opowiadanko
Pozwoliłam sobie zamieścić opowiadanko, które kiedyś tam napisałam...
Jeśli czasem życie Ci ciąży, pomyśl o najszczęśliwszychchwilach Swojego życia, które przynajmniej na chwilę poprawią Ci humor.
Jestemmłodym człowiekiem. Mam 20 lat. Jestem taki sam jak ty, niczym się nie różnimy,a jednak jest coś, co nas różni.
Wiem, że czasem coraz częściej myślisz, że życie jestciężkie, że wszystkie twoje problemy przygniatają Cię do ziemi. Sam wiem jakito jest ciężar. Przecież znasz historię Chrystusa – przecież dobrze znasz JegoDrogę Krzyżową- wiesz jak on cierpiał kiedy przybijali Go do krzyża? Nie, tynie możesz sobie tego wyobrazić, bo twoje cierpienie nie może się równać z Jegocierpieniem. A Jego matka, co wtedy czuła?? A On to zrobił za twoje grzechy; zaciebie umarł.
A ty ciągle skarżysz, że z twym zdrowiem kiepsko; że niemasz ojca, matki; że nikt Cię nie rozumie, nie kocha; że nie masz przyjaciół,chłopaka, dziewczyny........
Wciąż mówisz, że wszyscy ludzie mają się o wiele lepiej.Nigdy nie potrafisz docenić tego, co masz, zawsze chcesz więcej i więcej.Zabijasz się za rzeczami materialnymi zapominając o tym, co tak naprawdę jestważne. Życie przemija tak szybko, jak piasek, który masz w dłoniach, międzypalcami uciekają kryształki piasku, które są bardzo cenne, bo gdy jest ichwięcej mogą razem tworzyć pustynię; w rękach pozostaje tylko to, co jest jużnieużyteczne.
Kilka lattemu też podobnie myślałem. Jeśli chcesz możesz słuchać dalej. Nie piszę po to,by ktoś się nade mną litował. Nie o to mi chodzi.
Kiedymiałem 17 lat, bardzo chciałem mieć swój własny wóz- zdać prawo jazdy. Chciałemteż uwolnić się od rodziców- nie chciałem być ciągle na smyczy, sam pewniewiesz jak to jest- rodzicom zawsze się coś nie podoba, chcą, abym wszystkorobił po ich myśli....
Nie wierzyłem wtedy w Boga- dla mnie nie istniał ktoś takijak Bóg. Modliłem się do niego, ale nie wierząc w to, że spełni moje obietnice.Nie musiałem długo czekać.
Kiedy minęło kilka miesięcy, pojechałem z rodzicami dobabci. Wtedy to mieliśmy poważny wypadek. Zawieźli mnie nieprzytomnego do szpitala- miałem połamany kręgosłup-cudem uszedłem z życiem. Lekarz powiedział mi, że będę teraz skazany na wózekinwalidzki. Pamiętam, powiedziałem wtedy do Boga: „Aleś ty dowcipny, musiszwszystko brać na serio? Oto mój własny wóz, tak; ale to miał być wóz, a niewózek inwalidzki!” – bardzo mocno płakałem. Dowiedziałem się również, żerodzice zginęli na miejscu. „To też jest twoja niespodzianka- mogę teraz byćwolny!? O co ci chodzi figlarny Boże ??O co? Nigdy jeszcze nie widziałemdowcipniejszej istoty! Tylko, że to wcale nie jest śmieszne”!!
Miałem pretensje,ale głównie do siebie samego- oto, że przyszło mi do głowy prosić o coś Boga.
Przez pierwsze dni, smakowałem wolności lecz po kilkutygodniach wolność zaczęła przybierać gorzki i obrzydliwy smak. Trafiłem doDomu Dziecka. To były najgorsze lata w moim życiu. Sam sobie musiałem zewszystkim radzić. Wszyscy się ze mnie śmiali, robili mi na złość... częstopłakałem, nie z tego powodu, że nie jestem akceptowany, ale przez to, że niemam własnego domu i rodziców. Ciężko mi było cokolwiek zrobić, przeszkodą byłwózek, na który jestem skazany do końca. Wszyscy mówili: „nie chcemy tutajkaleki”!.
Pewnego dnia próbowałem popełnić samobójstwo. Zostałemodratowany przez moją wychowawczynię. Za ten czyn dostałem od niej taką karę,że do dziś mam blizny. Przez miesiąc nie mogłem wsiąść na wózek, a gdy leżałemw łóżku czułem, że mojego ciała nie ma, bo całe było przepełnione bólem icierpieniem. Znów zaczęto wytykać mnie palcami.
Wtedy powiedziałem: „ Cholerna wolność! dlaczego?? chcę miećprzy sobie rodziców! Głupia wolność”. Miałem na całym ciele pełno siniaków.Każdy ruch wiązał się z ogromnym bólem. Nie miałem przyjaciół, z którymimógłbym porozmawiać- po prostu byłem sam; sam na sam z moim bólem icierpieniem. Kiedy wychowawczynizauważyła, że ja ledwo co się ruszam, ledwo co oddycham, zadzwoniła po karetkę.Zabrali mnie do szpitala. Jechałem tam sam, nikt z Domu Dziecka nie przyszedłmnie odwiedzić. Stwierdzili, że mam wstrząs mózgu. Leżałem tam pół roku.Myślałem, że już z tego nie wyjdę.
Była tam pielęgniarka, która szczególnie się mną opiekowała.Przypominała mi moją mamę. Dużo z nią rozmawiałem. To ona sprawiła, że dziś tujestem i jestem właśnie taki a nie inny.
To ona zaczęła opowiadać mi o Bogu. To ona na nowo przyciągnęłamnie do kościoła. Ona dodawała mi sił. Kiedy opowiadała mi o Bogu, miałem woczach łzy. Powiedziałem jej, że kiedyś nie wierzyłem w Boga i traktowałem goprzedmiotowo. Kiedy dowiedziała się, że zostałem pobity, a nie jak mówiławychowawczyni- spadłem ze schodów, była bardzo przerażona. Próbowała być dlamnie wszystkim. Zastępowała mi matkę. Zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi, mimoże ona miała męża, swój własny dom, zawsze dla mnie znalazła czas. Powiedziała,że kilka miesięcy temu straciła z mężem dziecko, na które czekali zutęsknieniem.
Dziś jestembardzo szczęśliwy, mimo że czasem jest ciężko, wiem, że szczęście nigdy nietrwa wiecznie. Czasem na ulicy śmieją się ze mnie, myślę, że zrozumieją todopiero wtedy, gdy i oni będą w takim stanie. Mieszkam z panią Dorotą i jejmężem. Adoptowali mnie. Życie bez Boga nie mogłoby być życiem. Dopiero teraz,gdy mam 20 lat znalazłem prawdziwych przyjaciół. Nie wyobrażam sobie bez nichżycia.
Jeśli go masz szanuj go, wiedz,że zależy mu na waszej przyjaźni. Nie przekreślaj go, nawet wtedy gdy popełnibłąd, umiej wybaczać, a najbardziej umiej wybaczać prawdziwemu przyjacielowi.Wiem, czasem może być ciężko, ale po to jesteście przyjaciółmi, by gdy wszyscypozostali zawiodą, by został wam jeszcze on- przyjaciel, który ma otwarteramiona i czeka na ciebie. Musicie być razem, szczególnie w trudnych chwilach,musicie się wspierać.
Komentarze
Prześlij komentarz