13,05,2011

13 dzień i to w piątek, ale dzisiaj już nie robi to na mnie większego wrażenia.
od samego rana w sumie na nogach- przyszedł brat po prezent dla swojej żony w 1 rocznicę ślubu. Ale fajnie tak. Też bym tak chciała-młodzi zakochańce...potem musiam jechać po mamę, bo się troszkę zwolniła z pracy żeby móc zrobić dla młodych tort właśnie na rocznicę; potem pojechałam do mojego brata, bo mnie poprosił czy bym mu nie pomogła, bo robi z balkonem, więc sie zgodziłam i pomagałam mu chyba przez 3 godziny; na stole w kuchni czekały już na żonę piękne kwiaty oraz prezent; kiedy wróciłam do domu zabrałam się za wysyłanie mojego CV i listów motywacyjnych do firm, które zamieściły swoje oferty pracy w internecie; następnie pojechałam z rodzicami na fatimską;
nie wiem czemu, ale na tym nabożeństwie bardzo chciało mi się płakać; nie tyle przez treci wypowiadane przez kapłana, co przez "stan mojego bycia", w którym się obecnie znajdowałam/znajduję. prosiłam Boga o to, by wziął moje życie w swoje ręce, by nim pokierował, by powiedział co mam robić, jak mam żyć, jak ma wyglądać moje życie, co dalej z nim będzie; przesuwając kolejny paciorek różańca, do oczu napływały mi łzy- z powodu tego, jak beznadziejnie wygląda moje życie...
po kościele poszliśmy do młodych; posiedzieliśmy, pogadaliśmy; tyle ludzi jest chorych na raka, tyle nawet młodych już poumierało.Boże co się to dzieje na tym świecie czyżby zwariował, czyżby stanął na głowie???

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...