Poniedziałek wielkanocny...

Wczoraj już nic więcej nie napisałam- jakoś popołudniu nie miałam zbytnio czasu. Jako że wczoraj był alny poniedziałek już od samego rana to poczułam na własnej skórze, kiedy to tata wszedł do mojego pokoju z sikawką i zaczął mnie lać jak jeszcze nie otwarłam oczu...
Potem przyszedł kuzyn i wójek- oni zawsze pamiętają o nas- i zawsze robią to kulturalnie- nie wodą lecz perfumami...Jak brat wrócił z pracy to on zaczął lać i psikać nas- tzn mnie i mamę- wodą...
Potem przyszła babcia i dziadek, bo mój brat miał wczoraj urodzinki- siedzieliśmy razem... Pod wieczór przyszli kuzyni- i zaczęli lać- starszy wodą a młodszy- dżentelmen:0) hihi- perfumem. Wracając do młodszego kuzyna- chcę powiedzieć, że jak byliśmy młodsi, to wszyscy traktowali nas jak rodzeństwo- byliśmy bardzo do siebie podobni- i budową i karnacją, zawsze razem się bawiliśmy, dobrze się dogadywaliśmy, zawsze mieliśmy szalone pomysły- jednym z nich, o ile dobrze pamiętam było zrobienie z rowerka "maszyny latającej"-hihih; mieliśmy bujna wyobraźnię; kiedyś jeszcze robiliśmy z drutów pierścionki i sprzedawaliśmy je przed furtką- pamiętam jak "zaczepialiśmy" przechodzących obok nas sąsiadów i zachwalaliśmy nasze "produkty"; sprzedawaliśmy też owoce- czasem nawet jeszcze te niedojrzałe-ale ludzie "litując" się nad nami kupowali od nas; pamiętam jeszcze jak z Michałem zrobilismy sobie piknik- na który jechalismy kilka metrów od domu- dosłowie chyba 2 domy dalej... To było takie piękne...
A kiedy dobraliśmy się paczką- ja, mój brat i nasi kuzyni wymyślaliśmy różne , niestworzone rzeczy... Zrobiliśmy sobie budkę na drzewie tzw."bazę", gokarda, pociągnęliśmy sobie kable i założyliśmy sobie telefony- takie tylko między nami i wiele różnych rzeczy...
To były czasy...Dziecięce lata- chyba najlepsze...
Dużo by można było pisać...
Wracając do wczorajszego dnia, poszłam z bratem na wieczorną mszę, a przed nią rozmawiałam z nim o fajnych chłopakach z jego pracy :0).
I tak właściwie zleciał mi cały dzień...
Potem przyszedł kuzyn i wójek- oni zawsze pamiętają o nas- i zawsze robią to kulturalnie- nie wodą lecz perfumami...Jak brat wrócił z pracy to on zaczął lać i psikać nas- tzn mnie i mamę- wodą...
Potem przyszła babcia i dziadek, bo mój brat miał wczoraj urodzinki- siedzieliśmy razem... Pod wieczór przyszli kuzyni- i zaczęli lać- starszy wodą a młodszy- dżentelmen:0) hihi- perfumem. Wracając do młodszego kuzyna- chcę powiedzieć, że jak byliśmy młodsi, to wszyscy traktowali nas jak rodzeństwo- byliśmy bardzo do siebie podobni- i budową i karnacją, zawsze razem się bawiliśmy, dobrze się dogadywaliśmy, zawsze mieliśmy szalone pomysły- jednym z nich, o ile dobrze pamiętam było zrobienie z rowerka "maszyny latającej"-hihih; mieliśmy bujna wyobraźnię; kiedyś jeszcze robiliśmy z drutów pierścionki i sprzedawaliśmy je przed furtką- pamiętam jak "zaczepialiśmy" przechodzących obok nas sąsiadów i zachwalaliśmy nasze "produkty"; sprzedawaliśmy też owoce- czasem nawet jeszcze te niedojrzałe-ale ludzie "litując" się nad nami kupowali od nas; pamiętam jeszcze jak z Michałem zrobilismy sobie piknik- na który jechalismy kilka metrów od domu- dosłowie chyba 2 domy dalej... To było takie piękne...
A kiedy dobraliśmy się paczką- ja, mój brat i nasi kuzyni wymyślaliśmy różne , niestworzone rzeczy... Zrobiliśmy sobie budkę na drzewie tzw."bazę", gokarda, pociągnęliśmy sobie kable i założyliśmy sobie telefony- takie tylko między nami i wiele różnych rzeczy...
To były czasy...Dziecięce lata- chyba najlepsze...
Dużo by można było pisać...
Wracając do wczorajszego dnia, poszłam z bratem na wieczorną mszę, a przed nią rozmawiałam z nim o fajnych chłopakach z jego pracy :0).
I tak właściwie zleciał mi cały dzień...

Komentarze
Prześlij komentarz