej bezsilności poddaje się kłębiącym falom, które niosą ją gdzie popadnie... Jak bardzo mnie wkurza, gdy mąż zachowuje się tak, jakby się nic nie działo, jakby problemu nie było i temat bezpłodności był nam zupełnie obcy- to wyjazdy integracyjne z pracy, to wyjścia z kolegami do knajpy- to wyjścia tam, to tu- a ja siedzę w domu z moimi myślami i dochodzę do wniosku, że jemu chyba nie zależy, że on totalnie olewa sprawę, że on żyje w swoim świecie, gdzie nie dopuszcza do siebie myśli, że problem bezpłodności dotyka nas bezpośrednio... złoszczę się i denerwuję... dlaczego zmaganie z niepłodnością nie dotyczy oby dwóch małżonków w takim samym stopniu- chodzi mi tutaj zarówno o sferę psychiczną, jak i fizyczną.. dlaczego to zawsze kobieta musi najbardziej cierpieć? Jak mężczyzna w sposób fizyczny odczuwa niepłodność i jej leczenie? czasem mam wrażenie, że jest to tylko leczenie j...

gorszy dzień...

Złość, gniew, wściekłość... te emocje pojawiają się w moim życiu każdego dnia z różnym nasileniem, a to wszystko za sprawą tego jednego- tego, co na dzień dzisiejszy jest dla mnie najważniejsze... Świat staje się taki obcy, a ludzie, których spotykam- irytują mnie. Jedyne myśli, jakie nadal pozostają w mojej głowie, to pragnienie posiadania dziecka- własnego dziecka. A tu porażka, za porażką, co miesiąc to samo- była nadzieja na to, że okres się nie pojawi, ale niestety- nie tym razem- nie w moim przypadku.... comiesięczne niepowodzenie... Pojawia się złość na wszystko i na wszystkich, a szczególnie na te osoby, które spodziewają się dziecka- bo im się udało, a nam nie… Pojawia się totalna bezsilność, bezradność i niemoc, której nie da się w żaden sposób zwalczyć...  Najgorsze jest to, że patrzę na to wszystko i wiem, że nie mogę nic więcej już zrobić, bo tyle kroków było już podjętych- różne badania, leki, wstawanie wcześniej rano, by zmierzyć temperaturę, konsultacje, wyrzeczenia i j...