dzień...zwykły dzień.....

Niedziela- dzień Boży przeznaczony na odpoczynek.
Dziś rano byłam na uczelni, pojechałam specjalnie po wpis, no a wykładowca sie nie zjawił- masakra- pojechałam na daremno, ale..... co to kogo obchodzi......
ten tydzień jest najgorszy- czekają mnie 3 egzaminy i to te najcięższe- boję się- ale wierzę, ze z pomocą Bożą mi się uda.....
CZas szybko biegnie.....Paweł sie nie odzywa, a tak bardzo mi na nim zależy....
Ale widocznie jemu nie tak bardzo....
Gadałam dziś z Marcinem, z kumplem ze studiów, który wpadł mi w oko juz na pierwszym naszym spotkaniu w szkole; nie powiem; jest fajny, ale od kiedy poznałam Pawła to jakoś Paweł staje się dla mnie najważniejszy- choć nie wiem już jak mam Go zdobyć....
Z Marcinem chodziło o to, że miałam jutro jechać na uczelnię a nie miałam jak, no i pierwsza myśl- zadzwonić do Marcina i zapytać czy nie jedzie, kiedy mi odpisał zadzwoniłam do niego i kiedy zapytałam czy mógłby jutro przyskoczyć do mnie po mój indeks powiedział, ze nie ma sprawy:), a potem powiedział jeszcze, ze dobrze znów mnie słyszeć i że fajnie, że możemy znowu ze sobą pogadać:)zatkało mnie, ale w sumie nie wiem co mam teraz robić.....Jak nie ma, to nie ma nikogo, a jak już jest to pojawia się następny i wogóle........ Myślę dużo o Pawle, ale boje się, ze im więcej będę do niego pisać smsów i dawać sygnałki, to się do mnie zrazi i pomyśli sobie, ze jestem nachalna.......dziwne to jest..,.."dziwny jest ten świat......"jak śpiewał nieżyjący już piosenkarz Czesław Niemen......
A na zakończenie dnia, pojawił sie u nas mój "były":0)- chłopak, który kiedyś mi sie podobał i wogóle wiadomo:0) przyjechał z Anglii po żone i po córeczkę i w tym tygodniu wylatują i wrócą pod koniec tego roku:0( Ta mała jest taka kochana.....
Fajnie się mają....I tak sobie czasem myślę, że szkoda, że to ja nie jestem na miejscu jego żony........Ale ......było by tamto, a nie byłoby wielu innych rzeczy; np. nie zaczęłabym studiować itd. itp. zawsze są jakieś plusy i minusy......
Coraz bardziej zaczynam przywiązywać sie do dzieci, szczególnie takich malutkich- rocznych, miesięcznych, półtorarocznych.....one są takie kochane......Moim marzeniem wogóle było- nadal jest pomagać malutkim dzieciom z Domów Dziecka- dawać im to, czego nigdy nie doświadczyli, dać im miłość, radość, szczęście, ciepło, opiekę, której potrzebują, a przede wszystkim być z nimi, by czuły się potzrzebne, chciane, nie odrzucone....
takie jest jedno z moich marzeń; kocham dzieciaki......i nie widzę życia bez nich......one wnoszą w moje życie wiele radości i choć jeszcze nie mam swoich, to inne dzieci również sprawiają mi radość.....a kiedy widzę dzieci porzucone, zaniedbane, bite przez własnych rodziców itd. serce mi pęka; ile bym dała, by uratować każdą małą istotkę; by dać im cząstkę siebie..... I  moje serce by było radosne, ze  jest ktoś, kto potrzebuję mojej miłości  i serce dzieciaczka było by radosne, ze jest ktoś, kto go kocha......Jakie to piękne........to jedno z moich najpiekniejszych marzeń-bo moim zadaniem jest dawać innym, nie tylko brać, nie tylko samemu być szczęśliwym, radosnym, ale dawać szczęśćie, radość innym......
tak to jest....czas pokaże jak będzie dalej.......Oby Bóg pomógł mi w zrealizowaniu moich marzeń- wiem, ze bez Niego nic nie mogę sama zrobić, bo wszystko co mam to Jego zasługa......i stale Mu za to dziękuję, że jestem właśnie w tym miejscu, w tym czasie.........
Czas pokaże co będzie dalej.....jak potoczą sie moje losy......
Dobrej nocy życzę......3-majcie się

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...