Moja walka z niedroznymi jajowodami...

Moze zaczne od poczatku; nigdy mi na mysl nie przyszlo, ze moge miec jakies problemy ginekologiczne, a tym bardziej niedrozne jajowody. Podczas pierwszej wizyty u naszego ginekologa-androloga, do ktorego jezdzimy prywatnie, padlo haslo, ze trzeba sprawdzic, czy sa drozne jajowody,bo jesli tak, mozna jakos dalej dzialac,a jesli nie,to jest tylko jedno wyjscie. Po uplywie 2 miesiecy udalo mi sie dostac do szpitala na ginekologie i mialam przeprowadzone badanie HSG- kontrast zamiast sie rozplynac, calkowicie wyplynal i nic nie dostalo sie nawet do szyjki macicy- diagnoza- polipy w szyjce i jamie macicy blokuja dostep i plyn nie chce przedostac sie dalej... Jest nadzieja, bo oto uslyszalam zapewnienia, ze po usunieciu polipow, wszystko bedzie juz dobrze- przeszkoda zostanie usunieta i bede mogla zajsc w ciaze; nie minal miesiac czasu, a ja znowu pojawilam sie w szpitalu, tym razem na pobyt 2-dniowy, bo czekala mnie histeroskopia. Troche sie balam tego zabiegu,ale w myslach wiedzialam jedno-po tym zabiegu bedzie juz dobrze i bedziemy mogli poczac nasze dziecko- takie byly nadzieje, wiadomo czlowiek zawsze ma ta iskierke,ze bedzie dobrze,ze w koncu sie uda, a tym bardziej teraz, jak zlokalizowali glowny problem,ktory byl przeszkoda. Zabieg wykonali, malo co,a bym lezala 3dzien,bo po narkozie jaka dostalam jakos zle sie czulam po wybudzeniu, mialam wymioty i slabo sie czulam, ale nie chcialam dluzej tam zostac-widzisz cierpienia innych kobiet, ktore zmagaja sie z roznymi dolegliwosciami albo te matki w ciazy, ktore z nadzieja oczekuja momentu rozwiazania.... Po kilku godzinach, gdy powiedzmy poczulam sie lepiej, maz przyjechal po mnie, a ja szlam do pielegniarek zapytac sie czy moge isc do domu, troche marudzily,ze raczej nie powinna,ze bym musiala jeszcze u nich zostac,ale ja powiedzialam, ze chce juz do domu i ze czuje sie dobrze... Lekarz- zastępca ordynatora, czy nawet ordynator oddziału gin-poł, zapewniał mnie, że teraz to się wszystko uda i ze następnym razem spotkamy się na porodówce, bo przeszkoda została usunięta, więc można śmiało działać... Więc działaliśmy, ale nasz prywatny gin-androlog, chciał "namacalnego" dowodu co do drożności moich jajowodów, więc zalecił zrobienie kolejnego badania HSG żeby sprawdzić, czy rzeczywiście teraz nie ma już żadnej przeszkody i że jajowody są drożne. Po kilku tygodniach znowu zagościłam  w szpitalu ze skierowaniem w ręku, na którym widniało- "Proszę o wykonanie HSG...." pomyślałam sobie wtedy, że oni mnie za chwilę z tego szpitala wywalą, skoro jestem u nich tak częstym bywalcem... Przyznam się, że tym razem niczego się nie bałam, a już na pewno nie wyniku, który jak się potem okazało, powalił mnie z nóg- "Przykro mi bardzo... Obustronna niedrożność jajowodów..."- te słowa po dziś dzień dźwięczą mi w uszach... Pamiętam- załamałam się wtedy, świat mi się zawalił, nie interesowało mnie wtedy nic, tylko przed oczami miałam mój "wyrok"- nigdy nie będę miała swoich własnych dzieci.. Kiedy po jakimś czasie ochłonęłam, zaczęłam szukać różnych info. na temat niedrożności jajowodów- znalazłam dużo różnych opinii, porad itd. grono osób pisało o zbawiennej mocy borowin przy występowaniu niepłodności- zaczęłam drążyć temat- w końcu przypomniałam sobie, że gdzieś w domu leżą nam plastry borowinowe, które kiedyś mama stosowała na chore stawy, a teraz już nie będzie ich używać i miała je wyrzucić- więc skorzystałam z nich i zrobiłam sobie serię 10 dniową- nasiadówki borowinowe; w międzyczasie znalazłam też na necie info o leczniczych właściwościach zioł na niedrożne jajowody- też zaopatrzyłam się w sklepie zielarskim w kilka saszetek odpowiednich ziół- wymieszałam je razem i piłam po szklaneczce (oczywiscie kiedy pow. o tym naszemu lekarzowi, pow., że mam w to nie wierzyć, bo to są głupoty- ja jednak piłam- a jemu się nie przyznałam); były modlitwy do wszystkich tych świętych od spraw beznadziejnych, a także tych od poczęć i nowego życia- po dziś dzień, codziennie opasam się paskiem św. Dominika i żarliwie błagam o wysłuchanie mojej największej prośby...  Pod koniec sierpnia, byłam na przedmuchwianiu jajowodów dwutlenkiem węgla i wtedy już było widać, że coś jakby drgnęło- gaz się gdzieś rozchodzi i z tego można wnioskować, że przynajmniej jeden jajowód jest drożny... czy to zasługa borowin, ziół i modlitw, czy coś innego? Ja myślę, że jednak coś dały te wszystkie "zabiegi" pomocnicze, że mają one jakąś "moc", jednak nie nadaremnie ludzie piszą o tym w samych superlatywach...
Po ok. 4 miesiącach, tj. na początku grudnia, zaczęłam kolejną serię 10- dniową z borowinami- tym razem robiłam sobie okłady na brzuch i leżałam tak ok. 15-20 minut. Pod koniec stycznia tego roku, pojechałam do innego szpitala na wykonanie HSG  żeby zobaczyć, jak to wygląda i tu ku mojemu zdziwieniu- lewy jajowód okazał się drożny, a jeszcze jakieś ok. pół roku wcześniej była diagnoza obustronnej niedrożności, bo kontrast ani nie drgnął i mimo, że wypełnił macicę, to nie rozlał się do jajowodów... Jak to tłumaczyć? Bardzo się z mężem cieszymy z tego stanu rzeczy; obecnie robię kolejną kurację borowinową, a także moczę nogi w soli iwonickiej (to głównie ze względu na ciągłe zimne stopy)... Ktoś może powiedzieć, że to czysty przypadek, że kiedyś wyszły niedrożne, teraz jeden drożny albo, że może był za 1 razem źle podany kontrast- zimny i ujścia jajowodów w efekcie obronnym się zacisnęły... Kto wie, ja jednak mam przekonanie, że te moje działania nie poszły na marne, tylko, że tez miały jakiś -większy może i mniejszy wpływ na to... Co o tym sądzicie?

Komentarze

  1. Witaj:)
    W tej sytuacji, myślę że każde działanie, które nie szkodzi, a daje Ci nadzieję, jest dobre. Dla mnie jednym z najtrudniejszych doświadczeń niepłodności jest bezsilność. Lekarze i ich zalecenia to jedno, na nie nie mamy za bardzo wpływu... Ale jeśli dodatkowo modlitwy, picie ziół, branie suplementów, masaże, akupunktura, etc. dają choć minimalne poczucie sprawczości, podbudowują wiarę, że się uda, to uważam, że warto z nich korzystać.
    Powodzenia Siłaczko! Kroczysz trudną drogą... życzę Ci żeby jej kres był bliski i słodszy niż możesz sobie wyobrazić:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    Ja też miałam niedrożne oba jajowody, a wyszło to całkiem przypadkiem przy operacji usunięcia mięśniaków. Bezowocnie starałam się z mężem o dziecko przez ok. 2 lata, dlatego lekarz prowadzący zaproponował wprowadzenie kontrastu przy okazji powyższej operacji. Okazało się, że przez lewy jajowód kontrast przeszedł, natomiast przez prawy nie, dlatego zostałam z jednym drożnym jajowodem. W ciążę udało mi się zajść dopiero po 1,5 roku, ale się udało :). Przez ten czas też byłam załamana, nawet myślałam, że nie będę miała już dzieci. Po roku od urodzenia córki poszłam kontrolnie do ginekologa na cytologię. Lekarka powiedziała mi, że jeśli staram się o kolejne dziecko, to w tym cyklu to się nie uda, gdyż owulacja była z niedrożnego jajowodu. Jakie było moje zdziwienie, gdy po miesiącu zrobiłam test ciążowy i wyszły 2 kreski :). Cuda się zdarzają, nie załamuj się...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje Anno za te budujace slowa. Ja tez mam lewy drozny, prawy nie- tak bardzo bym chciala, zeby w moim przypadku bylo tak samo, jak u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, trochę późno znalazłam Twój post o niedrożności. Doskonale rozumiem co czujesz. Sama w 2012 roku po histeroskopii i laparoskopii diagnostycznej z kontrolą drożności jajowodów usłyszałam wyrok: obustronna niedrożność jajowodowa. Szok, rozpacz i złość towarzyszyły mi bardzo długo. Aż prawie po roku trafiłam na jakimś forum na informację o selektywnym HSG (sHSG), który wykonuje lubelski szpital przy ul. Jaczewskiego. Daleko miałam do Lublina, ale nie miało to znaczenia, umówiłam się na prywatną wizytę do Dr.K.P, który skierował mnie do szpitala i wykonał zabieg selektywnego udrożnienia jajowodów. Jeden jajowód "puścił" pod wpływem dużego ciśnienia, z jakim podali do niego kontrast, drugi przy użyciu mikro-narzędzi. Całość nie trwała dłużej niż 20min. Po roku, kontrolnie zrobiłam HSG, drożność jest nadal! ;) Jeśli będę mogła pomóc- zapraszam do mnie na bloga, albo na priv. Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki!! Lidia

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za wszelkie informacje. Cieszę się, że mogę śledzić kolejny blog osoby zmagajacej sie z niepłodnością - nie myślałam, że jest nas aż tyle, że problem z niedrożnościa jajowodow dotyka aż tak wielkiej liczby kobiet. Nie wiedziałam nawet, ze jest coś takiego, jak sHSG- człowiek cale życie się uczy; jak dobrze, że możemy wiele informacji znaleźć na tych wszystkich blogach związanych z niepłodnością - zawsze ktoś cos napisze, z czego inni moga skorzystac, ktoś cos podpowie,udzieli rad itd. Dziękuję Ci, na pewno jeszcze się do Ciebie odezwe i będę śledzić Twoje losy na blogu

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja miałam podczas laparoskopii wykazaną niedrożność prawego jajowodu. W czerwcu 2017 miałam zabieg udrożnienia w Lublinie w Zakładzie Radiologii Zabiegowej. Udało się udrożnić mi ten prawy jajowód. Ogólnie skuteczność mają tam 80%, więc warto spróbować. Mam nadzieję, że mam teraz większe szanse na zajście w ciążę, ale czas pokaże. Cały przebieg zabiegu w Lublinie opisałam jakby co tutaj: http://naproinfo.pl/udraznianie-jajowodow

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...