07.06.2011

I mamy wtorek....
Dzionek zleciał, ale był to jeden z bardzo udanych dni:))
rano pojechałam na pocztę powysyłać kilka rzeczy, potem podjechałam do punktu obok urzędu miasta, by wydrukować i skserować moje dokumenty aplikacyjne, bo niestety moja drukara się "rozchorowała"; później pojechałam na rozmowę kwalifikacyjną, ale jakoś nie czułam się tam dobrze- po pierwsze kandydaci przyszli na rozmowę kwalifikacyjną w japonkach, legginsach, jeansach itd.- chyba tak nie wypada- przynajmniej tak mi się wydaje, że jakaś kultura obowiązuje:0), a po 2 ten współwłaściciel był kompletnie nie przygotowany- a w ogóle to taki cwaniak, więc dobrze, że się stało tak, jak się stało;

Potem pojechałam z NIM do Katowic; spędziłam bardzo wspaniałe chwile; trzymanie się za ręce, przytulanie to jest to.... zaczynam być szczęśliwa- nie wiem czy to zasługa św. Józefa czy błogosławionego JPII- chyba ich obojga, bo w końcu moje modlitwy powoli staja się wysłuchane:)) i co najważniejsze-nie czuję się już taka samotna; nawet trudno to opisać słowami; serce rzeczywiście bije inaczej, życie staje się bardziej kolorowe.... jesteśmy szczęściarzami....
Przy NIM gadałam dzisiaj jak nakręcona- a niby ze mnie taka cicha, nieśmiała dziewczynka; mogłam gadać o wszystkim- nie było żadnego tematu tabu- a przecież do tej pory to ja przy facetach- nie wiedziałam co mam mówić, byłam speszona, bałam się cokolwiek mówić, by nie zostać odebrana w dziwny sposób... a tu - jest inaczej...
jak ja się cieszę.... i myślę, że to się szybko nie skończy........:0)
Dziękuję, że jesteś :0)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...