czasem jest lepiej czasem gorzej...takie życie...

Teraz cieżkie czasy- sesja trwa, a po niej praktyka a potem upagnionewakacje- kurcze już mam tak poplanowane......tyle już mam obiecanych spotkań, wypadów, "klach":0), no i w końcu może sie spotkamy naszą paczką z technikum, bo z niektórymi to już wieki sie nie widziałam, np.z moją "widomą" koleżanką z ławki; to były czasy; ja byłam głucha, a ona ślepa:0) tak brzydko mówiąć; ja jej dyktowałam to, co było napisane na tablicy, a ona mi powtarzała pytania,notatki, które dyktował nauczyciel- w końcu siedziałyśmy w jednej ławce.....Czasem mi tego brakuje, nie jest to już to samo co na studiach..........choć też jest fajnie, ale jest poprostu inaczej.........więc spotkanie musi być- już jesteśmy nawet umówieni, ale nie znamy konkretnie dnia ani godziny.......
Wczoraj, kiedy jechaliśmy na egzamin, chyba większym stresem była sama jazda niż egzamin.....
Jechaliśmy w ekstremalnych warunkach- potworna burza- drzewa łamały sie jak zapałki; wiatr, potworna ulewa no i grad....Drogi były po szczyt kół zalane, jechaliśmy 10 km/h, a wycieraczki nie nadążały....Ale dojechaliśmy.......napisaliśmy i szczęśliwie wróciliśmy........
Ten, na którym tak bardzo mi zależy nie odzywa sie, ja zdecydowałam, ze tez sie pierwsza nie odezwę, juz tyle razy sie odezwałam jako pierwsza; proponowałam mu spotkania itd. i za każdym razem "kosz"; to bardzo boli, kiedy osoba, na której najbardziej nam zależy milczy, nie odzywa sie itd.

    Dziś byłam znowu u moich dzieciaczków; Bozę jaki ten mały jest słodki; dziś nawet długo z nim przebywałam; rano spał; potem miał buźkę umorusaną od zupki; potem raczkował między naszymi nogami, bawił sie z nami, pokazywał- chwalił sie swoimi dwoma dolnymi ząbkami; uśmiechał sie pięknie; a na dworze, kiedy przez dłuższy czas nikt go nie woził sam przykładał swoje malutkie rączki na wózeczek i sam się kołysał...a jak widział, ze nikt nie reaguje to mocniej, a potem to już był płacz żeby tylko ktoś go zaczął wozić; potem jak widział, że jego buteleczka stoi na stoliku, to wyciągał swoje paluszki po nią, ale nigdy jej nie dosięgał więc bardzo głośno się jej domagał; w końcu mu podałam i pił, potem sobie sam trzymał buteleczkę:0) kochany i słodki maluszek....Potem trzymałam go za rączki i chodził ze mną, a jak mu się znudziło to siadał i zabawiał się czymkolwiek.......
Dzieci to jednak są kochane, szczególnie takie malutkie:0)- nie rozumiem ludzi, którzy porzucają swoje dzieci, którzy sie nimi nie opiekują i wogóle...przecież one są takie piękne.....potrafią człowieka rozweselić nie jeden raz.......

Komentarze

  1. SIOSTRA bo Ci sie zachce;).3maj się cieplutko:*.Dobrze ze jesteś:*

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba już mi się zachciało :0)Ale życie chce inaczej....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...