Osaczona...

"Fajnie byłoby mieć mapę z zaznaczonym miejscem, gdzie leży szczęście. Człowiek musi się bardzo namęczyć, by je znaleźć na mapie życia. By wybrać właściwą drogę, minąć bagno łez, rozpaczy, przekopać się przez kamienie problemów i znaleźć przydrożną tabliczkę z napisem szczęście...."


Myślała, że mi już przeszło, że już mnie nie rusza a jednak.... Czuję się wręcz osaczona kobietami będącymi w ciąży- byłam jakiś czas temu na zakupach w mieście i stojąc w kolejce mimochodem usłyszałam rozmowę 2 młodych dziewczyn- jedna żaliła się drugiej- wiesz, spodziewam się dziecka...
a mnie się tak coś wydawało, że ten brzuch pod tą kurtką jakoś taki zbyt zaokrąglony- ale se myślę- chyba jestem już przewrażliwiona albo nawet uczulona na te "ciążowe" brzuszki...
- to fajnie, gratulacje- synuś, czy córeczka? na kiedy termin? kiedy Ty za mąż wyszłaś? Gdzie mieszkacie?- padło 1000 pytań do i wstawiane co chwila- " ale musisz być szczęśliwa";
- nie jest tak pięknie, jak może Ci się wydawać, nie wyszłam za mąż, nadal mieszkam z rodzicami, to był po prostu wypadek przy pracy- jeden, jedyny raz, gdy się nie zabezpieczyliśmy i wyobraź sobie- wystarczył tylko jeden raz i masz- strzał w 10- dzisiaj chodzę z brzuchem, och gdybym mogła cofnąć czas, gdyby dało się to wszystko odwrócić...nie wiem, jak to dalej będzie, ojciec dziecka kiedy dowiedział się, że jestem w ciąży, zerwał ze mną kontakt i powiedział, że nie chce mnie znać...
Kątem oka widziałam w jej oczach łzy- łzy rozpaczy, beznadziei, bezradności...
mówiła dalej- jest mi ciężko, bo to nie jest absolutnie czas na dziecko- zostanę panną z dzieckiem, w pracy też nie najlepiej zareagowali na wieść o mojej ciąży- nie mogę się pozbierać, to dla mnie szok; rodzice też jakoś dziwnie zaczęli mnie traktować.. ile bym dała, żeby to wszystko się nie wydarzyło....
słucham tej rozmowy- trudno było nie słyszeć, kiedy one stały zaraz przede mną
- jakoś to będzie, jakoś się to wszystko ułoży- zobaczysz, poklepała ją po ramieniu i otarła jej coraz to większe łzy spływające po policzkach...
Po usłyszeniu takiej rozmowy, mało co zapomniałam języka w buzi- zapomniałam po co tu właściwie przyszłam- tak "zaangażowałam" się emocjonalnie w tę sytuację, że trudno mi było dojść do siebie... Znam z widzenia tę dziewczynę, wydaje mi się, że chyba jest w moim wieku...
Znów nie mogłam pojąć tego, że my tak bardzo czekamy na własne dziecko- zrobilibyśmy wszystko,żeby być szczęśliwymi rodzicami, podczas gdy inni przeklinają ten stan... Już chciałam się odezwać- już chciałam powiedzieć- szkoda, że nie możemy się zamienić, szkoda, że akurat Tobie przyszło to tak łatwo, szkoda, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że bardzo wiele osób chciało by być na Twoim miejscu, ale niestety zmagają się z problemem niepłodności lub dotknęła ich bezpłodność, szkoda, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że jest coraz więcej par/ małżeństw, które mają poważny problem z poczęciem własnego dziecka- no ale przecież generalnie, to nie powinnam słyszeć tej rozmowy, a tym bardziej nie powinnam się w żaden sposób wtrącać- w moim wnętrzu toczył się bój- w głowie kłębiły się myśli, a serce waliło, jakbym przebiegła jakiś maraton... cholera, psia krew, jaki los jest przewrotny, czemu to wszystko dzieje się nie tak, jak powinno, czemu akurat to ja musiałam być świadkiem tejże rozmowy....
Na każdym kroku spotykam kobiety w ciąży- wiem- w większości przypadków jestem przewrażliwiona- komuś się udało, a nam znów nie... kiedyś takie brzuszki nie robiły na mnie, aż takiego wrażenia- raczej były to pozytywne emocje, lecz z upływem lat- i naszych niepowodzeń, to wszystko się zmieniło; tak, jak człowiek zmienia się pod wpływem niepłodności i bezradności, tak zmieniają się wszystkie emocje, zachowania, odczucia....
Kolejny cios w twarz..... Koleżanka, z którą nie widziałam się od dłuższego czasu, nalegała ostatnio w smsach na spotkanie- pisała, że wszystko idzie po ich myśli tak, jak sobie to zaplanowali- rok temu wyszła drugi raz za mąż ( z tego co wiem, jej poprzedni mąż nie mógł mieć dzieci, ale nie chciał też żadnego adoptować, a jej zależało na tym, by mieć dzieci- ich małżeństwo zaczęło przechodzić kryzys i nie poradzili sobie z nim- ona poznała innego faceta, który doskonale ją rozumiał- szybki rozwód, potem ponowne wyjście za mąż)- mam takie przeczucie, że ona chce się pochwalić ciążowym brzuszkiem- bardzo nalegała na spotkanie- nie wystarczają jej rozmowy smsowe.. Boję się tego spotkania- ciężko mi będzie słuchać tego, jak opowiada o swoich ciążowych dolegliwościach; tego, jacy oni są szczęśliwi, jak będzie miało na imię ich dziecko itd... boję się, że mnie to przerośnie, jednocześnie chciałabym się też spotkać i powspominać stare czasy, kiedy to mieliśmy okazje częściej się spotykać....
Jak wiele osób boryka się z problemem niepłodności- wśród naszych znajomych mamy kilka par, które walczą o własne dziecko i chwytają się już wszystkiego, bo mają nadzieję, że akurat to może jeszcze im pomóc.....


"...Boże dlaczego milczysz? Dlaczego pozwalasz, bym cierpiała?.... Dlaczego nie dajesz nam naszego upragnionego dziecka? Nie zasługuję na nie? Myślisz, że będę dla niego złą matką? Nie ufasz mi już? .... Może Cię zawiodłam. ... Może masz inne, ważniejsze.... sprawy...."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...