Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2011

29,05,2011

Obraz
Rozważania na temat....         Bycie dobrym i lepszym człowiekiem w zmechanizowanym świecie.... Czy dzisiaj w dobie komputerów, Internetu, telefonów komórkowych i innych nowych technologii można być dobrym człowiekiem? Czemu nie- tak- tylko trzeba tego chcieć i czynić wszystko, by nie dać się wciągnąć w "wir" zła. Choć większość gier komputerowych uczy o zabijaniu, mordowaniu i pokazuje, że można mieć 2 a nawet więcej żyć, to życie wcale nie jest takie proste- po naszej śmierci nie dostaniemy kolejnej szansy-kolejnego życia-jak w grze- dostaniemy 1 życie-jesli sobie na nie zasłużymy- a będzie to życie wieczne.... Na każdym kroku słyszymy słowa: "Żyj teraźniejszością a nie przyszłością"; w TV najwięcej   jest filmów traktujących o przemocy, zabijaniu, mordowaniu, samobójstwach, zdradach, a coraz mniej jest filmów uczących prawdziwego- dobrego życia i potem od samego mała, dzieciom wpajane są "złe" zasady, bo myślą, że tak można, że to nic złego, że...... J

28,05,2011

Obraz
Witam w ten jakże deszczowy i zimny dzień; dziś jest o tyle lepiej niż wczoraj, gdyż nie ma burzy i  nie rozświetlają się błyskawicę-tak, jak to miało miejsce wczoraj... Dzisiejszy dzień mija nawet spokojnie, choć trochę za szybko; wskazówki zegara szaleją; czas pędzi nieubłaganie- dzisiaj wyjątkowo szybko;         Zauważyłam, ze niektórym ludziom wszystko przychodzi tak łatwo-czasem wydaje mi się, że za łatwo.... I często się zastanawiam nad tym, czy ludzie tak na prawdę doceniają to, co mają.... Dla większości moich znajomych, rodzina- mąż, dzieci- to coś "naturalnego"- "powszechnego" - coś co po prostu jest...ale mam też kilka znajomych, dla których stworzenie rodziny jest bardzo trudne, a wręcz "niemożliwe"- ja też raczej na dzień dzisiejszy zaliczam się do nich..... I niby ktoś powie-zapyta: "A co w tym jest takiego trudnego?" "niby nic, a jednak coś jest..... Osoby, które nigdy nie doświadczyły czegoś takiego, nie zrozumieją tego, bo t

26,05,2011

Obraz
26 maj-dzień matki; od samego rana dzisiaj przygotowywałam różne fajne rzeczy dla całej rodzinki:0) zrobiłam sałatki, a także deserek z prażonymi migdałami; pojechałam potem z bratem odebrać autko; starałam się bardzo, by robić wszystko tak, by im potem smakowało-wkładałam w to tyle serca; chciałam zdążyć zanim mama wróci z pracy-udało się; jak mama wróciła z pracy złożyłam jej życzenia dałam prezencik-potem jakoś zleciało; pod wieczór przyszedł brat z bratową-posiedzieliśmy, pogadaliśmy, zjedliśmy smakołyki; oni się mają fajnie- w sumie to niczego więcej do szczęścia nie potrzebują- zamartwiają się "pierdołami"- błahymi sprawami- chciałabym mieć takie problemy jak oni; i w tym miejscu przychodzi czas na dodanie cytatu z tej przepięknej książki, którą przeczytałam: " Wszyscy,a na pewno niektórzy z nas, mamy pewną poważną wadę. To, co dla nas najważniejsze, potrzebne do życia, bierzemy za oczywiste, dane.Powietrze. Wodę. Miłość. Jeśli jest obok was koś kogo kochacie,jeste

25,05,2011

Obraz
witam "Szczęście to chwila, która trwa"....ta sentencja została wypowiedziana  przez księdza na ostatniej mszy dla dzieci; ksiądz pytał jak dzieci rozumieją to zdanie....Ja też się zastanawiam nad tym.... Jak już ostatnio wspomniałam, czytam książkę pt. "Stokrotki w śniegu" i bardzo mi się podoba; książka naprawdę warta przeczytania, dająca wiele do myślenia; Pokrótce- bardzo zły człowiek-główny bohater, który mówił: " Jeśli chcesz mieć przyjaciół, zapisz się do klubu książki. Jeśli zależy ci na pieniądzach, zacznij robić interesy. Tylko głupiec może pomylić te dwa zajęcia " ; kiedy dowiedział się, że z żoną zaczyna się coś dziać- jakaś choroba ją "dopadała", wtedy zostawił ją; zostawił ją w momencie kiedy ona go najbardziej potrzebowała; nie patrzył na innych tyko na siebie; robił wszystko, by jemu było lepiej, nie zważając na to, że innych bardzo krzywdził; dążył po trupach do celu; bardzo często powodował, że firmy nawet jego znajomych-upadał

24,05,2011

Obraz
Witam po mojekj kilkudniowej nieobecności; W piątek byłam ze znajomymi u znajomej z zeszłej mojej pracy; robiliśmy grilla, smażyliśmy rybki, chlebek, a kto chciał to kiełbaski; było to spotkanko takie bardziej kameralne; był były Pan dyrektor, jego była asystentka, którą zwolnili w tym samym czasie co mnie i inni zwykli pracownicy- obecni i byli; siedzieliśmy do późna, juz potem w 5 osobowym towarzystwie; imprezę zakończyliśmy coś ok 3; ja oczywiście robiłam (jak prawie zawsze) za  kierowcę, ale jakoś nie byłam bardzo smutna z tego powodu; po wszystkim musiałam odwieźć tych moich "pijoczków" do ich domów; do domu zjechałam coś ok. 3,30; sobota też jakoś przeleciała; niedziela też; właśnie w niedzielę wybrałam się z 2 moimi koleżankami nad zalew rybnicki; z domku wyjechałyśmy coś ok. 15; droga fajna, słoneczko ładnie świeciło a myśmy gnały przed siebie; gdy dojechałyśmy na miejsce, tam czekał już kolega jednej z moich koleżanek, który ma żaglówkę, więc zaprosił nas na rejs po

19,05,2011

Obraz
Dzisiaj z samego rana pojechałam do szpitala na wizytę z hematologiem. Droga była fajna, największy stres pojawił się, gdy weszłam do rejestracji i pielęgniarka rzuciła przede mną wyniki ostatnich badań-mimochodem spojrzałam na nie lecz na dokładną analizę musiałam jeszcze poczekać kilka chwil, gdyż najpierw pielęgniarka zmierzyła mi ciśnienie; potem zabrałam 4 kartki spięte spinaczem i udałam się w kierunku drzwi. Na korytarzu analizowałam dokładnie wynik po wyniku, co jakiś czas natykałam się na strzałeczki w dół- obniżone płytki, obniżone żelazo... Zmartwiłam się jeszcze bardziej. oczekiwanie na spotkanie z hematologiem stało się -dramatycznym czekaniem. W mojej głowie powstawały różne obrazy-a może to pierwsze objawy białaczki-przecież babcia umarła m.in. na tę chorobę-może odziedziczyłam to po niej, a może jakaś inna obrzydliwa choroba. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak teraz będzie wyglądało moje życie. Byłam przerażona, pobladłam, a na moich rękach pojawiły się ślady potu. S

18,05,2011

Obraz
kolejny dzień za nami; rano udało mi się skończyć książkę pt: " Najdłuższa podróż do domu"-fajna książka można się zarówno nieźle pośmiać, jak i (na jej końcu) nieźle popłakać. Po zakończeniu czytania, zabrałam się za różne rzeczy w domku-troszkę posprzątałam,poprzeglądałam oferty pracy, a potem poszłam na dwór najpierw poobierać mięte ogrodową, a potem poplewić chodniczek. Pod wieczór wybrałam się na rower- dzisiaj 13km;0) A jutro z samego rana kolejna- już druga-wizyta u hematologa; boję się tego; ciekawe jakie będą wyniki badania; mam nadzieję, że będzie ok; rozważania na temat.....       Trudna droga odnalezienia miłości.... I znowu to samo... nie jest to użalanie się nad sobą żeby nie było nieporozumień :))) .... Zastanawiam się tylko nad tym, od czego zalezy to, że jedni odnajdują swoje drugie połówki- bez problemu, a inni mają jakoś "pod górę" w tym temacie.... Gdzieś w TV usłyszałam, jak pewna kobieta w średnim wieku mówi, że chciała by, aby  ktoś się o nią

17,05,2011

Obraz
Dzisiaj kochany dziadek obchodziłby swoje 87 urodziny, jednakże dzisiaj nie ma go już z nami-zresztą tak jak i w zeszłym roku- kochany dziadziuś odszedł z tego świata w kwietniu zeszłego roku- miesiąc przed swoimi urodzinami; brakuje go- tak samo jak brakuje babci- odczuwam to w moim życiu; zawsze można było do nich podejść, porozmawiać itd. Była już na cmentarzu zapalić dziadkowi znicz, w dniu jego ziemskich urodzin; a jeszcze kilka lat temu gromadziliśmy się w ich domku całymi naszymi rodzinami; dzisiaj jednak jest inaczej; Wczoraj nie pisałam zbyt dużo; chciałam poczytać więcej stron książki; tak mnie wciągnęła, że poszłam spać chyba ok 1 w nocy, ale nadrobiłam to rano:))Już przed 9 byłam na nogach, ale wyspana:)) szukałam ofert pracy-prześledziłam internet i tak w kółko; chyba trzeba zmienić taktykę. Mam ogromną chęć dzielenia swego życia z inną osobą; chciała bym dać komuś szczęście, sprawić, by ta osoba czuła sie ze mną wspaniale, by chciała spędzać ze mną dużo czasu i odwrotnie

15/16,05,2011

Wczoraj to była piękna historia- hehe kiedy zasiadłam już do zrobienia wpisu na blogu-zaczęłam już pisać i miałam kilka linijek, a tu ciach prach i wyłączyli nam prąd...no i niestety musiałąm zgasić komputer i iść spać. Więc zaczynając od opisu wczorajszego dnia, pragnę napisać jak to wczoraj wyglądało. oczywiście rano msza-pojechałam z rodzicami, potem przygotowania do spotkania orao obiadku, zmywanie, oczekiwanie na gości;no i przyszli w końcu-na początku mały (2-latek) się wstydził i za bardzo nikt nie mógł nic do niego mówić lecz po jakimś czasie tak się rozbrykał, że nie chciał nawet iśc do domku. Kochane są te dzieciaczki-ja je tak uwielbiam- można się od nich wiele nauczyć:))) są takie mądre:))Po godz. 9 odwiozłam ich do domku; dzisaij z samego rana wzięłam się za sprzatanie -po wczorajszym, potem przelądałam oferty pracy-niestety jak zadzwoniłam do jednej z firm to pow. mi, że oni na te stanowisko to szukają ale mężczyzn, wiec masakra...masakra z tą robotą- am juz dosc siedzeni

14,05,2011

14 maj- dziś przypada rocznica mojej komunii-17 lat temu tak?chyba tak... dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do jednych z bardziej pracowitych dni- rano oczywiście- jak w każdą sobotę- sprzątanie domku-pokoik po pokoiku-starannie- zmywanie tygodniowego kurzu; potem przygotowanie obiadku, obiadek, zmywanie po nim,po wszystkich tych cotygodniowych ""rytuałach" sobotnich, poszłam z mamą pokosić ogród; na niebie było widać pojawiające się coraz bardziej ciemne chmury, ale pokosić zdążyłyśmy cały ogród, a mamy tego dosyć dużo; potem miałam iśc na rower, ale niestety nie poszłam, bo nie lubię jeździć sama. Pojechałam z mamą na małe zakupy i tam oczywiście-wśród różnych ludzi- znowu "załamka"- na każdym kroku mijaliśmy pary-miałam ochotę obrócić się na pięcie i wyjść stamtąd, ale przecież to by niczego nie zmieniło, a tylko ja bym wyszła na jakiegoś dziwoląga.... stojąc przy kasie w jednym z supermarketów, w myślach zadawałam Bogu pytania- "Boże, co ze mną jest nie t

13,05,2011

13 dzień i to w piątek, ale dzisiaj już nie robi to na mnie większego wrażenia. od samego rana w sumie na nogach- przyszedł brat po prezent dla swojej żony w 1 rocznicę ślubu. Ale fajnie tak. Też bym tak chciała-młodzi zakochańce...potem musiam jechać po mamę, bo się troszkę zwolniła z pracy żeby móc zrobić dla młodych tort właśnie na rocznicę; potem pojechałam do mojego brata, bo mnie poprosił czy bym mu nie pomogła, bo robi z balkonem, więc sie zgodziłam i pomagałam mu chyba przez 3 godziny; na stole w kuchni czekały już na żonę piękne kwiaty oraz prezent; kiedy wróciłam do domu zabrałam się za wysyłanie mojego CV i listów motywacyjnych do firm, które zamieściły swoje oferty pracy w internecie; następnie pojechałam z rodzicami na fatimską; nie wiem czemu, ale na tym nabożeństwie bardzo chciało mi się płakać; nie tyle przez treci wypowiadane przez kapłana, co przez "stan mojego bycia", w którym się obecnie znajdowałam/znajduję. prosiłam Boga o to, by wziął moje życie w swoje

12,05,2011

Czwartek... Kolejny ciepły dzień... od samego rana wzięłam się -tak jak zresztą wczoraj- za porządki przydomowe. dzisiaj udało mi się "wyczyści" chodnik przed domem oraz chodniczek wokół domu; co prawda kolan ani pleców nie czuję, ale ważne, że widać efekt- chodniczek bez żadnej trawki i bez żadnego meszku- pięknie:)) wynajduję sobie robotę żeby nie myśleć, bo wiem, że jeśli bym zaczęła intensywnie o tym wszystkim myśleć, rozważać to, to chyba bym dostała do głowy. Więc tak do obiadku pracowałam, po obiedzie chwyciłam się za malowanie ławeczki ogrodowej- też mi to zajęło troszkę czasu; w międzyczasie odwiozłam rodziców na urodziny do wujka, który właśnie dzisiaj obchodził swoje 60 urodziny; więc zostałam sama w domu- malowałam starannie i dokładnie ławeczkę; przeszło mi przez myśl- to jakby to było gdybym miała chłopaka i by był u mnie- robilibyśmy grilla, potem oglądalibyśmy film, rozmawiali itd. sąsiedzi- dok obok nas- robili grilla- i nie tyle, że mi się zachciało żeby coś

11,05,2011

Kolejny dzień za nami. Kolejny-upalny:)) jak dobrze, że jest te słoneczko i jest ciepło; człowiek od razu staje się inny. A dzisiaj dzień był nader pracowity. Co prawda rano trudno mi było zwlec się z wyrka, pod którym było bardzo cieplutko, ale niestety telefon nieubłagalnie wybijał melodię budzika i nie było wyjścia trzeba było wstawać; najgorszy był moment wystawienia nóg, ale "przeżyłam"; z samego rana pojechałam z bratem- podjechał po mnie- pomóc mu w przewożeniu desek; potem poszłam na dwór- porobić prace przydomowe- a dokładni to zajmowałam się kostką brukową- zamiatałam chodnik i "wydłubywałam" zbyteczną ziemię pomiędzy kostkami oraz zielone trawsko, które rosło w niewłaściwym miejscu; co prawda praca ta była troszkę monotonna i żmudna, ale efekty widać- z czego się bardzo cieszę; kręgosłup też teraz swoje przeżywa-daje znać, że jest:)) Potem obiadek, pojechałam po mamę do pracy- podskoczyłyśmy na krótkie zakupy, obiadek, zmywanie, a po obiadku znowu poszłam

10,05,2011

no i mamy wtorek.... rano pojechałam z bratek do szpitala na badanie krwi-te, które muszę zrobić przed następną wizytą u hematologa; tam to było/jest laboratorium- kiedy zaczęła mi pobierać krew (bo zawsze patrzę na to, jak mi to robią)patrzę a pielęgniarka najpierw włożyła mi coś jakby wenflon a potem tylko przystawiała kolejne małe ampułeczki-czy jak się to tam nazywa- najpierw 2 takie grubsze, a potem jedną taką chudą i długą :))zastanawiałam się, czy taki widok nie sprawi, że zemdleję, ale jak wykle nic się nie działo- byłam bardzo dzielna hiihi; tyle razy pobierano mi krew, że już do tego przywykłam, a po 2 to przeciez kończyło się medyczny kierunek i na praktykach różne rzeczy się widziało:)) potem poszłam odebrać mamie firankę i spotkałam tam starszego bratka, który szedł ze szkoły i wstąpił się przywitać z psem od Pani sprzedawczyni- co najbardziej mnie zdziwiło, to to, że Pani pow. mu, że chyba jest najfajniejszym chłopakiem w klasie, a on chwilę się zastanowił i pow., że chyb

09,05,2011

i mamy poniedziałek-dla większości ludzi-najgorszy dzień... Jak już kiedyś tam pisałam, dla mnie od kiedy nie pracuję, te dni stały sie takie same-nie widzę różnicy między poniedziałkiem a piątkiem- nie czekam szczególnie na weekend- te moje dni- można powiedzieć- wyglądają tak samo- te same czynności, te same obowiązki, ta sama cisza i pustka, jak rodziców nie ma w domu... Rano pojechałam zawieźć sąsiadkę- mamę od tej koleżanki, o której czasem piszę-do pracy; trochę  to było takie "niepoważne", gdyż chłopak tej mojej koleżanki dzisiaj nocował u nich, jego samochód stał na placu i równie dobrze on mógł ją zawieźć, ale nie zrobił tego- w sumie mnie nie ubyło- zrobiłam dobry uczynek, ale tak to było dziwne, bo gdybym ja była w takiej sytuacji, to nie prosiła bym "obcych" osób tylko mój chłopak tyle by podrzucił mamę, no ale... Byłam też dzisiaj zapłacić 2 ratę za ubezpieczenie samochodu- zasiłek z UP w całości został przeznaczony na w/w cel:0( niestety, ale tak to ju

08,05,2011

I mamy niedzielę. Właściwie kiedy piszę to dzisiejszy dzień powoli dobiega końca. A jak mi minął? Dzisiaj sobie za długo nie pospałam-jako, że przez komunie nie ma mszy na 11 (bo tak to zawsze chodzę na tę godzinę), postanowiłam iść z rodzicami na msze na godzinę 8. Oczywiście jak to ja, swoje kroki w kościele postawiłam w stronę tablicy ogłoszeń- a szczególnie na zapowiedzi przedślubne- wiszą właśnie moi koledzy ze szkolnej ławki, z którymi siedziałam w ławce w podstawówce- jeden-Paweł- to nawet mi się kiedyś podobał-zawsze był taki elegancki, nosił markowe ciuchy, dobrze się uczył, grał w siatkówkę- ogólnie chłopak fajny- to była właśnie moja miłość z podstawówki:0); wisiały też roczniki 90 i 91; chyba z 10 czy nawet 12 pozycji było- a ja stojąc przy tych ogłoszeniach wyobrażałam sobie jakby tam wyglądały wpisane moje dane- głupia jestem-wiem.... No i tak potem przygotowania do obiadku; Wczoraj sobie planowałam wycieczkę do Pszczyny- dojechać tam autkiem i zabrać na bagażnik rowery-

07,05,2011

Miałam napisać wczoraj, ale jakoś tak mi zleciało, że bloga weszłam przed północą i jako że wszyscy w domu już spali i ja też postanowiłam iść już do łóżka. Jednak noc tę muszę zaliczyć do "nie udanych"- to był koszmar; kiedy położyłam się spać, próbowałam za wszelką cenę zasnąć lecz  to jak na złość- zupełnie mi nie wychodziło. Byłam zła-mocno mrużyłam oczy lecz i to nic nie pomagało; przewracałam się z boku na bok- bezskutecznie; wierciłam się w tym łóżku- czekając aż nadejdzie ranek- nie chciałam nawet patrzeć na zegarek-bo światło telefonu jeszcze bardziej by mnie "rozbudziło"; w końcu po ciężkich bojach-udało się.. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam problemy z zaśnięciem; a to wszystko przez te moje problemy: brak pracy, problemy zdrowotne, brak chłopaka- i nawet na głowie pojawiły się już pierwsze siwe włosy- chyba z 5 albo 6- przeczytałam na Internecie, że to jest ze stresów:0( Ostatnimi czasy jakoś nie mogę się pozbierać. Kilka lat temu wykryto u mnie ner

05,05,2011

Dzień jak co dzień; choć nudne stają sie te dni w domu; męczy mnie jużto, że nie mam pracy; zaczynam bardziej myśleć o wszystkim, a to niejest dobre... Kilka dni temu pokłóciłam się z mamą- w sumie o błahostki, ale właśniew takiej chwili odczułam wielki brak chłopaka- poczułam się w sumieniepotrzebna, robiłam sobie wyrzuty sumienia itd. Ja w ostatnim czasie bardzo dużo myślę o mojej samotności; wiem dobrze,że moim powołaniem jest małżeństwo-kocham dzieci i bardzo chciałabymmieć swoje bobaski, ale im bardziej się chce tym to staje się takieodległe.... Na wyjeździe też- jedna kuzynka z chłopakiem, druga kuzynka też już mai one są ode mnie młodsze ta jedna to nawet o 3 lata; za oknem teżobserwuję zaloty młodych zakochanych; tylko ze mna coś chyba jest nietak, czyżbym za dużo wymagała; czyżbym nie nadawała się do związku? JUżsama nie wiem, ale czasem jak tak sobie siedzę sama w domu, to myśle,że ja już chyba do niczego sie nie nadaję. Nie mam pracy, nie mam chłopaka, a i dawni znajomi jako

03,05,2011

No i mamy maj.... Kilka dni mnie tutaj nie było, a to dlatego, że wyjechałam na weekend majowy w góry- Beskid Sądecki:0) Przepiękne okolice; spotkałam się z ciotkami, wujkami i kilkoma kuzynami... Fajnie było-pogoda nawet dopisała... o dzisiaj-im bliżej domu-tym bardziej padał śnieg:0(- kto to widział śnieg w maju -anomalia... Tam pospacerowałam, powdychałam świeżego, górskiego powietrza, poodpoczywałam sobie- tam jest zupełnie inne życie niż tutaj. Najlepsze było to, jak dzisiaj żegnałam się z jedną z ciotek a ona do mnie z hasłem- pozdrów tego swojego, a ja wystawiłam takie oczy-już chciałam powiedzieć- ja niestety nikogo nie mam- nie mam kogo pozdrowić, ale tylko się do niej uśmiechnęłam- z jednej strony się ucieszyłam-bo miło z jej strony lecz z 2 było mi bardzo smutno, bo tak bardzo chciałabym przekazać pozdrowienia mojemu chłopakowi, którego nie mam... Przy jednej z dyskusji był właśnie temat- małżeństw i bycia z kimś; jedni wujkowie (którzy są ożenieni), nie mogli pojąc tego, że