Płacz, smutek, żal... Gorzki smak porażki..

Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć; długo zbierałam się za napisanie tego wpisu. W sumie nic nowego nie mam do powiedzenia, ale niektóre zdarzenia sprzed kilku lat, dzisiaj znów ujrzały światło dzienne i odnowiły powstałe wtedy rany w sercu... Ale do rzeczy; zmieniliśmy lekarza na innego ( na naszej niepłodnościowej drodze był to chyba 8, czy 9 lekarz); byłam na wizycie i wtedy to został mi odebrany najmniejszy cień nadziei, została ona ze mnie wyssana tak,żeby nie pozostawiać żadnych złudzeń... I tak się obecnie czuję; lekarz rzeczowy, sympatyczny,miły itd. co mnie zaskoczyło to to,że nie pozwolił mężowi wejść ze mną do gabinetu, kiedy zapytałam go o tą możliwość i zaznaczyłam od razu,że jesteśmy zdecydowani na inseminację. Byłam sama, pan dr nie badał mnie ( bo w sumie i po co, skoro tydzień temu miałam robione USG i wszystko było dobrze)... Lekarz spokojnie przeglądał naszą dokumentację medyczną- najpierw zaczął od wyników męża, potem przeszedł do moich; nagle mówi mi,że ...