Rozszarpana na kawalki...

Jak tak mozna? Nie,to nie prawda, to tylko zly sen... Pamietam, jak jakis czas temu podczas jednej z rozmow z moja tesciowa, mowilam: " Ja tam jestem za mojego meza pewna i wiem, ze nigdy nie zrobi zadnej glupoty zwiazanej z naszym malzenstwem", zapieralam sie, bo bylam tego pewna na 100%, a tesciowa mowila: "Ja bym nie miala takiej pewnosci, jaka Ty masz. Nigdy nie wiesz, jak bedzie...", ale ja dalej mowilam- nie mamo, on do takich rzeczy nie jest zdolny"... " obys miala racje i w sumie tak powinno byc, ale wiesz..."..  Nie musialam dlugo czekac, od dluzszego juz czasu zauwazylam, ze cos jest nie tak z moim mezem, ze jakos tak dziwnie sie zachowuje, zrobil sie nerwowy itd., przez swieta powiedzialam mu o tym i zapytalam co sie dzieje, lecz zapewnial mnie, ze wszystko jest w porzadku, a jak sie teraz okazuje, nie bylo w porzadku i w ogole nie bylo fair w stosunku do mnie...  Kilka dni temu dzwonil na jego telefon jakis nieznany numer ( do tej pory bez problemu odbieral) i przy mnie mowi, ze nie bedzie odbieral, bo nie zna tego numeru, a doskonale wiedzial o co chodzi i mi to juz dalo do myslenia.... Wtedy tez pokazywal mi cos na telefonie i przed oczami mignal mi sms od jak to sobie zapisal Ew, ale jechal dalej a ja sie temu nie przygladalam, lecz w pamieci mi to zostalo, bo zawsze zapisuje sobie numery calym imieniem albo dopisuje nazwisko, ale nigdy nie zapisywal w taki oto sposob- znowu dalo mi to do myslenia...przed wczoraj zepsul swoj telefon i poprosil mnie, bym dala mu moj drugi- taki zastepczy, ktorego na codzien tez sobie uzywam; wczoraj kiedy wrocilam z pracy, jakos mimochodem siegnelam po ten    drugi telefon zapominajac o tym, ze jest tam karta mojego meza- przegladam telefon i sie natknelam na znowu na smsy i polaczenia od Ew- a w wiadomosciach m.in. teksty: skarbie, kochanie... We mnie zawralo, myslalam, ze rozszarpie meza na kawalki,bo nie byly to tylko smsy wyslane do niego- on takze tej osobie odpisywal... Wpadlam w szal i pytam go czy kogos ma,on mowi,ze nie, mowie mu zeby nie klamal,bo i tak wystarczajaco mnie juz od dluzszego czasu oklamuje, wtedy zaczal cos tam mowic, ale u tak cos czuje, ze nie wszystko mi powiedzial... Lecialy potoki bardzo przydkich slow w jego kierunku, ja sie cala trzeslam nie mogac sie uspokoic.. w koncu mi mowi, ze to trwa juz miesiac, ze to ona zaczela do niego wypisywac, ale przeciez on ma zone... Nie potrafie tego zrozumiec dlaczego w ogole zaczal jej odpisywac i sie wciagnal w to, kto wie co jeszcze pisali, mowili, robili- niestety i tak wszystkiego sie nie dowiem. Powiedzialam jedno, ze nigdy mu tego nie wybacze- przede wszystkim tego,ze nie byl ze mna szczery, ze mnie oklamywal no i ze szukal innej kobiety, dziewczyny jak ma zone... Dalam ultimatum- jeszcze jedna taka sytuacja, a skladam pozew o rozwod, bo nie zniose czegos takiego...

Kto wie, jak dalej by sie to rozwinelo, gdybym tego sama nie zauwazyla, az boje sie pomyslec jakby sie to moglo skonczyc... Boze... Jak moglam sie tak pomylic co do mojego meza? Jak moglam w zaparte twierdzic, ze on do takich rzeczy nie bedzie zdolny? Jak moglam...

Zamiast zrozumienia i wsparcia w walce " o dziecko", dostaje kolejny cios prosto w serce...

Komentarze

  1. Nie wiem co powiedzieć. Chyba żadne słowa nie będą teraz właściwymi...
    Napiszę po prostu - przytulam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje za slowa otuchy, nie moge sie jakos pozbierac po tym wszystkim- duzo sie tego nazbieralo- nieplodnosc, teraz wybryki mojego meza.. oh, zycie... Dlaczego tak dajesz mi w dupe??

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...