Posty

Mordercza walka, jak tratwa na wezbranym morzu podczas sztormu...

Tak, to jest właśnie mordercza walka- walka bez wytchnienia... jak tratwa na wezbranym morzu, która z racji swojej bezsilności poddaje się kłębiącym falom, które niosą ją gdzie popadnie... Jak bardzo mnie wkurza, gdy mąż zachowuje się tak, jakby się nic nie działo, jakby problemu nie było i temat bezpłodności był nam zupełnie obcy- to wyjazdy integracyjne z pracy, to wyjścia z kolegami do knajpy- to wyjścia tam, to tu- a ja siedzę w domu z moimi myślami i dochodzę do wniosku, że jemu chyba nie zależy, że on totalnie olewa sprawę, że on żyje w swoim świecie, gdzie nie dopuszcza do siebie myśli, że problem bezpłodności dotyka nas bezpośrednio... złoszczę się i denerwuję... dlaczego zmaganie z niepłodnością nie dotyczy oby dwóch małżonków w takim samym stopniu- chodzi mi tutaj zarówno o sferę psychiczną, jak i fizyczną.. dlaczego to zawsze kobieta musi najbardziej cierpieć? Jak mężczyzna w sposób fizyczny odczuwa niepłodność i jej leczenie? czasem mam wrażenie, że jest to tylko leczenie j...

gorszy dzień...

Złość, gniew, wściekłość... te emocje pojawiają się w moim życiu każdego dnia z różnym nasileniem, a to wszystko za sprawą tego jednego- tego, co na dzień dzisiejszy jest dla mnie najważniejsze... Świat staje się taki obcy, a ludzie, których spotykam- irytują mnie. Jedyne myśli, jakie nadal pozostają w mojej głowie, to pragnienie posiadania dziecka- własnego dziecka. A tu porażka, za porażką, co miesiąc to samo- była nadzieja na to, że okres się nie pojawi, ale niestety- nie tym razem- nie w moim przypadku.... comiesięczne niepowodzenie... Pojawia się złość na wszystko i na wszystkich, a szczególnie na te osoby, które spodziewają się dziecka- bo im się udało, a nam nie… Pojawia się totalna bezsilność, bezradność i niemoc, której nie da się w żaden sposób zwalczyć...  Najgorsze jest to, że patrzę na to wszystko i wiem, że nie mogę nic więcej już zrobić, bo tyle kroków było już podjętych- różne badania, leki, wstawanie wcześniej rano, by zmierzyć temperaturę, konsultacje, wyrzeczenia i j...

Ten cykl spisany na straty...

W tym cyklu nadzieja umarła... Zwieńczeniem wstrzyknięcia 2 zastrzyków z pregnylu i monitorowania rosnącego pęcherzyka Graffa będzie prawdopodobnie miesiączka. Choć te wszystkie objawy raczej wydawały mi się zwiastunem czegoś zupełnie innego, no ale cóż- nie tym razem... W 20 dniu cyklu zrobiłam badanie poziomu progesteronu i wyszedł jeszcze niższy niż ostatnio-wynik ten mnie podłamał, bo liczyłam na coś innego. Od  tego też dnia zaczęłam aplikację luteiny dopochwowo co 12 godzin. Znowu z jednej strony trochę się cieszę, bo przynajmniej wiadomo w jakim kierunku działać, żeby szło ku dobremu-  mam za duży poziom prolaktyny oraz za niski poziom progesteronu- prolaktynę zbijam bromergonem już od maja, natomiast progesteron od kilku dni- zobaczymy jak to dalej będzie; są takie pary i małżeństwa, które również starają się o dziecko, ale wyniki badań, które wykonują nie wskazują żadnych odchyleń od normy, no i wtedy jest niepłodność idiopatyczna, czyli niewiadomego pochodzenia- w takim przyp...

walczymy dalej i czekamy na cud ....

Byłam dziś na usg, ponieważ w czwartek miałam podany drugi zastrzyk z pregnylu- niestety na pierwszy chyba organizm nie zareagował... Kiedy w czwartek rano byłam na usg pęcherzyk nie był pęknięty, natomiast dzisiaj nie było już po nim śladu. Siedząc w poczekalni i czekając na to, aż zza drzwi gabinetu lekarskiego będzie rozbrzmiewać moje nazwisko, przysłuchiwałam się rozmowie telefonicznej kobiety może w wieku podobnym do mojego lub trochę ode mnie starszej- najpierw rozmawiała ze swoją matką i poprosiła ją żeby dała do telefonu jej pierwsze dziecko dziewczynkę i kazała swojej matce obserwować reakcję dziecka- - Wiki- będziesz niepocieszona, będziesz miała braciszka, a nie tak, jak chciałaś siostrzyczkę, ale nie martw się, bracia też są fajni w przyszłości będzie Cię bronił przed tymi, co będą Ci dokuczać... Rozmowa się skończyła, a kobieta siedząca koło rejestracji wykonała drugi telefon- na początku złożyła życzenia a potem rzekła - mam dla Ciebie wspaniały prezent urodzinowy- będzie...

Nie odkładamy decyzji na potem!

  "...chwycić dłoń Boga i walczyć o swoje marzenia, wierząc, że ich spełnienie dokona się zawsze we właściwym momencie...."   W ostatnim czasie, będąc na niedzielnej mszy św. miałam dwukrotnie okazję usłyszeć list pasterski, który troszkę mnie poruszył- mianowicie, była w nim mowa o małżeństwie, o rodzinie, o niepłodności, ale to, co najbardziej mnie w nim poruszyło to to, że większość małżeństw odkłada podjęcie decyzji o dzieciach na późniejszy czas... Powiem tak, może jest garstka takich osób, które faktycznie odkładają swoje rodzicielstwo na potem, a najpierw chcą "pozałatwiać" wiele innych- ważniejszych spraw- ale myślę, że takich osób jest  na prawdę niewiele; coraz częściej się słyszy, że niepłodność stała się jedną z najpopularniejszych chorób cywilizacyjnych w obecnym stuleciu; dlaczego  kościół mówi, że ludzie odkładają decyzję o rodzicielstwie na później?-nie rozumiem tego i śmiem twierdzić, że kościół- księża nie zdają sobie sprawy z powagi problemu, jaki...

Walka w pojedynkę....

"Kochani, chcieliśmy wam powiedzieć, że staramy się o dziecko, ale w tej chwili mamy z tym pewien problem, leczymy się. Jak nas kochacie, to się módlcie albo trzymajcie kciuki, ale nie pytajcie nas o to, bo to dla nas trudne". Śledząc jedną z bardzo wielu przejrzanych w ostatnim czasie stron internetowych związanych z niepłodnością, natknęłam się na taki bardzo fajny cytat, który pozwoliłam sobie wkleić na samym początku mojego postu. Gdziekolwiek jestem, nie mogę się w ogóle skupić- mam problem i myślę tylko o nim.... W pracy robię dobrą minę do złej gry- uśmiecham się mimo tego, że w sercu czuję ból, ale przecież nie można inaczej- nie będę każdemu tłumaczyć o co chodzi- każdy ma jakieś problemy- jedni większe, drudzy mniejsze... im mniej osób wie o naszym problemie, tym lepiej- (chodzi mi tutaj głównie o znajomych i o rodzinę- bo wiadomo, że łatwiej nam wygadać się obcym niż swoim)... Czasem się zastanawiam nad tym, dlaczego mi aż tak bardzo zależy? dlaczego nie należę do ...

Niemoc...

Są takie dni, kiedy jestem w totalnej rozsypce i boję się, że wystarczy tak niewiele, bym całkowicie się rozsypała... Czasem nie daję już rady, czuję, że to wszystko dzieję się bez mojego udziału- gdzieś tam, gdzie ja się nie liczę, gdzie Bóg mnie nie zauważa.. czasem te wszystkie moje wyrzeczenia, badania, wizyty u lekarza wydają mi się takie bezsensowne i  wydaje mi się, że niczemu nie służą, a są tylko wypełniaczem mojego czasu.... Czuję się podle... I to z dwóch powodów- jeden- wiadomo, a drugi- kiedy mąż zwyczajnie chce się przytulić, pobyć ze mną, chce dać mi trochę czułości, ja się odsuwam, nie potrafię być szczęśliwa, kiedy wiem, że to, na co tak bardzo czekamy jest niemożliwe... W moim sercu pojawiły się kolejne rany, które krwawią i to bardzo mocno- kolejne nowinki o ciążach znajomych, jak ostry nóż przeszywają moje serducho... a ono bardzo mocno krwawi... to takie straszne... Nie potrafię się cieszyć, słowo "gratulacje" nie może mi przejść przez usta- walczę z tym,...

Czy każdy ma prawo do spełnienia swoich marzeń?

Jedni mogą wszystko, drudzy niewiele... Ostatnio tak rozważałam kwestie związane z tym, co człowiek może osiągnąć, jakie marzenia i plany zrealizować... Zauważyłam, że "walka" o spełnienie niektórych i to wcale nie jakichś nie wiadomo skąd wziętych i wyuzdanych marzeń jest bardzo trudna... Wiem, ktoś może powiedzieć- dla chcącego nic trudnego, ale to akurat nie sprawdza się w każdym przypadku. Dla większości ludzi to, co dla nas (dla mnie i mojego męża) jest wielkim- najważniejszym marzeniem- dla nich jest codziennością, o którą nie musieli zbytnio "walczyć", ani nazwać tego marzeniem, bo przyszło to tak "po prostu", bo przecież taka kolej rzeczy, jak ktoś bierze ślub lub planuje żyć z drugą osobą, to kolejnym jakby etapem są dzieci- może nie dla wszystkich, bo sami wiemy, że są i tacy, którzy nie znajdują miejsca w swoim życiu na własne dzieci, bo ważniejsza jest dla nich kariera, podróże, czy jeszcze inne rzeczy. Czasem sobie myślę, że nie każdy ma prawo...

Kiedy zaczniemy normalnie żyć?!

I już po wakacjach i już po urlopie, znowu szara rzeczywistość... Poprzez te problemy, jakie stanęły na naszej drodze, zaczęłam patrzeć na życie z innej strony, bo teraz wiem, że życie nie jest takie, jak byśmy chcieli, a marzenia nie wszystkie dają się spełnić, a przynajmniej wtedy, kiedy my bardzo tego chcemy... bo im bardziej się czegoś pragnie, to staje się to bardziej nieosiągalne... Życie ludzi walczących o własne dziecko wygląda całkiem inaczej niż tych, u których wszystko przychodzi z taką łatwością- na wyciągniecie ręki. Dobrze ktoś zauważył, że tam gdzie ludzie "walczą" o swoje dziecko, tam nie ma miejsca na spontaniczność, przyjemności itp., liczą się tylko wizyty u lekarza, wyliczanie odpowiednich dni, obserwacja cykli, sterty zażywanych leków i wiele wyrzeczeń... Nie liczy się nic, poza jednym; człowiek zmienia swoje myślenie, bo o to nic bardziej się nie liczy niż właśnie ta nasza walka i myśli, a może właśnie teraz się uda... Nadzieje i bolesne rozczarowania......

najważniejsze, a niemożliwe...

...Najgorsze są wieczory albo te chwile, w których jestem sama- wtedy wszystko kręci się wokół jednego tematu.. rzadko kiedy udaje mi się powstrzymać łzy... wczoraj byłam na spowiedzi i też bez płaczu się nie obeszło, bo kiedy schodzę na temat mojej płodności, wtedy te słowa wypowiedziane przez Panią doktor w ten feralny dzień  brzmiące jak najgorszy wyrok dźwięczą w mojej głowie... nie mogę- nie jestem w stanie ich wymazać z pamięci...Nie da się tak po prostu o tym zapomnieć- tak, jakby nic się nie stało... Dlatego mocno wierzę w to, że za wstawiennictwem św, Judy Tadeusza, Św. Rity oraz Św. Dominika uda mi się wyprosić- wybłagać Boga o to, "czego"- kogo najbardziej nam do szczęścia brakuje- generalnie mamy wszystko, tylko tego jednego nadal brakuje- najważniejszego- na tę chwilę jest to nasze największe marzenie do spełnienia, jeszcze kilka lat temu nie myślałam, że będzie ono takie nieosiągalne... Ksiądz również powtórzył słowa: 'Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych; mó...

A życie toczy się dalej...

Nie minęło wiele czasu, kiedy dotarła do mnie chyba najgorsza wiadomość, że niestety z medycznego punktu widzenia nie mam szansy na własne dziecko... Czasem tak sobie po cichu myślę, że Ty Boże nie mogłeś wymyślić gorszej "kary" dla mnie- ja wiem, że przecież Bóg nas nie karze, ale to, co mnie/nas spotkało jest jak kara, bo oto nie mamy szansy, tak jak większość osób, by w sposób naturalny zajść w ciąże. Przed nami dylemat in vitro, czy adopcja? Ciężki i bardzo trudny wybór, którego się bardzo boję; jeszcze nie tak dawno byłam wręcz przeciwniczką in vitro, bo nie myślałam, że problem w przyszłości będzie mnie dotyczył... Nie zdawałam sobie sprawy, że ja będę jedną z tych nielicznych kobiet, które nie mogą urodzić własnego dziecka.... Ciężki to temat, a mogą mnie zrozumieć tylko te kobiety, co przez to przeszły, bo te kobiety, które nie mają i nigdy nie chciały dziecka, nie są w stanie zrozumieć rangi cierpienia i bólu rozrywającego moje serce... Generalnie na razie nie rozmaw...

Bardzo trudny i ciężki czas...

" Droga jest bardzo trudna. Tak, jak wspinaczka - wyczerpująca, pozbawiająca nas wszelkiej energii. Czasami traci się wiarę w jej sens, wiarę w to, że kiedyś osią gnie się szczyt.   Kamienie ranią stopy...." Smutek, żal, rozpacz, łzy... diagnoza okazała się wyrokiem; kiedy człowiek dowiaduje się, że niestety sprawdziły się najgorsze przypuszczenia, to czuje się tak, jakby dowiedział się o nieuleczalnej chorobie nowotworowej... Tak bardzo wierzyłam w to, że będzie wszystko dobrze; że się uda... była nadzieja, która teraz powoli gaśnie... Najgorsze jest to, że traci się sens życia, bo oto najważniejsze marzenie legło w gruzach... Na okrągło w mojej głowie kotłują się myśli.. Boje się przyszłości, tego czym jeszcze zaskoczy mnie życie, bo przecież " w  marzeniach miało być lepiej... ". Niestety nie da się ciągle udawać, że wszystko jest ok, że nic się nie dzieje- nie da się ciągle robić "dobrej miny do złej gry"- nie da się wyłączyć myślenia i udawać, że nas ...

Ból rozszarpujący serce...

Bardzo dawno mnie tutaj nie było, więc nie wiem od czego mam zacząć, a działo się w tym czasie dosyć wiele rzeczy. Może zacznę od początku. W czerwcu na samym jego początku miałam robione w szpitalu to badanie HSG, o którym już wcześniej wspominałam, jako że nic z niego nie wyszło, zostało mi zlecone inne badanie- histeroskopia, która miała pokazać w czym tkwi przyczyna tego, że kontrast się wylał; 30 czerwca byłam ponownie w szpitalu i podczas histeroskopii zostały mi usunięte polipy, których było od groma. Po tym zeskrobaniu pierwsza miesiączka, którą dostałam była raczej jak takie plamienia, gdyż kiedy porównuję ją z moimi dotychczasowymi miesiączkami to mogę powiedzieć, że teraz to ja mam plamienia, a nie jak przedtem skrzepy, strach przed wyjściem z domu podczas okresu, straszne bóle podbrzusza itd. Od maja zażywam bromergon, który bardzo fajnie pozwala mi się pozbyć znp, co też było dla mnie udręką... W szpitalu kiedy wychodziłam do domu powiedziano mi, że przyczyna została usuni...

Deszczowa niedziela

Za oknem pogoda nas nie rozpieszcza- typowa depresyjna aura, która powoduje, że człowiekowi nic się nie chce lub odechciewa się tego, co chciał jeszcze zrobić.... Pada, jest zimno- człowiekowi nawet nie chce się wychodzić z domu, bo w taką pogodę, to " psa z kulawą nogą żal wygonić"... W takich chwilach człowiek zaczyna się zastanawiać nad wszystkim, kłęby myśli wirują w naszych umysłach - człowiek się nad wszystkim zastanawia- co będzie, jak dalej się wszystko potoczy... Chciało by się żeby szczęście trwało wiecznie i nigdy nas nie opuszczało, ale niestety - nigdy nie jest idealnie, zawsze coś sprawi, że nasz poziom zadowolenia z życia gwałtownie spada; niby miało być dobrze; te plany, naiwne marzenia że po ślubie będzie o wiele lepiej, że będzie łatwiej, a znowu w nasze małżeństwo wdzierają się niechciane problemy, których przecież miało nie być- jednym z nich jest czekanie na kolejne badanie, a raczej bardziej na wynik, który powie, co jest nie tak - jak wszystko pójdzie p...

"Bóg kończy to, co zaczęliśmy..."

"Są takie chwile w życiu, kiedy dajesz z siebie wszystko, ale to nadal za mało. Nie ma szczęśliwego zakończenia (...) Bóg kończy to, co zaczęliśmy w sposób, który czasem pozostaje dla nas tajemnicą. Tej tajemnicy nie możemy poznać- musimy się z nią pogodzić..."

"Kiedy tak bardzo się chce, a nie można..."

"Co miesiąc płaczę, jak się nie uda- to jest straszne uczucie, kiedy tak bardzo się chce, a nie można. Kiedy nie ma się na to wpływu, a bezsilność dobija. Tysiące pytań: Dlaczego? Co jest nie tak? Kiedy się uda? A przede wszystkim: Czy w ogóle? Bo gdyby choć była taka pewność, że za jakiś czas uda się zajść w ciąże, to inaczej można by na to spojrzeć. A teraz jest ciągła niepewność (...)   Najgorsze są momenty, gdy ktoś pyta: "Kiedy? No bo już czas". Ja wiem, że już czas, ale co mam zrobić? Uśmiecham się głupio, nie każdemu przecież będę tłumaczyć, że nie wychodzi. (...)                                                                                                                            "No cóż, życie toczy się dalej. Tylko dlaczego zaczyna w nim czegoś brakować". fr. z książki P.  Katarzyny Jarosz  pt.: "Czekając na dziecko" Celowo przytoczyłam fragmenty z książki Pani Katarzyny Jarosz, które najbardziej oddają to, co czują osoby, które z utę...

Trudny okres wyczekiwania...

"Życie jest jak kolejka górska, czasem zbiera ci się na wymioty. Ale musisz wierzyć że dalej będzie lepiej.                                                                                                              Czerp siłę z przeciwności losu. Wierz mimo niesprzyjających prognoz. Wierz mimo swoich wątpliwości. Wierz mimo wszystko..." Dzisiaj po pracy odebrałam wypis ze szpitala oraz płytki z badania HSG. Do południa tak mniej więcej wiedziałam już, że niestety podejrzenia Pani doktor wykonującej w piątek te badanie, okazały się słuszne- na zdjęciach nic nie będzie widać, bo cały kontrast się po prostu wylał... Przede mną prawdopodobnie badanie- histeroskopia- w kolejnym cyklu... W mojej głowie pojawiły się różne myśli i gdyby nie to, że byłam w pracy i sytuacja wymagała powagi, to wybuchnęłabym płaczem, bo niewiele brakowało, by tak się stało... Dla osoby, która z utęsknieniem czeka na to by zostać w końcu matką takie wyniki i informacje są strzałem w sam środek serca- a...

Walka o to, co najważniejsze....

Znów przez jakiś czas zaniedbałam mojego bloga, czasem już tak mam, że na nic nie starcza czasu, a nawet, jak i by się znalazł, to wolę np. wcześniej iść spać... Dzisiaj pół dnia spędziłam w szpitalu- bez obaw, nic mi się nie stało, było to planowe przyjęcie, z racji tego, że miałam mieć wykonane badanie HSG. Miałam już być w szpitalu na 8- mąż mnie zawiózł, na izbie przyję cały wywiad ze mną przeprowadzono, a potem skierowano mnie do odpowiedniej sali. Oczywiście na każdym kroku spotykałam kobiety z ogromnymi brzuchami lub w tle słychać było płaczące noworodki; na oddziale w większości przypadków były to kobiety z patologią ciąży, a ja, ja jako jedna z nielicznych nie byłam tam w ciąży, choć nie powiem, bardzo o tym marze... Na badanie zostałam wzięta jako ostatnia i to było gdzieś ok. godz. 12,30- przyznam szczerze, że bardzo się bałam- pomijając to, że wiele czytałam w internecie na temat samego wykonania tego badania, to jeszcze mam uraz można powiedzieć z młodzieńczych lat, gdzie ...

21 maja

I znów na kilka- kilkanaście dni zaniedbałam mojego bloga, ale czasem tak jest, że nie starcza czasu na wszystko,a szczególnie wtedy, gdy jest ładna pogoda i większość czasu spędza się na dworze (pomijając oczywiście ten czas, w którym jesteśmy w pracy). Kiedy jest ładna pogoda, to śmigam sobie na rowerku do pracy- przyjemne z pożytecznym, bo i oszczędność na benzynie hihi i chyba ważniejsza kwestia- człowiek może rozruszać swoje ciało, bo jak jeżdżę samochodem, to praktycznie mam zero ruchu- w pracy przeszło 8, czy 9 godzin spędzam siedząc przed komputerem, potem przesiadam się do auta, wracam z pracy i znowu siadam i tak w kółko i jak tak by dalej szło, to niektóre części mojego ciała zaczęły by nabierać znacznych krągłości, a przecież tego nie chcę, chyba, że w jednym miejscu i to nie z nadmiaru tłuszczu- to tak:0) Ostatnio (w poniedziałek), jak wracałam z pracy na rowerze "złapałam" kleszcza, jak się potem okazało były 2... Jednego zobaczyłam rano we wtorek, kiedy się ubi...

05 maj

  Tak czas szybko leci, że już mamy maj... Jakiś czas temu, kupiłam sobie książkę, którą bardzo chciałam przeczytać- kiedyś całkiem przypadkowo znalazłam w internecie fragment tej książki i tak mnie wciągnęła, że "polowałam" na nią i kiedy nie mogłam jej znaleźć w żadnych bibliotekach, postanowiłam ją kupić- nie żałuję, a tytuł jej brzmi: " Czekając na dziecko". Aktualnie czytam ją drugi raz i jeśli będę miała taką ochotę, przeczytam 3 i 4..... Najlepsze jest to, że momentami mam wrażenie, że ta książka jest o mnie- o moim życiu, o tych naszych problemach, z którymi obecnie się zmagamy... i z tego co zauważyłam, nie tylko ja tak sądzę- nawet na ostatniej stronie możemy przeczytać słowa: "Zagłębiając się w lekturze, coraz bardziej płakałam i myślałam z lekką nutką zazdrości: czemu to nie ja napisałam tę książkę? Przecież ona jest o mnie. O mnie, o moich- naszych- niemal 10-cioletnich zmaganiach na drodze "po dziecko"..." Zdaje sobie sprawę z tego,...