W oczekiwaniu na wizytę....

W poczekalni pełno kobiet, pytam kto ostatni i grzecznie czekam na moją kolej ściskając teczkę z kartą obserwacji, wynikami badań oraz wypisami ze szpitali. Co jakiś czas dochodzą nowe pacjentki i zajmują każdy wolny kąt. Po chwili siostra woła starsze Panie- a były 2 oraz świeżo upieczone matki, które przyszły dużo później niż ja, no ale one są traktowane na szczególnych warunkach- ja nie, bo nikogo nie obchodzi to, że prawie zwijam się z bólu siedząc na krzesełku w poczekalni, bo niestety i w tym cyklu nic nie wyszło z naszych starań. Siedzę, uśmiecham się do innych kobiet i za uchem słyszę rozmowę dwóch koleżanek- jedna opowiada o swoim niedawno narodzonym dziecko i w komórce pokazuje jego jakże śliczne zdjecia, podczas gdy druga opowiada o swoich dolegliwościach ciążowych głaszcząc się po już widocznym brzuchu i mówiąc, że właśnie się dowiedziała, że to będzie córeczka. Siedze udająć, że mnie to w ogóle nie rusza, ale w głębi  czułam, jak coś ściska mnie za serce, bo innym się udaje, a nam ciągle nie. Czekałam na swoją kolej prawie 2 godziny, siostra spojrzała na moją kartę obserwacji, zanotowała kilka ważnych informacji, kazała zrobić kilka badań i patrzac na wyniki badań wykonanych juz jakis czas temu, napomniała, że może tu być problem z tarczycą, ale najpierw trzeba zrobic aktualne badania, żeby móc coś wiecej powiedzieć, więc początek nowego tygodnia spędze na badaniach, jutro mam łyknąć jakieś 2 tabletki i  w przyszły piątek mam zjawić sie na usg wraz z wynikami badań i wtedy będziemy dalej działać. Także mam zadanie do wykonania, mam tylko nadzieję, że uda mi się te badania na początku tyg, zrobić. Także mam nadzieję, że uda się w końcu znaleźć przyczynę tego stanu rzeczy i kiedy te moje hormony sie ustabilizują, wszystko już pójdzie w dobrym kierunku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...