Czas na kolejną przerwę...

Nie cierpię początku cyklu... To najbardziej depresyjny dzień miesiąca... Była nadzieja, jakby namalować wykres,to do 27 dnia cyklu krzywa nadzieji kształtowała by się pionowo w górę, po to by następnego dnia z hukiem spać w jednej sekundzie w dół, niby wszystko szło zgodnie z planem,a mimo to znów coś zawiodło, znów coś poszło nie tak,jak miało iść... I można by rzec,że człowiek zmagający się z problemem niepłodności przez przeszło 5 lat, do pewnych rzeczy się przyzwyczaił, z jednej strony tak, ale z drugiej nie do końca.... Nadszedł ten moment, że robię przerwę- nie będzie leków, nie będzie moksy, nie będzie pilnowania się,że np. w tym dniu cyklu nie będę intensywnie ćwiczyć lub chodzić na saunę, że po owu nie będę mogła się napić lampki wina itd., nie,koniec z tym,będę robić to, na co będę miała ochotę; nie będę zaglądać na kalendarz,jako na konkretny dzień cyklu ( jak to było do tej pory żeby wiedzieć od kiedy do kiedy brać Clo i duphaston oraz od kiedy ...