Opowiem Wam pewną historie...

Opisana sytuacja nie dotknęła mnie osobiście, ale chciałam się nią z Wami podzielić, bo bardzo mnie poruszyła....

Spotkanie klasowe

Spotkało  się  większość klasy- jedni zamawiają piwa, inni drinki- a Ty nie pijesz nic mocniejszego?- zapytał  jeden kolega;
-nie, biorę  leki!
- kto dziś  nie zażywa leków, każdy z nas na coś choruje, ale od czasu do czasu można  się przecież napić;
- jeśli pozwolisz, wezme herbate, a Ty sobie weź co chcesz...
- Twój  wybór...
Kiedy wszyscy się  rozsiedli, zaczęła się  rozmowa o tym, jak każdy  ułożył  sobie życie-  jeden kolega- został  księdzem, jedna koleżanka wstąpiła do zakonu, a reszta wstąpiła szczęśliwie w związki małżeńskie. Rodzice od razu sięgnęli po zdjęcia swoich pociech, które wędrowały z rąk  do rąk- opowiadali o śmiesznych  przygodach i wydarzeniach z życia ich dzieci- mówili jeden przez drugiego i próbowali wyprzedzać się w coraz to lepszej, smieszniejszej opowieści ... jedna koleżanka pokazała na telefonie swoją nowonarodzoną córeczke z bujną  czuprynką- to była nasza "wpadka"- zupełnie nieplanowana- jest naszym oczkiem w głowie ....ja siedziałam i przysluchiwalam się  tym rozmową próbując nieśmiało się  uśmiechać, aż  w końcu  ktoś zapytał mnie
- a Ty masz dzieci?- nic się nie chwalisz, nic nie mówisz...
- nie mam dzieci- powiedziałam stanowczo i miałam  cichą nadzieję, że nikt już nie będzie drążył tego tematu...
- no tak- najpierw, kariera, budowa domu, podróże... gdzie Twoje plany z dawnych lat- zawsze marzyłaś o dużej rodzinie...
- i nadal o niej marze, nie stawiam na kariere!
Kolega siedzący  obok mnie, który był  już lekko wstawiony, który  miał  4 swoich dzieciaków odwrócił się w moja stronę  i powiedział:
- nie wiesz, jak się to robi? Nic trudnego, popatrz na mnie- 3 synow, jedna córeczka- ja, który nigdy nie chciałem mieć dzieci, a dziś  nie wyobrażam sobie bez nich życia-  są  całym moim światem...
Ktoś inny rzucił:
- pewnie przerażają Cię bóle porodowe, ciągły  płacz dziecka, pieluchy, karmienia, zmiany w życiu..."
-  nie, nie o to chodzi- powiedziałam ze łzami w oczach....
- to o co chodzi? Przecież sama mówiłaś, że Ty i Twój mąż  nieźle zarabiacie, więc nie chodzi chyba o kwestie finansowe;
- co nam z pieniędzy, z dużego  domu, skoro nie ma w naszym życiu kogoś, na kogo tak bardzo czekamy...
Inne rozmowy nagle ucichły- oczy osób  skierowane były  na mnie, jakbym powiedziała coś nieodpowiedniego....
- tak, mamy problem- to, że nie mamy dziecka, to nie jest nasz wybór, to nie nasze wygodnictwo, to nie dlatego, że się  boimy, że rodzicielstwo nas przeraża-  nie... możliwe, że  nigdy nie będę nosić pod sercem i nie urodzę własnego dziecka- zmagamy się już od wielu lat z trudnym problemem, jakim jest niepłodność ...
- ale jak to? Myślałem, że takie coś jest bardzo rzadko spotykane albo że nawet nie istnieje...
- nie będę tłumaczyć, bo i tak większość  z Was nie zrozumie, bo " syty głodnego nie zrozumie", a większość  z Was ma swoje dzieci i może  nawet nigdy nie doświadczyło tego co to znaczy- " walka" o swoje dziecko... w moich oczach pojawiły się  łzy...
Jedni zaczęli mnie pocieszać, inni chowali zdjęcia swoich pociech, ktoś  próbował szybko zmienić temat... zmieniła się atmosfera- nawet miałam wrażenie, że co niektórzy nawet w moment wytrzeźwieli... wstałam  od stołu i przeprosiłam za to, że być może zapsułam im impreze... idąc do domu nie mogłam się pozbierać....
Po kilku godzinach otrzymałam smsa o treści: " bardzo przepraszam, że  poruszyłem taki temat, nie wiedziałem, że Ciebie dotknął ; nigdy nie miałem styczności z takim problemem,  bardzo przepraszam, bo widziałem, że zbyt wiele Cię  to kosztowalo..."
Odpisałam: " skąd mogłeś wiedzieć..."

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...