29 marca 2015
Wracam po baaardzo długiej przerwie..
Od czasu, kiedy tu ostatnio byłam bardzo dużo się zmieniło, ale jakoś tak nie było czas, a może i natchnienia, ażeby usiąść i coś sensownego napisać....
Dobrze, to może od początku... 12 września 2013 r. zostałam żon, także trwamy w naszym związku małżeńskim prawie 2 lata; mąż zmienił stanowisko w pracy, ja- od początku roku 2013 zmieniłam pracę na inną; rok 2013 skupiony był na przygotowaniach do ślubu, a musze powiedzieć, że trochę tego załatwiania było, tym bardziej, że sami sobie organizowaliśmy całe przyjęcie- także latania, biegania i załatwiania dosyć dużo było, ale na szczęście wszystko się udało i wszystko poszło po naszej myśli...
Po ślubie zajmowaliśmy się rozgospodarowaniem naszej części domu, a także przyzwyczajaliśmy się do wspólnego mieszkania- wiadomo, każdy z nas miał swoje nawyki, pewne zachowania i tradycje wyniesione z rodzinnego domu;
pod koniec roku 2013, w ramach naszej podróży poślubnej albo jak kto woli- miesiaca miodowego, polecieliśmy sobie na Wyspy Kanaryjskie- była to nasza pierwsza wspólna zagraniczna wycieczka... Kiedy wszystko już zostało "unormowane", zaczęliśmy snuć plany o powiększeniu rodziny- od samego początku zakładaliśmy, że od razu po ślubie staramy się o potomstwo.. i tu zaczął się pojawiać problem- może nie od samego początku widzieliśmy, że coś jest "nie tak", bo tłumaczyliśmy sobie, że przecież to wszystko nie jest za pstryknięciem palca, ale miesiące uciekały, a myśmy byli nadal sami... po czasie okazało się, że mąż ma złe wyniki badań nasienia- przepłakałam wiele dni i nocy majac przed oczami wizję, że nigdy nie będę mogła mieć tej przyjemności, żeby nosić pod sercem własne dziecko; byłam załamana, bo żadne "wspomagacze" nie pomagały- nawet nic nie drgnęło... dalej staramy się, mamy nadzieję, że w końcu się uda-zobaczymy co z tego wyjdzie...
Od czasu, kiedy tu ostatnio byłam bardzo dużo się zmieniło, ale jakoś tak nie było czas, a może i natchnienia, ażeby usiąść i coś sensownego napisać....
Dobrze, to może od początku... 12 września 2013 r. zostałam żon, także trwamy w naszym związku małżeńskim prawie 2 lata; mąż zmienił stanowisko w pracy, ja- od początku roku 2013 zmieniłam pracę na inną; rok 2013 skupiony był na przygotowaniach do ślubu, a musze powiedzieć, że trochę tego załatwiania było, tym bardziej, że sami sobie organizowaliśmy całe przyjęcie- także latania, biegania i załatwiania dosyć dużo było, ale na szczęście wszystko się udało i wszystko poszło po naszej myśli...
Po ślubie zajmowaliśmy się rozgospodarowaniem naszej części domu, a także przyzwyczajaliśmy się do wspólnego mieszkania- wiadomo, każdy z nas miał swoje nawyki, pewne zachowania i tradycje wyniesione z rodzinnego domu;
pod koniec roku 2013, w ramach naszej podróży poślubnej albo jak kto woli- miesiaca miodowego, polecieliśmy sobie na Wyspy Kanaryjskie- była to nasza pierwsza wspólna zagraniczna wycieczka... Kiedy wszystko już zostało "unormowane", zaczęliśmy snuć plany o powiększeniu rodziny- od samego początku zakładaliśmy, że od razu po ślubie staramy się o potomstwo.. i tu zaczął się pojawiać problem- może nie od samego początku widzieliśmy, że coś jest "nie tak", bo tłumaczyliśmy sobie, że przecież to wszystko nie jest za pstryknięciem palca, ale miesiące uciekały, a myśmy byli nadal sami... po czasie okazało się, że mąż ma złe wyniki badań nasienia- przepłakałam wiele dni i nocy majac przed oczami wizję, że nigdy nie będę mogła mieć tej przyjemności, żeby nosić pod sercem własne dziecko; byłam załamana, bo żadne "wspomagacze" nie pomagały- nawet nic nie drgnęło... dalej staramy się, mamy nadzieję, że w końcu się uda-zobaczymy co z tego wyjdzie...
Mam nadzieję, że jeszcze wszystko się uda. Trzymajcie sie ciepło.
OdpowiedzUsuńdo rt- dzięki i proszę o modlitwę, bo tylko ona może zdziałać cuda
OdpowiedzUsuń