30 kwietnia

I oto nadszedł ostatni dzień kwietnia; jak ten czas szybko leci, ani człowiek się nie obejrzy, a już kończy się miesiąc, który nie tak dawno się rozpoczął... Generalnie dużo się dzieje, a tak de facto jesteśmy w tym samym miejscu...

Przeszło tydzień temu, jak już ostatnio pisałam byliśmy u androloga; pamiętam, że kiedy wróciliśmy do domu i położyłam się do łóżka, do moich oczu zaczęły napływać łzy, kiedy mąż zauważył, że płaczę, przytulił mnie do siebie, zaczął obcierać moje łzy i mówił, że mam się nie martwić, że na pewno wszystko się dobrze skończy... Gdybym miała tylko taką pewność, nie uroniła bym ani jednej łzy..., ale w chwili obecnej tak ciężko je powstrzymać.... Czekanie na wyniki badań i pytanie- co dalej? co będzie, gdy nie wyjdą one takie, jakie powinny być? Jeszcze nigdy nie czułam się aż tak źle; kiedy widzę i słyszę, że osoby, które brały ślub w tym samym czasie co my lub trochę później- lada dzień będą rodzicami, a my.... ? My, nadal jesteśmy w punkcie wyjścia.. A przecież na początku naszej wspólnej drogi zapowiadało się tak pięknie- plany, marzenia.. nie chcieliśmy decyzji o dziecku odkładać na późniejszy termin- od samego początku naszego małżeństwa, byliśmy nastawieni na starania o dzidziusia- właśnie najgorsze to jest chyba to, jak człowiek ma wszystko tak poplanowane- bo jak widać na naszym przykładzie, nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli i nawet jeśli wydaje się nam, że jesteśmy już gotowi- zdecydowani- pragniemy czegoś bardzo i z utęsknieniem na to czekamy nie zawsze to osiągamy....

Na pozór mogło by się wydawać, że jesteśmy szczęśliwą rodziną- znaczy się małżeństwem- myślę, że ktoś, kto "patrzy" na nas z zewnątrz sądzi, że my to jesteśmy szczęściarze, że mamy tak wiele i to nie z pomocą żadnego kredytu- mamy gdzie mieszkać, mamy prace... Cieszę się z tego, co osiągnęliśmy, co mamy, ale do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze kogoś; kogoś, kto po części będzie mną, a po części moim mężem- owocu naszej miłości... Z utęsknieniem na to czekamy- jest iskierka nadziei- poniekąd pierwsze kroki poczynione w tym kierunku- bo znaleźliśmy w końcu kogoś, kto będzie umiał nam pomóc- nie jest powiedziane, że finał na pewno będzie szczęśliwy, ale kto wie- trzeba wierzyć, że się uda, bo wiara czyni cuda....

Dzisiaj dowiedziałam się, że znajomi, którzy mają 10-letni staż małżeński, spodziewają się dziecka.. Z tego co wiem, to do tej pory nie chcieli mieć dzieci, bo stawiali na karierę, rozwój osobisty i zawodowy, zwiedzanie świata i na mnóstwo innych rzeczy i mówili, że do szczęścia nie są im potrzebne nieprzespane noce, pieluchy, kolki itp. Najbardziej nie mogę zrozumieć tego, że tam, gdzie czeka się z utęsknieniem na dziecko, zawsze coś jest nie tak, a tam, gdzie dziecko nie jest mile widziane pojawia się bez problemu..Nie umiem sobie tego wyjaśnić, jedyne co, to po prostu mówię sobie, że tak to jest, bo los jest przekorny...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...