Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2008

czemu Boże???

Od dłuższego czasu próbuję sobie wytłumaczyć pewne sprawy, ale... nie znajduję na nie odpowiedzi....to wszystko zaczyna mnie juz przerastać...tak wiem inni mają jeszcze gorsze problemy niż ja......... ale Panie mnie to przerasta i dołuje..............czuje się beznadziejnie mimo że na pozór wszystko jest w porządku..... a jednak coś jest nie tak......jednak coś szarpie i rozrywa mnie od środka nie wiem ile jeszcze to potrwa, ale już tego powoli nie wytrzymuję........... ostatnio wolę siedziec w domu i nigdzie nie wychodzić; często płaczę i mimo że nie okazuję tego jakoś otwarcie, tak jest....... i kiedy słyszę lub widzę małżeństwa lub pary zakochanych to....... to nawet nie wiem jakimi słowami to opisać, po prostu nie wiem...... czuję, że od środka się wypalam........i cholernie mi z tym źle.. Teraz staram się jakoś odsunąć to na bok; staram się wynajdować sobie pracę żeby o tym nie myśleć, bo ...... Wróciły mi wspomnienia o Pawle--- i to najbardziej teraz, gdy zobaczyłam w internecie

hmmmmm

jakie to głupie jest............nie mogę.......... znów powracają wspomnienia.......i w mojej głowie pojawia się On....w ostatnim czasie, gdy w internecie znalazłam Jego zdjęcie- jeszcze bardziej zaczynam "tęsknić" i nie moge sie pogodzic z myslą, że On ma inną.........i mimo, ze nigdy nie byliśmy razem, ja ..........ja chyba sie zakochałam w nim- to głupie.......... wpatruję się w Jego fotografię kilkanaście razy dziennie, myśląc o tym jak Go ""zdobyć""--- na moje znaki nie reaguje............ wciąż w mej pamięci przywołuję tamten dzień- nasze pierwsze i......... ostatnie spotkanie............. miało być---zapowiadało się nawet pięknie......... a teraz pozostał smutek i ...tęsknota.......... to jest po prostu pech........ a może faktycznie- co niby by mieli widzieć we mnie faceci?już sama nie wiem............. wiem tyle, że Paweł siedzi w mojej głowie nadal............................

Potrzebuję Cię!

Potrzebuję Cię! "Chciałbym, żebyś wiedział, jak ważny jesteś dla mnie i że mógłbyś stworzyć ze mnie osobę, jaką naprawdę jestem - jeśli zechcesz. Ty jeden potrafisz obalić mur, za jakim w strachu się chronię. Ty jeden potrafisz ujrzeć mnie pod moją maską. Tylko ty możesz wyzwolić mnie z mojego ciemnego świata pełnego strachu, niepewności i samotności. Proszę cię zatem, nie omijaj mnie. Wiem, że nie będzie to dla ciebie łatwe. Przekonanie o braku własnej wartości wznosi mury nie do przebycia. Im bliżej do mnie podejdziesz, w tym bardziej nieprzewidziany sposób, być może, zareaguję. Zobacz, wygląda na to, że walczę z tym, czego najmocniej pragnę. Powiedziano mi, że miłość jest silniejsza od wszelkich barier i na tym opieram moją nadzieję. Dlatego zburz ten mur twoimi silnymi, lecz delikatnymi rękoma, ponieważ to, co jest we mnie niedojrzałe, jest bardzo wrażliwe i nie może wzrastać w zamknięciu. Nie pozostawaj w ukryciu. Potrzebuję Cię." Autor nieznany

co za dzień 14 luty

jak ja nienawidzę walentynek.po prostu jest to dla mnie najgorszy dzień w roku....... dla czego??? hmmmm musi być powód, bo jeśli by go nie było, to dlaczego mam nie lubic na pozór dla większości lubianego dnia.....tak,,nie lubie bo jak tu lubić taki dzień, gdy jest się wciąż samemu........ choć serce jest gotowe do kochania, wciąż jestem sama.......... a jak tu nie być smutnym skoro idąc ulicą tego dnia zauważa sie w witrynach sklepowych czerwone serduszka, widzi się kochające się pary, słyszy się mnóstwo życzeń w radiu....... jak tu się cieszyć, skoro serce krwawi??? To jest niesprawiedliwe.............. wiem, czesem nie doceniam tego, co mam narzekając ciągle na to, czego jeszcze nie mam, ale .... mając największe szczęście nie będę potrzebowała nic więcej....wiem  to jest tylko tyle, ale dla mnie to jest aż tyle....dla kogoś to jest śmieszne (może) ale dla mnie jak najbadziej poważne.......co roku to samo..............to już staje się nudne.przecież "tak nie wiele żądam...tak

:0)

Róża, która jest często podcinana w końcu staje się piękna.... Tak jest i z naszym życiem--- jest piękniejsze wtedy, gdy mimo, że jest smagane wiatrem z wszystkich stron, nie jest przegrane........

sesja trwa, życie ucieka........

i tak sesja dobiega końca.....na szczęście wszystko przebiega pomyślnie, egzaminy udaje mi się zdawać w pierwszych terminach i zaliczenia tak samo, choć trzeba przyznać, ze kosztuje mnie to bardzo dużo nerwów, ale..takie jest już życie studenta......do tego odzywają się dolegliwości z przeszłości- problemy jelitowe i chyba  daje o sobie znać nieleczona nerwica wewnętrzna, ale nie ma czasu na jej leczenie:0).....nie no zdrowie jest najważniejsze i gdy tylko znajdę chwilkę czasu od razu wybieram sie na badania...... Dalej sobie pracuję- trzymam się rękami i nogami i wcale nie narzekam na moją pracę, bardzo chętnie tam chodzę- wiedząc, że pieniążki, które zarobię przeznaczę na moją edukację........ niby wszystko jest w porządku, a jednak.....nie do końca tak jest dobrze.......... niby nic mi nie brakuje, a jednak niby jestem szczęśliwa, a nie jestem niby zdaję wszystkie egzaminy, mam pracę itd. a tak naprawdę brakuje mi ......... wczoraj kiedy siedziałam sama w domu i przeglądałam na stro