Czas pędzi jak szalony, a w sumie nic wielkiego się nie dzieje...


Czas pędzi, jak torpeda, już się boje tego dnia, w którym nasze zegarki zostaną przestawione na czas letni- wtedy to już, ani się nie obrócę, a bedzie koniec dnia... Czas biegnie, a u nas praktycznie nic wielkiego się nie dzieje- były jakieś plany związane z remontami i pracami domowymi- wymiana pieca, wymiana w naszej części domu drzwi i kilka jeszcze innych spraw, ale większość z tych planow została już wykreślona z listy- pieca w tym roku nie będzie, bo w sumie nie do konca wiemy,jaki byłby najlepszy- myśleliśmy nad gazowym, ale jest wiele osób, które po zmianie uskarżają się na zbyt duze rachunki za gaz- więc jesteśmy w kropce; wymiany drzwi nie będzie, bo wtedy trzeba by pomyśleć o tapetowaniu, a tapeta jeszcze nie nadaje się do wymiany- więc daliśmy sobie z tym spokój; dostalismy zaproszenie na wesele- mąż ma chęci zeby jechać, no i raczej pojedziemy; mąż też coraz częściej porusza temat wakacji- w zeszłym roku mówiliśmy, że w te wakacje raczej nigdzie nie pojedziemy, bo będą inne wydatki- zwiazane z inwestycja w dom, ale cos czuję, że jednak będzie wakacyjny wyjazd- moze nie za granicę, ale u nas tez sa fajne zakatki do zwiedzania, tylko zeby pogoda dopisała.... Powiem wam szczerze, że ja już nawet nie myślę o tym, że moge być w tym czasie w ciąży ( bo jeszcze kiedyś przy długoterminowych planach brałam to pod uwagę- teraz " dojrzałam" już do tego, że nie można tak ciągle gdybać- pomyslimy, jak juz bede w tej ciąży) i trzeba tak do tego podchodzić...
  W tym cyklu miałam bardzo ciężką @, myślałam nawet, ze będę musiala jechać na pogotowie; oczywiscie bez tabletek przeciwbólowych się nie obyło, ale tym razem nie chodzilo o ból- mialam bardzo obfita @- stracilam bardzo dużo krwi- spadło mi żelazo i nie byłam w stanie utrzymać się na nogach, bylam tak oslabiona, ze każdy nawet najmniejszy ruch powodowal to, że byłam bardzo bliska stracenia przytomności, czułam się fatalnie, a na dodatek byłam jeszcze w pracy- na szczęście jakos udalo mi się szczęśliwie zajechać do domu- wypiłam pół szklanki soku z kiszonych buraków, mąż zrobił mi miksture z gotu koli, którą musiałam wypić i poszlam sie położyć- nastepnego dnia bylo juz lepiej, ale tego feralnego dnia bylo tragicznie- mozna to porownac do tego, choćby ktos wyssał z nas całą nasza energię wraz z naszą siłą- czyli czuje sie taka niemoc i mega duże osłabienie na granicy z utrata przytomnosci- coś strasznego...
Chce iść jeszcze na wizytę do ginekologa, którego poleciła mi moja tesciowa- zdaje sobie sprawe z tego,ze skoro tylu ginow, o których bylam do tej pory nie było mi w stanie pomoc, to raczej on też cudów nie zdziala, ale jeszcze spróbuje ( teściowa mowila, ze niby pomogl kilku babkom, ktore tez nie mialy szans na naturalne zajście w ciaze- nie nastawiam się- wiadomo, ale może chociaz znajdzie jakies wytłumaczenie na te moje dolegliwości....
  Pisałam kiedyś o tym moim ubezpieczeniu z PZU- niestety nic z tego nie będzie- już olałam sprawę, bo to nie ma sensu- rzecznik też mi napisał, ze odszkodowanie się nie należy, bo po 1 jeśli nie byłan w szpitalu na żadnym leczeniu,to pzu nie ma podstaw do wypłaty świadczenia, a po 2 jeśli byłam na leczeniu, ale było to leczenie niepłodności, to też nie dostanę, bo leczenie niepłodności jest wyłączeniem w OWU PZU- trochę dziwne,bo w zeszłym roku byłam w szpitalu reumatologicznym na diagnostyce- nie byłam tam w ogóle leczona,tylko przechodziłam przez szereg różnych badań- co zresztą było opisane w moim opisie szpitalnym i wtedy pzu wypłaciło ( cieszę się z tego faktu, bo wtedy bylam w szpitalu 10 dni- tylko, że teraz już za obecny pobyt nie chcą wyplacic)- no cóż płakać nie będę, ale człowiek się wkurza, bo składki opłaca a jak co do czego,to się nie należy.... No trudno.. nic się nie zrobi ...

Komentarze

  1. Masz całkowitą rację i bardzo zdrowe podejście w związku z planowaniem długoterminowym. Ja kiedyś praktycznie wszystko podporządkowywałam temu, że mogę zajść w ciążę, więc wiele rzeczy wstrzymywałam, na wiele się nie zdecydowałam. Plany planami, nie zostały zrealizowane jak to w życiu bywa, a ja wielokrotnie zostałam w tym samym miejscu ze straconymi szansami na wiele rzeczy. Także też nauczyłam się tak jak Ty - planować, ale racjonalnie ;)
    A z tym PZU to naprawdę jakaś żenada... Nie rozumiem dlaczego w taki sposób postąpili :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nie ma co rezygnować z czegoś na rzecz rzekomego bycia w ciąży, bo wiele szans moze już się nie powtórzyć, a my byśmy wiecznie z czegoś rezygnowały dlatego, ze moze w tym czasie byłybyśmy w ciąży... Kiedyś usłyszałam takie słowa, które wzięłam sobie do serca- wtedy chodziło głównie o wykonywanie ćwiczeń i zastanawianie się czy ćwiczyć, czy nie żeby nie zaszkodzić ewentualnej ciąży i ktos sie zapytał- a jestes w ciąży?- nie- to bedziesz ograniczac ćwiczenia jak już zajdziesz w ciąże- nie ma się co martwić na zapas... Gdyby nie takie podejście, wiele rzeczy bym nie zrobiła,wiele decyzji bym nie podjęła, a tak przynajmniej człowiek nie żałuję " straconego czasu" ;
      Co do PZU, to na prawdę tak se w kulki lecą, ze szok, ale stwierdziłam, że szkoda nerwów dla kilkudziesięciu zł- niech się udławią moja kasą heheh

      Usuń
  2. Jakby niepłodność była inną kategorią choroby. Ale składki biorą regularnie. Pzu to chyba ostatnio jedna z gorszych firm. Moja koleżanka w wyniku cp straciła jeden jajowod a pani w okienku przy wypłacie odszkodowania (500zł śmiech po prostu) powiedziała jej: niech się pani cieszy że tyle dało. Bezczelność i chamstwo. :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie; ja tez tego nie rozumiem- niepłodność, to przecież taka sama choroba,jak inne, a nie jakiś wyjątek- kategoryzowanie osób, tak jakby osoby zmagające się z niepłodnością były dużo gorsze- w pewnym sensie inne niz osoby zmagajace sie z innymi chorobami- żałosne to jest.... A PZU straciło swoją renomę, kiedyś było jedna z najlepszych i najbardziej poważanych firm, dzisiaj coraz częściej słyszy się coraz to więcej negatywnych opinii.
      A sytuacja z Twoja znajoma, to już przegięcie na maxa- niestety zawsze tak mówią osoby, które nie mają zielonego pojęcia co to znaczy zmaganie się z niepłodnością/ bezpłodnością, ktore w tym temacie nie mają zielonego pojęcia...

      Usuń
  3. Nie znam dokładnie Twojej sprawy z odszkodowaniem (albo jeszcze do niej nie dotarłam na blogu), ale ja np za pobyt w szpitalu gin-poł. po laparoskopii diagnostycznej dostałam pieniądze z PZU. A w wypisie było napisane, że niepłodność pierwotna. Nie wiem tylko, co było napisane na zwolnieniu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak dawno temu miałaś wykonywaną laparoskopie diagnostyczną- może od tego czasu się zmieniło w PZU, ze mi za to samo co Tobie nie chcą wypłacić; a co miałaś w wariancie Twojego ubezpieczenia- pobyt w szpitalu, czy leczenie szpitalne? Ja mam leczenie szpitalne, no i pzu caly czas trzyma sie tego, ze leczenie niepłodności jest wyłączeniem w OWU i dlatego mi nie chca wyplacic, ale znam wiele przypadków, gdzie kobieta po laparo diagnostycznej bez problemu dostala wypłacone odszkodowanie za przebywanie w szpitalu; tez jako rozpoznanie mialam nieplodność pierwotna, ale oprócz tego mialam jeszcze anemię, małopłytkowość; co na zwolnieniu było, też nie wiem, ale skanu zwolnienia nie przesyła sie wraz z dokumentacja do pzu, bo pzu chce tylko wypis, jako potwierdzenie tego, co bylo robione w szpitalu...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...