Wydawać by się mogło, że w okresie, który obecnie panuje, ludzie powinni mieć więcej czasu-generalnie tak jest, ale ja nie mam nawet czasu napisać nowego posta na bloga...
Moja doba jest za krótka i mimo tego, że kilka dni temu brałam udział w webinarze pt. "zarządzanie sobą w czasie", to nadal się nie wyrabiam, bo często minuty uciekają, jak piasek uciekający z nieszczelnych dłoni... W sumie nie robię nic spektakularnego, bo większość czasu wg zaleceń jednak spędzam w domu...
Pracy nadal nie mam i coś czuję, że szybko nie znajdę, gdyż w obecnej sytuacji to w większości zakładów raczej zwalniają, niż przyjmują nowych pracowników. Ostatnio z racji tego, że mój mąż siedzi w domu (przestoje, urlop, home office), kiedy otwarli wejścia do lasów, skwerów itd., wybraliśmy się na wycieczkę rowerową - pierwsza wycieczka rowerowa w tym sezonie pow. 50 km-nie powiem, bo były momenty, że nie dawałam rady wyjechać pod ogromne (jak mi się wydawało) górki, ale ta satysfakcja, że w nogach będzie przeszło 50 km dodawała mi sił; kolejna wycieczka na Górę Świętej Anny - przeszło 70 km- jak się potem okazało, w ten dzień co roku odbywają się pielgrzymki rowerzystów do tego miejsca...
Dalej nie mam za dużo czasu hehe, korzystam z oglądania różnych webinarów, odmawiam Nowennę Pompejańską, dalej modlitwy, rozwiązywanie sudoku itd.
Ze smutnych wieści, to taka, że kilka dni temu, w wieku 82 lat odeszła kochana- babcia mojego męża, serce mi pękało, kiedy w niedzielę byliśmy ją odwiedzić i widzieliśmy, jak bardzo cierpi, jak bardzo się męczy i jak wielki ból przeszywa jej ciało-najgorsza była ta bezradność, bo chcieliśmy z mężem jej pomóc żeby nie cierpiała, ale nie byliśmy w stanie nic zrobić-mocno wierzę w to, że babcia jest już w niebie- była wspaniałą osobą-zawsze uśmiechnięta, nigdy nie widziałam jej smutnej; bardzo wiele jej zawdzięczamy; choroba strasznie szybko zaczęła postępować i wyniszczać babcie, z dnia na dzień było coraz gorzej... Zostały wspaniałe wspomnienia, nawet dzisiaj w ręce wpadło mi zdjęcie z jej 80-tych urodzin i właśnie dzisiaj odprowadziliśmy babcie na wieczny spoczynek; kazanie prowadził jej chrześniak, który jest księdzem i mówił m. In. O tym, że kilkadziesiąt lat temu to (Jego) ciocia przyprowadziła go przed ołtarz, a dzisiaj to my przyprowadziliśmy babcie przed ołtarz i On (jej chrześniak) może sprawować mszę św. W jej intencji; w dalszej części mówił o domie, ale nie tylko takim, który składa się z murów itd., ale dom, który tworzą domownicy, gdzie jest miłość, zgoda, pokój... I mówił, że są w życiu takie momenty, że jacyś domownicy wychodzą z tego domu i już nigdy do niego nie wracają - tak, jak dzisiaj babcia-wyszła z domu, "opuściła" dom, w którym przez kilkadziesiąt lat mieszkała z dziadkiem i mogliśmy ich odwiedzać zawsze, kiedy tylko mieliśmy ochotę, bo drzwi ich mieszkania były zawsze otwarte dla gości, a kiedy już wychodziliśmy z odwiedzin, babcia odprowadzała nas na klatkę i zawsze nam machała kiedy odjeżdżaliśmy, a my mówiliśmy jej żeby nie wychodziła, bo ją przewieje.. Do dziś mam ten obraz w głowie..
Znałam ją jakieś 9 lat, ale śmiało mogę stwierdzić, że była wspaniałą osoba-religijną, bardzo wierzącą, zawsze uśmiechniętą i zadowolona z życia, pomimo tego, że wiele wycierpiała; niezwykle pomocna z darem obdarowywania innych. Jeszcze nie tak dawno- w styczniu (jejku jak ten czas szybko leci) jeździłam z nią po lekarzach, na różne badania--cieszę się, że mogłam z nią spędzić wtedy czas; pamiętam, kiedy byłam w sanatorium (początek lutego) zadzwoniłam do babci--bardzo się cieszyła z tej rozmowy, opowiadała mi o dalszych krokach związanych z jej leczeniem - rozmawiałyśmy przeszło 20 minut i na koniec bardzo mi podziękowała za telefon; jeszcze przed świętami Wielkanocnymi byłam u nich i myłam okna i wieszałam im firanki i babcia całkiem dobrze się trzymała - jeszcze chodziła, jadła, piła, normalnie z nami rozmawiała... kto by pomyślał, że za jakiś miesiąc już jej nie odwiedzimy w jej domu, nie zamienimy z nią słowa, nie przytulimy się do niej...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...