03.06.2011

  "Kochaj siebie. Tak naprawdę przecież każdy z nas ma tylko siebie za najwierniejszego przyjaciela"- Beata Pawlikowska


Piątek- 3 dzień czerwca; dziś jakoś źle się czułam; w nocy wstawałam kilka razy, co chwilę się budziłam:0( i o 8 rano byłam już na nogach; było mi niedobrze, źle się czułam , a moje podbrzusze tak bolało, że myślałam, że zwariuję, ale co zrobić taki to już jest żywot- kobiety....
Wzięłam tabletkę p/bólową, wypiłam 2 szklanki mięty, posmarowałam brzuch alpą i się położyłam... Ból nie pozwalał mi zasnąć, więc leżałam z zamkniętymi oczami i nie wiem kiedy udało mi się w końcu na chwilkę zdrzemnąć. Po krótkiej drzemce, wymioty ustąpiły,ale brzuch nie do końca...
Chwilę tak poleżałam, potem trochę poczytałam, poszukałam na Internecie informację na temat kursów i szkoleń- napisałam do kilku Instytucji zajmujących się ich organizacją; w poniedziałek muszę podjechać do Urzędu Pracy- dowiedzieć się szczegółów. Coś ze sobą trzeba robić:))
Później poszłam na chwilę na świeże powietrze- kilka głębszych wdechów- terapia oddechem:)) ale brzuch nadal pobolewał...
Mama poprosiła mnie wczoraj bym zerwała, przepatrzyła i wymyła miętę więc to powoli, na spokojnie robiłam....
Potem poobierałam warzywa i zrobiłam zupę...przygotowałam obiadek i się na chwilę znowu położyłam.
Za oknem słychać było trzaski grzmotów i na granatowym niebie, widać było gdzieniegdzie rozświetlony pasek błyskawicy. Przyszła burza, ale tak, jak szybko przyszła, tak szybko sobie poszła.
Wstałam wypiłam kolejną filiżankę melisy i zjadłam kolejną tabletkę. Ale nadal byłam jakaś taka słaba. Trochę poczytałam, porobiłam kilka ćwiczeń z angielskiego....
Teraz jest późno- ale chyba tabletki i herbatka podziałały- nic na szczęście mnie nie boli-jaka ulga:))
              Przez jakiś czas obserwowałam mojego sąsiada- nie jakoś tak specjalnie- akurat okno w moim pokoju wychodzi na jego ogród; więc doskonale widziałam co tam porabia- przywiózł sobie węgiel i go ściepował, ale w sumie nie o tym mam mówić- jest on "starym" kawalerem- ma prawie 40 lat i nadal jest sam; mieszka sam w domu; kiedyś mieszkał z babcią, ale już od kilku dobrych lat mieszka sam; czasem odwiedza go siostra oraz mama, ale tak na co dzień jest sam- po pracy musi sobie sam ugotować obiad, nie ma nawet do kogo się odezwać; fajny facet i bardzo robotny- sam sobie koło domku robi; jest bardzo dokładny; szkoda takich ludzi, bo pewnie bardzo by chcieli mieć kogoś przy swoim boku, a to nie jest takie proste....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...