Dalsze kroki, dalsze działania ....

Kolejna wizyta w gabinecie akupunktury za mną; mam wyniki badania EBV- aktywne przewlekłe, ale pani na wizycie powiedziała, że u 8 na 10 badanych osób wirus ten ma postać aktywną; w głównej mierze muszę zmienić dietę na mniej zapalną, muszę pić zioła, które mają zmniejszyć zapalenie, muszę po prostu bardziej o siebie zadbać, gdyż przez to że mój układ odpornościowy jest osłabiony, nie wprowadzając żadnej zmiany - wirus będzie miał świetne warunki do tego, by sie jeszcze bardziej rozpanoszyć.

20170517_183410  moje  wyniki

Zastanawiam się nad tym, dlaczego będąc w szpitalu reumatologicznym nie zostało mi zrobione takie badanie, skoro dotyczy ono układu immunologicznego? Szpital nie znalazł żadnych przyczyn, choć wirus EBV- byl jak gdyby w ich zakresie; może gdyby tam zrobiono te badanie, można by było w jakiś sposób temu zaradzić... Będę się trzymać zaleceń pani od akupunktury, bo nie chce żeby wirus jeszcze bardziej zaatakował- w najbliższym czasie zaopatrze się w potrzebne zioła: Czerny bez, anyż,korzen lukrecji, koper włoski itp. I będę je pić. Ostatnio byłam tez na wizycie u ginekologa- pierwsza wizyta od przeszło pół roku - w sumie niewiele się wydarzyło, więc po co prędzej miałam tam iść- lekarz wykonał badanie cytologiczne, poopowiadałam mu o tych wszystkich moich dolegliwościach, stwierdził, że muszę odstawić prolaktyne- trochę dziwne, bo jak byłam u endokrynologa, to pani dr powiedziała, że moge spokojnie bromergon brać, bo nie zaszkodzi - nie ma jakichś poważnych skutków ubocznych, a gin pow., Że trzeba odstawić, bo tyle lat już stosuje i może przez to podziać się coś z wątrobą; mówi  że możliwe że mam endometrioza, ale nie jest on w stanie potwierdzić tej diagnozy bez specjalistycznych badan;-przepisal mi duphaston na obfite i ze skrzepami miesiaczki i powiedział, że to by też mogło pomóc w zajściu w ciążę; zaproponował 2 rozwiązania albo laparoskopia, żeby zobaczyć jak rzeczywiście wygląda sytuacja  albo dał namiary na klinikę w Ostravie- Witkowicach, ale zaznaczył, że jest tam drogo, ale że jeśli byśmy chcieli, to da mi ulotke i możemy sobie poczytać. Powiedziałam mu, że decyduje się na laparoskopie, bo nigdy jej nie miałam; powiedział mi, że niepotrzebnie miałam robione tyle razy HSG i zamiast tego miałam mieć laparoskopie- nie jestem lekarzem, a skoro miałam takie badanie zlecone, to poszłam i je zrobiłam. Powiedział jeszcze, że takim " biletem" do wykonania u mnie laparoskopii, muszą być w miarę dobre wyniki badań nasienia męża, gdyż w innym przypadku laparoskopia nie ma sensu; wspominał też o inseminacji, ale za bardzo nie rozwijał tego tematu.  Siedząc w poczekalni oczywiście byłam zdana również na towarzystwo kobiet oczekujących dziecka - słyszałam nawet bicie serduszka kilku z nich, kiedy pani położna podłączyła do specjalnej aparatury; kobiety z gracja głaskały swoje jedne mniejsze drugie ogromne brzuchy, to pani położna wołała- " wszystkie ciężaròwy do mnie", to grzecznie się do nich uśmiechała; pomyślałam- ja też bym tak chciała- siedzieć pod gabinetem z teczka pełna jakichś papierów i z napisem na jednym z nich - karta- przebieg ciąży, te kobiety były tak jakoś inaczej traktowane, nie mówiąc już o tym, że były dużo młodsze ode mnie; inna pani- 8 lat młodsza ode mnie wdała się że mną w rozmowę i w końcu opowiada, że jest od sierpnia na macierzyńskim i już tęskni za pracą, zaczęła też opowiadać o swoim synku, o tym, że jej siostra jest znowu w ciąży - wszystko fajnie, no ale problem jest w tym, że inni albo mają już swoje dzieci albo za niedługo zostaną rodzicami, a ja - a my? Dalej jesteśmy w martwym punkcie - nie ruszyło mnie to aż tak bardzo, jak jakiś czas temu - dzisiaj patrzę na to troszeczkę inacze- z innej perspektywy, choć mam czasem takie gorsze dni, gdzie przeżywam to tak, jakbym dopiero co dowiedziała się o naszej niepłodności - rozpaczam, zazdroszcze, lamentuje, biadole na los, że taki okrutny, ale juz nie tak często, jak kiedyś - po części- 50 na 50 żyje w przekonaniu, że nigdy nie będziemy mieli własnego dziecka- nie jest to takie, że z góry zakładam i koniec kropka - pełny pesymizm, złamka itd.- nie- po prostu powoli zaczęłam dopuszczać myśli do mojej świadomości, że w końcu może być tak, że nie będzie nam dane zostać biologicznymi rodzicami, że w końcu odpuscimy starania i powiemy dosyc-  - mówię 50 na 50, bo wierzę w cuda i wszystko się może jeszcze w życiu wydarzyć; ostatnio w mojej głowie zaczęły krążyć myśli wokół adopcji dziecka- ale to zostawię na osobny wpis.

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...