Angels are crying. We can be better... Love is the answer..

Wczoraj skończyłam 22 lata...Urodziny- jak zwykle dzień przeleciał bardzo szybko..... Życie przemija zbyt szybko; czasu znajduje trochę czasu na refleksje- może to źle, bo wtedy zbyt mocno to wszystko przeżywam..a chyba nie warto brać wszystkiego na serio.....
wczoraj dostałam kilkanaście życzeń, ale życzenia od dziadka jakoś najbardziej mnie urzekły- "Bądź w życiu kimś, osiagnij w życiu wiele..." niby proste, a jednak...
zrobiłabym w życiu wiele- gdybym miała przy boku kogoś kto by mnie wspierał.....
Trochę żałuję pewnych słów z przeszłości- będę mieć męża, wspaniałą rodzinę- będę szczęśliwa itd. teraz tak nie jest..... widzę, że wszystko się odwróciło i jest całkiem odwrotnie; większość moich znajomych jest już po ślubie, mają własny dom, rodzinę.... a ja.........
ciąglę to powtarzam- nigdy nie będę szczęśliwa, jeśli nie będę miała męża, własnego domu itd.
a widzę, zę im bardziej sie chce, tym gorzej.....
a Bóg---kompletnie nie wiem co dla mnie planuje......
czasem mam dość; milion myśli na sekundę; łzy cisną sie od oczu......
a tu pech........ życie na czekanie- ale ileż mozna czekać- ciagle czekać......boje sie, że nie mając szczęścia - mogę niejednokrotnie zranić wielu ludzi....... to podłe.........
ie chcę tak......nie o takie życie mi chodziło.........
  
Pragnę zamieścić tu moje opowiadanie, które napisałam kilka lat temu:

Życie nie jest takie, o jakim marzymy.

 

            "Jestem młodą 27-letnią kobietą. Wierzę w Boga i żyję tak,jak mogę. Kiedy miałam 18 lat marzyłam o wspaniałym chłopaku, o rodzinie, odzieciach... Miałam pretensje do Boga o to, że wszystkie moje rówieśniczkimiały już tylu chłopaków, że im się układa, że mają to, co właściwie chciały. 2moje koleżanki ze szkolnej ławki wyszły już za mąż, mają wspaniałe dzieci,domy... Pamiętam, byłam wtedy taka zła, że chciałam odejść od Boga. Straciłammoją przyjaciółkę, bo ona była też pośród tych, którym się układało wzwiązkach. Byłam sama. Odeszłam od Boga. Powtarzałam sobie słowa: „Nie mogę byćpanną, a do zakonu też nie pójdę!”. Nie potrafię tego opisać, ale czułam, żemoje serce przestaje bić, mimo że wciąż jeszcze żyłam; czułam się tak podle, żenie umiałam żyć. Trwało to przez dłuższy czas, aż przyszedł moment, gdyprzestałam żyć rzeczywistością i oddałam się marzeniom.

Całymi dniami siedziałami bujałam w obłokach, a nocami budowałam sobie scenariusze na kolejne dziennebujanie.

Marzyłam o wspaniałymchłopaku, który miał ok. 23 lata. Był wysportowanym blondynem, który miałczerwoną Hondę. Bardzo się kochaliśmy i byliśmy szczęśliwi.

Ja trenowałam bieganie iodnosiłam sukcesy. Był ze mnie dumny. Przesiadywał u mnie całymi dniami, jaktylko wracał z pracy. Czuł się u mnie, jak u siebie w domu, a ja u niego, tak,jakbym była u siebie. Byłam szczęśliwa. Byliśmy wszędzie razem. Nasza miłośćbyła tak wielka, że nie potrafiliśmy bez siebie żyć. Wyobrażałam sobie naszślub. Dużo ludzi i padające z tłumu słowa: „Ale Ci się udało, taki fajny facet.Z nim będziesz szczęśliwa. Będziecie fajną rodziną, a jak jeszcze będą dzieci,to będziecie mieli super”. Byłam taka dumna; w środku byłam trochę zazdrosna,gdy koleżanki siadały koło niego i zaczynały z nim rozmawiać. Byliśmy kochającąsię rodziną. Ufaliśmy sobie bezgranicznie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy  sobie przeznaczeni. Mieliśmy dwójkęwspaniałych dzieci. Marcin poświęcał im cały swój wolny czas, jeździł z nimi naspacery, bawił się z nimi..., a mnie kazał odpoczywać. Wszyscy nam zazdrościli.Ależ ile idzie żyć marzeniami. To było kiedyś.

Teraz, kiedy mam 27 lat,wiem, że życie nie jest takie, o jakim marzymy. Kiedy miałam 25 lat uległamwypadkowi samochodowemu; teraz jeżdżę na wózku inwalidzkim. Jest coraz lepiej,bo przynajmniej potrafię już ruszać nogami i rękami. Właśnie wtedy poznałam jużdziś mojego męża, który nazywa się Marcin. On też jest niepełnosprawny, ale mito nie przeszkadza. Nie jest to Honda, ale też jeździ, często się śmieję.Powróciłam do Boga. Kiedy miałam ten wypadek, zrozumiałam, że życie bez Boganie ma sensu, że to jakby życie bez wody. Zrozumiałam, że w życiu nie zawszebędzie łatwo, że nie zawsze pójdziemy z górki...

Zastanawiałam się, po comi właściwie wysportowany facet z Hondą?Po co mam odnosić sukcesy? Choć życie wmarzeniach wygląda całkiem w kolorowych barwach, to wiem, że przynajmniejczłowiek może pomarzyć, ale chyba nigdy nie będzie tak, jak chce by było. Mimo,że sami jesteśmy niepełnosprawni, pomagamy ludziom, którzy potrzebują jeszczewiększej pomocy niż my. Oddajemy się im całkowicie. Bardzo się kochamy. Wiem,że, gdyby moje marzenia się spełniły, to nie pomogłabym tylu ludziom, którzyczekają na moją pomoc, bo była bym zajęta tym, co byłoby  ważne: pieniądze, bieganiem zaszczęściem..., patrzyłabym tylko na siebie, czego mi brakuje, a niedostrzegałabym innych. Mając dużo, chciałabym jeszcze więcej i nie wiedziałabymco to znaczy: bieda, cierpienie, ból, prawdziwa miłość, łzy...

Kiedy idziemy na spacer,to niektórzy ludzie się na nas dziwnie patrzą, ale my się tym nie przejmujemy.Nie jesteśmy tacy jak oni, bo nie trzymamy się za ręce, nie leżymy na ławce...,ale jesteśmy szczęśliwi, bo nasza miłość nie jest na pokaz; po to by pokazać się innym. My wiemy co nas łączy.Dziękuję Bogu, że tak się stało.       

Bardzo często żyjemy marzeniami. Stają się one naszą rzeczywistością".

  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...