02.06.2011


Rozważania na temat....

       Plaga rozwodów w dzisiejszym świecie...
Ostatnio usłyszane przeze mnie wieści nie są zbyt optymistyczne; coraz więcej ludzi- małżeństw decyduje się na rozwód. Jedni powiedzą- bardzo dobrze, po co się męczyć itd., drudzy będą do tego podchodzić dość sceptycznie....
Dla mnie osobiście, to dziwne- żyć ze sobą przez 10 czy nawet 15 lat w małżeństwie, a potem zostawić tę drugą osobę i zdecydować się na krok w "przepaść"- rozwód;
Choć różne są powody i okoliczności takiego postępowania- alkohol, zdrada, przemoc, narkomania, hazard itp.... a najgorsze w tym jest to, że najbardziej cierpią dzieci (jeśli są), które żyją w przeświadczeniu, że miejsce tatusia jest przy mamusi i nagle nie mogą pojąć jak można żyć inaczej- mamusia osobno i tatuś gdzieś indziej...
I nagle osoba, z którą się mieszkało, dzieliło z nią łóżko, której się zwierzało, która była do tej pory na wyciągnięcie ręki- staje się nam obca....
Niedawno dowiedziałam się, że koleżanka od mojej znajomej- dosłownie kilka lat starsza ode mnie rozwiodła się- powód rozstania?- jej mąż okazał się gejem- i nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że znali się praktycznie od dobrych kilku a nawet kilkunastu lat- żona nigdy nie zauważyła "podejrzanego" zachowania męża....Ale cóż i tak się zdarza....
Straszne, ale prawdziwe.....i widać, że takie rzeczy nie dzieją się tylko w filmach....
Kolejna znajoma w wieku mojego brata, czyli 2 lata starsza ode mnie, podobno niedawno się rozwiodła ze swoim mężem; mają 3 czy 4-letnią córeczkę, a jeszcze kilka lat temu widziałam ich takich szczęśliwych, uśmiechniętych, trzymających się za ręce....
Kolejny przykład  z życia wzięty- rodzice mojej koleżanki, z którą chodziłam do podstawówki i gimnazjum- podobno już są kilka lat po rozwodzie-powód?- mąż zdradzał żonę- spotykał się z młodszą,.,.. kto by pomyślał, a ja zawsze uważałam ich za wspaniałe małżeństwo... Pamiętam jak zawsze razem chodzili do kościoła, trzymali się za ręce, uśmiechnięci, szczęśliwi, jej mąż zawsze kulturalnie przepuszczał ją w drzwiach.....
Kiedyś nawet przez myśl mi przeszło-jak pięknie widzieć takie małżeństwa, które pomimo swojego wieku nie wstydzą się "pokazywać" swojej miłości......
A tu proszę.....
Mnie trudno jest pojąć coś takiego, że nagle któryś z małżonków robi "skok w bok"-nie wiem, ale po prostu nie mogę tego pojąć.... Decydując się na małżeństwo, poślubia się tę 2 osobę taką, jaka jest z jej wadami i zaletami oraz z całym bagażem doświadczeń- nikt przecież nie zmusza nikogo do małżeństwa; to jest - w większości przypadkach, nasz świadomy wybór; a małżeństwo to trwanie razem zarówno w chwilach dobrych, ale i też złych, to wspieranie jeden drugiego, a nie odwracanie się i szukanie wsparcia i pociechy u kogoś innego... Nie tędy droga.... Wiadomo, nie zawsze życie będzie usłane różami, po moich rodzicach widzę, ze nie zawsze wszystko "dobrze gra"- chyba w każdym małżeństwie zdarzają się małe spięcia- gorszy dzień, ktoś nas zdenerwował, wstaliśmy lewą nogą itd.-ale ważne jest to, by nie zwariować, by umieć spojrzeć na życie oczami wiary i rozsądku;
Ludzie chyba nie do końca rozumieją co oznacza małżeństwo, a rozwód traktują jak coś normalnego.
Kiedyś słyszałam- już nie pamiętam gdzie i od kogo, ale nie ważne- że ktoś powiedział mi- "Ożenie się/wyjdę za mąż, a jak będę widział, ze to nie jest to, to się rozwiodę- bo przecież rozwód jest dostępny dla każdego. Wiesz ilu moich znajomych się już rozwiodło?"
Byłam zdumiona, a wręcz przerażona....
Małżeństwo to nie jest zabawa lalkami w dom, że gdy nam się już znudzi rzucamy nasze kukiełki w kąt i już się nie bawimy- nie ma rodziny..
Czyżby przyszła moda na rozwody?
Małżeństwo to poważna sprawa.  A rozwód dzisiaj przybrał wagę ogólnodostępności....Tak łatwo można go dostać...
Znam również takich ludzi, którzy są już 2 razy rozwiedzeni i wcale nie są złymi ludźmi.
Np. mój kuzyn, za każdym razem trafiał na nieodpowiednią kobietę; pierwsza wyszła za niego za mąż lecz potem robiła wszystko co jej kazała mamusia i niestety- teściowa zaczęła się wtrącać w ich małżeństwo i je rozbiła, kolejna kobieta, z którą kuzyn się ożenił, okazała się "oszustką", która nie dość, że go okłamywała, okradała, to na dodatek miała na boku innego- jak się dopiero później okazało; a mój kuzyn zawsze się angażował- kochał, opiekował się, gotował obiady, sprzątał, dbał o mieszkanie, ale coś zawsze było nie tak.....
Mam tylko taką nadzieję, że ja jak już znajdę tego jedynego, nie będę musiała nigdy znaleźć się w takiej sytuacji, gdzie będę musiała zdecydować się na rozwód-
Broń mnie od tego Panie Boże.... Broń!!!!! i miej mnie w swojej opiece....



      Miałam napisać tutaj wczoraj, ale kiedy usiadłam przed komputerem, wysiadł mi Internet- chyba była jakaś awaria, więc położyłam się do łóżeczka i czytałam książkę- bardzo fajna książeczka, dająca do myślenia i dająca "kopa":))
A jak przeleciał wczorajszy dzień?
Zwyczajnie, a może niezwyczajnie.....
Rano zajęłam się szukaniem ofert pracy i obdzwanianiem firm- dodzwoniłam się do 2, ale czy coś z tego będzie- zobaczymy- CV  powysyłane.
Potem zrobiłam deserek dla moich młodych (brata i bratowej) na Dzień Dziecka:)) jak ja ich kocham...
Później zadzwoniła koleżanka z byłej pracy i poprosiła mnie o przysługę- o podrzucenie jej L4 do zakładu pracy- kupiłam jej pączki i pojechałam, wypiłam herbatkę, posiedziałam na chwilę i zawiozłam owy dokument do pracy.
Gdy wracałam, zajrzałam na plac, gdzie Miejska Biblioteka organizowała festyn dla dzieciaków. Dzieci miały radochę- zjeżdżały z dmuchanego zamku, skakały na trampolinie, bawiły się, miały malowane twarze, a potem był pokaz strażacki...śmiechu było co niemiara... Pracownice biblioteki, przebrane były za postacie z bajek...
Kiedy wróciłam do domu, zajęłam się robieniem obiadu; po obiedzie zmywanie, usiadłam na chwilę przed komputerem, pozałatwiałam kilka spraw, a pod wieczór poszłam z rodzicami do młodych- zapakowaliśmy deserki, truskawki i inne smakołyki i poszliśmy.... posiedzieliśmy, pogadaliśmy, tak mi było wczoraj słodko- mimo że jakoś nie zjadłam dużych ilości słodkości, ale jakoś tak sie czułam....
A przedwczoraj byłam na "rodzinnym" wypadzie na kręgle z moim bratem, bratową, szwagrem szwagierką i koleżanką; zaprosili mnie- mieli karnety dla 6 osób i pojechaliśmy sobie...Było naprawdę fajnie, pośmialiśmy się, jak dziewczyny próbowały rzucać cięższymi kulami i o mały włos a by leciały z kulą; jedna runda była taka, że wszyscy jak tam byliśmy pod rząd zbiliśmy wszystkie pionki- fajnie to wyglądało na tej tablicy:)), potem moment, jak koleżanka podczas rzutu się poślizgnęła i jakimś cufalem zbiła wszystkie pionki:))w najbliższym czasie mamy jechać wszyscy na basenik:)) Fajnie mieć taką rodzinę, z którą nie można się nudzić hihihi

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...