Bycie matką... chrzestną...

Niestety jak na razie, dane mi jest tylko bycie matką chrzestną. Z początkiem bieżącego roku, miałam propozycję zostania matką chrzestną po raz drugi. Dwie propozycje zostania matką chrzestną, to coś co nie tak często się zdarza i można by powiedzieć, że spotkał mnie wielki zaszczyt, a skoro na razie nie mogę zostać taką prawdziwą matką- matką mojego/ moich dzieci, to bardzo się cieszę, że mogę "pełnić" taką wspaniałą funkcję jaką jest "matkowanie" chrześniaczce. Jak już jakiś czas temu pisałam, jestem matką chrzestną tylko raz- a główny wpływ na to miało to, że mieszkamy przeszło 300 km od siebie i wiem, że w takiej sytuacji nie była bym matką chrzestną na "pełnym etacie", a po 2, moje chrześniaczki były by z tego samego wieku, więc byłby problem np. z I Komunią, gdyby okazało się, że były by w tych samych terminach. Nie łatwo było mi odmówić, pamiętam jak biłam się z myślami i co jakiś czas w mojej głowie pojawiały się myśli: "Agata, dasz radę, przecież kochasz dzieci, a skoro rodzice tego dziecka Cię wybrali, to widocznie byłaś najodpowiedniejszą kandydatką na to "stanowisko", bo przecież mogli wybrać kogoś, kto mieszka o wiele bliżej..." Już chciałam zdecydować się na tak- już moje serce zaczynało szybciej bić z ekscytacji, że będę matką chrzestną, ale z drugiej strony na ziemie sprowadzały mnie fakty; "przepraszam bardzo, ale niestety nie dam rady"- wydusiłam w końcu te słowa do mojego kuzyna, który powiedział mi, że oni pomyśleli o mnie, jak jego żona była jeszcze w ciąży- że bardzo by chcieli, żeby ich dziecko miało taką matkę chrzestną- nie wiem czym sobie zasłużyłam, na prawdę nie wiem, ale miło się słucha takich słów, bo wtedy człowiek widzi, że jest komuś potrzebny i bliski; wie, że ktoś może mu zaufać...
Jestem matką chrzestną jeden raz- i staram się wykonywać te "zadanie", najlepiej jak potrafię.  Zawsze kiedy widzę moją małą chrześnicę, wycałuję ją od stóp do głów; chwytam ją za te małe, zgrabne paluszki, smyram po sterczących aksamitnych włoskach, patrze z jaką precyzją i skupieniem obserwuje otaczający ją świat, słucham jak próbuje wypowiadać swoje pierwsze sylaby... To ona sprawia, że moje cierpienia i bóle nie są odczuwane aż tak bardzo, nie mówiąc nic, potrafi człowieka rozbawić, poprawić mu humor, to ona sprawia, że moja- nasza niepłodność nie doskwiera mi aż tak bardzo, jest taką moją małą iskierką nadziei, która sprawia, że nawet pochmurny dzień nie jest najgorszy... Na telefonie 3/4 mojej galerii, to zdjęcia małej... cóż- zawróciła mi w głowie... Ostatnio miałam okazję się nią opiekować- kiedy była po szczepionce, a jej rodzice chcieli jechać na zakupy i przywieźli mi ją- opiekowałam się nią 3, czy 4 godziny- wiadomo przejmuje w tym czasie wszystkie ich obowiązki- karmienie, przewijanie, usypianie... kiedy była jeszcze młodsza, czasem jak miałam wolny dzień, to brałam ją do siebie- był spacer, były zabawy, drzemka... Zdaje sobie sprawę z tego, że gdybym miała swoje dziecko, to tej małej nie poświęcałabym aż tak wiele czasu- z wiadomych względów... bycie matką chrzestną, to coś pięknego; wspaniałe doświadczenie..
To tak tyle, jeśli chodzi o "matkowanie"....

"W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca."


Jeśli chodzi o nasze sprawy, to mąż dostał dziś telefon z informacją, że 11 grudnia ma się wstawić w klinice, gdzie czeka go zabieg; mam nadzieję, że po tym, jak ręką odjął ( wiadomo- czas rekonwalescencji musi też być)- wszystko będzie już tak, jak powinno być i wejdziemy w Nowy Rok z lepszymi perspektywami na przyszłość; ważne, że coś się dzieje....

Komentarze

  1. Najważniejsze, że coś rusza. Najpierw zabieg,a później będzie już z górki☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wykryto u Was przyczynę i tak szybko zostanie ona wyeliminowana. Życzę Wam, aby zabieg się udał a marzenie o dziecku się spełniło. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miejmy nadzieję, że po zabiegu będzie już tylko " z górki" i że nic innego się nie "przypałęta"...
    Marysiu- dziękuję Ci za słowa otuchy, za trzymanie za nas kciuków:0) wszystkim dziękuje za wsparcie i dobre słowa

    OdpowiedzUsuń
  4. szacun za to, że odmówiłaś, bo utarło się, że "dzieciom się nie odmawia", ale prawda jest taka, że po co chrzestna/chrzestny, który widzi dziecko tylko na większych imprezach rodzinnych. Najlepszym prezentem jakie dziecko może otrzymać to poświęcony mu czas, nie dron. Kiedyś to zrozumie, choć na początku może mieć focha;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...