jakoś takoś leci.....

dawno nic tu nie pisałam- no przeszło tydzień, ale musicie mi wybaczyć...W piątek skończyłam praktykę- było cudownie- ekipa świetna- codziennie była jakaś dawka humoru, zawsze ktoś coś "mądrego":0) powiedział; musze powiedzieć, że dużo sie tam nauczyłam,dużo poznałam....
Widziałam jak to wszystko wygląda "na żywo"..... Pracowałam już z pacjentami; pomagałam rehabilitantom, ćwiczyłam chodzenie ze starszym panem, który mi dużo opowiadał o wojnie, widziałam, że ten dziadek przynajmniej na chwilkę poczuł się weselszy, bo miał go kto wysłuchać, miał się komu wyżalić itd. bardzo mi się podoba taka praca....; prowadziłam też ćwiczenia na dyskopatię, kilka zabiegów; nawiązywałam kontakty z pacjentami, jedna pani nawet radziła mi, abym poszła po licencjacie na magisterkę, tłumaczyła, ze jednak co magister to magister:0) Fajnie; na oddziale rehabilitacyjnym też było super- ludzie bardzo przyjaźni, tłumaczyli mi wszystko, pokazywali, ja potem odwoziłam na wózkach pacjentów na sale; widziałam, jak ludziom sie robiło ciepło na sercu, kiedy traktowano ich jako kogoś najważniejszego, kiedy widzieli, ze sie nimi ktoś opikuje, zajmuje, odnosi sie do nich z szacunkiem, kiedy ich wysłuchuje itd. Będę wspominać bardzo ciepło tą praktykę....
Od niedawna zaczęłam chodzić na prawo jazdy; przyznam się, ze się trochę boje; bardzo chcę mieć prawko, ale boję się, ze się do tego nie nadaję, mam obawy; zobaczymy jak to będzie.....
od kilku dni znów zawitało słoneczko- typowo letnia pogoda....wokół domu dużo pracy- to owoce juz gotowe do zbierania, to koszenie trawy, plewienie itd. zawsze jest coś do zrobienia; dobrze, że mam wakację, bo mogę teraz pomagać w tych pracach, bo przedtem to nie bardzo jak była sesja..... Pojechałabym gdzieś na jakieś wakacje, ale o tym to mogę tylko pomarzyć....choć przydałby mi się jakiś wyjazd żeby odpocząć od tej rzeczywistości; w ogóle przydałby się wyjazd całej naszej rodzinie, bo ostatnio iskrzy; znów powraca to, co kiedyś; mama ciągle ma o coś pretensje; cały czas powtarza, że pracuje a nic z tego nie ma, bo wszystko co zarobi idzie na opłaty i z ledwością starcza na jedzenie... Tak to jest, kiedy pracuje jedna osoba w rodzinie; niby brat tez pracuje, ale on już robi na siebie- od czasu do czasu coś pomoże, ale mimo to jest ciężko..... Brakuje, brakuje.... no i mama juz tego nie wytrzymuje, jest psychicznie załamana, i całą swoją złość wywala na nas; gada, ze niby ja, brat spiskujemy z tatą, a ona jest sama, ciągle pretensje, robienie nam na złość, "zabranianie" wychodzenia do rodziny, tzn. kiedy powiem, ze idę do babci, to ona mi mówi, że mogę do domu nie wracać, bo tam będę sie miała lepiej itd. głupie odzywki.....A kiedy coś babcia da np. jakąś czekoladę to juz jest wielka haja, bo babcia zlitowała sie nad nami itd. czasem to wszytko jest takie głupie; teraz coraz częściej chodzę do dziadków, bo kilka dni temu dziadek wrócił ze szpitala no i potrzebuje wsparcia- wczoraj mu nawet zrobiłam masaż karku, bo bardzo go boli i nie potrafi ruszać głową na boki...o tym to nawet mamie nie mówiłam, bo gdyby się dowiedziała, ze tak długo i często przesiaduje u nich to by mnie spakowała i wystawiła walizki przed dom, poprostu nie tłumaczę się teraz mamie gdzie idę, po co, kiedy wrócę....Nie jestem juz małym dzieckiem.... wiem, ze jest jej ciężko, ale takim zachowanaiem tego nie zmieni.... Staram się żyć z tym; oczywiście wyręczamy mame prawie we wszystkim, nie rozmawiamy z nią, dajemy jej czas na zastanowienie, na przemyślenie tych wszystkich spraw....w sumie dobrze wie, ze tata na razie nie może iść do pracy........
Paweł też sie nie odzywa, juz miesiąć jak nic nie piszę; zaczynam coraz bardziej wierzyć w to, ze on kogoś ma :0(nie mogę się z tym pogodzić; wciąż bardzo mi na nim zależy i miomo, że od naszego pierwszego spotkania minęło duuużo czasu, ja ciągle o nim myślę, naiwna pisze do niego smsy, daję sygnały, ale chyba jestem naiwna......
Gdybym miała chłopaka to bym mogła gdzieś z nim wyjechać, choćby i nawet w góry do rodziny- do wujostw, ale niestety Bóg chce inaczej; czasem "denerwują" mnie te zamiary Boga, bo chciałabym aby było inaczej, chciałabym aby coś potoczyło się całkiem w innym kierunku, a tu proszę nic z tego...Ciężko jest....Tym bardziej, ze lata uciekają, a im bardziej tego chcę tym bardziej tego nie mam.........
Mogłabym mieć już męża, rodzinę, własny dom.....To tylko marzenia, które moze się kiedyś spełnią....Chyba warto czekać....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...