Jak nie urok, to......

U mnie wszystko kręci się wokół jednego- na 1 miejscu jest ciągle "walka" o własne dziecko; miesiące, dni są dla mnie tylko cyferkami wskazującymi kolejny dzień mojego cyklu, który bacznie obserwuję i nanoszę na kartę obserwacji. Od kilku już dobrych tygodni spotykam się regularnie z Panią doktor od Naprotechnologii, która wykonuje badanie USG w odpowiednim dniu cyklu- obserwuje jak rośnie, czy i kiedy pęka pęcherzyk, zleca odpowiednie badania hormonalne, przepisuje recepty na leki i mówi co dalej robić. Za pierwszym razem gdy u niej byłam miałam standardowo wykonane badanie usg, później w danym dniu cyklu miałam zjeść 2 tabletki Lamette, na kolejnej wizycie- standardowo USG, zlecenie badań hormonalnych, tarczycowych, wit. D, przepisanie recepty na progesteron, kolejna wizyta- usg, analiza wykonanych badań i zalecenia- przez 3 kolejne 3 dni zastrzyk z 1/3 pregnylu, a jeśli w spodziewanym terminie nie przyjdzie miesiączka, to wtedy mam zrobić badanie na beta  HCG i kilka dni później badanie powtórzyć, żeby zobaczyć, czy ten poziom rośnie czy spada- będzie ciąża, czy niestety nie.. Dzisiaj, gdy byłam na kolejnej wizycie, trochę się zdziwiłam- oczywiście poziom progesteronu wyszedł niski, ale zdziwiło mnie to, jako podczas badania USG Pani doktor powiedziała- super, wspaniale, bardzo dobrze- nie wiem co to miało oznaczać, bo nie wypytywałam, ale później, jak wyszłam z gabinetu, to się zastanawiałam nad tymi słowami. Zastanawiam się tylko po co/ na co ma zadziałać ten pregnyl, który mam sobie wstrzykiwać do brzucha, bo mam 20 dzień cyklu i pęcherzyki są już pęknięte, potem jeszcze to badanie beta HCG- hm?!! coś tak podpada, ale nie łudzę się i nie nastawiam, bo zawsze kiedy tylko pomyślę sobie, że może w tym cyklu się udało, że chyba jestem w ciąży i kiedy nadchodzi miesiączka, wtedy wali się wszystko na łeb na szyję, a ja jestem zdruzgotana i mówię sama do siebie, jak mogłam pomyśleć i wierzyć w to, że mogłabym być w ciąży, bo lepiej pozytywnie się zaskoczyć, niż rozczarować..
Ale dobra, bo nawiązując do mojego tytułu dzisiejszego wpisu, to oprócz niepłodności wyszło coś jeszcze- podczas wykonywania ostatnich badań- kiedy poszłam po skierowanie do lekarza, który zleci mi wykonanie badań zleconych przez ginekologa w ramach takiego mojego ubezpieczenia, Pani doktor zapytała mnie kiedy tylko weszłam do gabinetu, czy dobrze się czuję, czy wszystko ze mną w porządku? Powiedziała, że wyglądam na bardzo zanemizowaną i nie podoba się jej mój wygląd- blada twarz, wory pod oczami, zimne dłonie... od razu dostałam także skierowanie na wykonanie podstawowej morfologii i z wynikami tych badań miałam ponownie wrócić do Pani doktor. Badania wykonałam, wyniki odebrałam, no i zgodnie z zaleceniami umówiłam się na wizytę, aby pokazać moje wyniki- kiedy odebrałam karteczki z rejestracji, sama zdążyłam zauważyć, że nie jest za ciekawie.. żelazo miałam mniej niż połowa dolnej granicy i inne parametry krwi tez nie najlepsze, pani doktor powiedziała, że gdyby tego żelaza było jeszcze o troszeczkę mniej, to dostałabym przekaz na transfuzję krwi; od razu przepisała mi preparat żelaza, zaproponowała żeby pić sok z kiszonych buraków, po których parametry znacznie się zawsze poprawiały, kupiłam sobie sok z pokrzywy- miałam ostatnio kilka takich słabych dni, gdzie nie miałam na nic siły, kręciło mi się w głowie, było mi bardzo zimno... muszę coś robić, bo przecież, kiedy zajdę w ciąże organizm będzie jeszcze bardziej osłabiony... w kwietniu jadę do hematologa, zobaczę co mi powie...

Komentarze

  1. No to rzeczywiście nieciekawie... Że też nieszczęścia lubią chodzić parami:/ Mam nadzieję, że dieta i leki pomogą, tylko skąd ten niedobór? Oby hematolog potrafił wyjaśnić przyczynę. Zaciskam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do hematologa chodzę już od kilku lat, ale za każdym razem zapewniała mnie, że nie jest jeszcze tak najgorzej- wyniki wg mnie - nie były najlepsze- choć wiadomo, ja nie jestem lekarzem, ale nie zdarzały mi się zawroty głowy, osłabienia itp. objawy, a teraz jak mnie to "chwyci", a mam taką możliwość, bo np. nie jestem w pracy, to idę się od razu położyć, bo nie mogę normalnie funkcjonować; pani hematolog też już wielokrotnie mówiła, że staramy się o dziecko i żeby pod tym kątem też spojrzała, ale zapewniała mnie, że na wszystko w życiu przyjdzie czas- ostatni raz byłam u niej rok temu, no i kolejna wizyta została wyznaczona na kwiecień tego roku, wiec myślę, że gdyby uznała, ze coś jest na rzeczy zapisałaby mnie na wcześniejszy termin, choć przez ten rok czasu mogło się wiele zmienić...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze... mam nadzieję, że tym razem spojrzy na sprawę bardziej wnikliwie, właśnie pod kątem Waszych starań. Nie potrzebne Ci teraz dodatkowe ciężary do dźwigania... a naprotechnolog się jakoś odniosła do tych wyników? co dwie głowy to nie jedna...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też mam taką nadzieję, co do Pani hematolog- chciałabym żeby mi pomogła w tym temacie, bo to czasem takie uciążliwe jak mnie "dopadną" te różne objawy... co do moich wyników, to jako że mam niski poziom progesteronu, Pani doktor przepisała mi receptę na 2 leki do wykupienia w Czechach, ale jak byłam tam w zeszłym tygodniu, to odwiedziłam chyba z 5 aptek i w żadnej nie mieli tych leków, więc pojadę tam jeszcze na początku kwietnia, bo podobno wtedy tam się mają znowu pojawić- tak dzisiaj mi powiedziała Pani doktor.

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam ciekawa tej naprotechnologii czy faktycznie pomaga...
    Dobrze, że tak wnikają w wyniki badań.
    Czasami przyczyna niepłodności może tkwić w czymś innym na co lekarz od in vitro nie zwraca uwagi ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...