Poniedziałek...

Przez weekend prawie tu nie zaglądałam- niestety nie miałam czasu- byłam poza domem- zajęcia itp...
A teraz też duzo nie napiszę, bo zaraz wychodze do moich dzieciaczków...

Chciałabym tu zamieścić moje opowiadanko (oczywiście żeby nie było- nie jest to historia mojego życia- wymysliłam te opowiadanko kilka lat temu:0))...

Potrzebne jest czasem zachwianie wiary, by potem wzbić sięjeszcze wyżej.

 

                 Dokładnie nie pamiętam, kiedy to wszystko się zaczęło, ale chyba,gdy miałam 16 lat.

Byłamwtedy na samym dnie; głębiej być nie mogłam. To zaczęło się tak nagle; niemiałam wtedy  żadnych przyjaciół, byłamsama. Pamiętam, wtedy nawet nauka jakoś mi szła, w gimnazjum miałam nawetświadectwo z czerwonym paskiem, a teraz wszystko jest inne.

Wtedymiałam jeszcze wiarę, wiedziałam po co i dla kogo żyję; chodziłam do kościoła,modliłam się, zawsze czekałam na to, by móc porozmawiać z Bogiem, a robiłam tonajczęściej przed snem i wtedy też był czas na rachunek sumienia z całego dnia.

Zostawałamsama z moimi problemami. Nie miałam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć, pogadaćtak, jak przyjaciel z przyjacielem.

Kiedynie mogłam tak już żyć, zaczęłam staczać się na dno. Z dobrej uczennicy stałamsię jedną z najgorszych w naszej klasie. Na noc zaczęłam nie wracać do domu;zwykle spędzałam ją u koleżanek lub w którejś z knajp. Zapijałam się do utratyprzytomności. Rano, gdy wracałam rodzice prawili mi długie kazania. Częstopodnosiłam na nich rękę, nie chciałam by kierowali mną- przecież byłam prawiedorosła-nie chciałam by wtrącali się w moje życie.

Rodzicepróbowali mi pomóc, ale ja powiedziałam im, że mają mnie  zostawić, że dam sobie sama radę i niepotrzebuję ich pomocy.

Byłamwtedy głupia, dziś nie potrafię zrozumieć moich dalszych postępowań.

Podłuższych awanturach, wyprowadziłam się z domu; rodzice zaczęli mnie denerwować, bo na każdym kroku zaczęli mniesprawdzać i kontrolować. Zaczęłam kraść, bo nie miałam za co żyć. Odeszłam odBoga i nie chciałam w ogóle o Nim słyszeć. Jak On może mi to wszystko robić?Dlaczego nigdy mnie nie zauważa i mi nie pomaga ?Bóg, co to właściwie jest? Nieznam Go i nie mam zamiaru Go znać. Któż to jest, skoro go nie widzę, niesłyszę...? Taki sam, jak inni ludzie- egoista. Zawsze taki sam.

Straciłamwiarę- tak myślałam, ale teraz wiem, że ona była we mnie tylko ja nie chciałamsię do niej przyznać.

Gdymi się nudziło, brałam kamienie i rzucałam do pobliskich okien; było miwszystko obojętne; zaczepiałam wracające ze szkoły dzieci i biłam je; a imbardziej płakały, tym bardziej dostawały.

Popewnym czasie poznałam fajnego chłopaka. Podobał mi się, a ja mu. Zaszłam z nimw ciąże. Myślałam o aborcji. On wybijał mi to z głowy. Mówił o tym, by zawrzećsakrament małżeństwa, by mieszkać razem....Teraz wiem, że Paweł był świetnymfacetem i na swój wiek, bardzo dojrzałym. Dokładnie już nie pamiętam, jak  go poznałam. Wiem, że trochę mu opowiadałamo moim życiu. On wiele razy namawiał mnie do tego, bym spotkała się z moimirodzicami i za wszystko ich przeprosiła. Ja stanowczo odmawiałam. Nie chciałamtam wracać.  Mieszkałam z nim; a ondawał mi wszystko- począwszy od rzeczy materialnych, a zakończywszy na miłości;on naprawdę mnie kochał. Kiedy ciąża była już widoczna, zakazał mi pić alkohol,palić papierosy..... Zbuntowałam się, bo zaczął przypominać mi rodziców ikazałam mu się ode mnie odczepić. „Patrz na siebie, idioto”- powtarzałam.Próbował mnie uspokajać. „Nie możesz się denerwować, jesteś w ciąży, a towszystko szkodzi dziecku”- mówił. „Co ty możesz wiedzieć o ciąży?”-odpowiedziałam. Wtedy też zaczęłam go walić pięściami. On nie chciał mnieskrzywdzić i nie bronił się. Stracił przytomność. Okradłam go, spakowałammanatki i poszłam zostawiając go w takim stanie. Poszłam dalej w świat. Terazto zupełnie nie miałam gdzie iść, a do domu nie miałam zamiaru wracać.

„Głupiabym była, jeślibym tak poszła”- powtarzałam.

Włóczyłamsię po świecie. Nie wiedziałam po co żyję.

Żyję-tak, bo każdego dnia kładę się spać, a potem rano budzę się i znowu to samo, wkółko to samo. Tak żyję, bo mój brzuch z dnia na dzień staje się większy, a janie mam pieniędzy na aborcję. Zaczęłam walić się po brzuchu- „Nie dziecko niemoże przeżyć”. Nie wiedziałam czego od życia oczekuję. Wszystko jest takiesame.

Przedchwilką wydarzył się wypadek. Potrąciło malutką dziewczynkę, która wybiegła naulicę za piłką. „Dlaczego to nie byłam ja”? ”Dlaczego?” „Dlaczego? ”Ja nie chcężyć, to sprawia mi dużo bólu”

Kiedynie mogłam dłużej już tego znieść, zaczęłam podcinać sobie żyły. Było miwszystko jedno. Wtedy coś się urwało. Straciłam przytomność. Obudziłam się wszpitalu. Jak się potem dowiedziałam, to Paweł zadzwonił po karetkę, boobserwował mnie. „Miała pani dużo szczęścia”- powiedziała pielęgniarka. „To byłdługi sen. Nie pamiętam co się stało. A co ja tu robię? Dlaczego przeżyłam?Przecież mnie już tu nie ma.”

„Spokojnie,wszystko będzie dobrze”

„Aleja nie chcę żyć! Rozumiesz! Nie, ta opcja nie wchodzi w grę”

„Jestpani odratowana”

„Aleja nie chcę żyć! Rozumiesz! Czy ty słyszysz co ja do ciebie mówię?”

„Nie.Jeśli ty nie chcesz żyć, to daj szanse twojemu dziecku.”

„Nie.Ja nie chcę żyć i ono też nie będzie miało tej szansy!”

„Proszęsię uspokoić, wszystko będzie naprawdę dobrze”

„Nie,zostaw mnie. Zostaw. Zabierzcie mnie stąd”

Zaczęłamwtedy mocno płakać.

Nasali leżałam sama.

Widziałamjak wywozili ludzi na salę operacyjną lub jak jechali z trupami. Ręce miałamprzywiązane do łóżka tak, że nie mogłam nimi ruszać. Jaka byłam wtedy głupia.Nigdy sobie tego nie wybaczę. To były najgorsze dni, tygodnie mojego życia.

Pielęgniarkachodziła mnie codziennie karmić, a ja plułam ją jedzeniem, które mi dawała.Nigdy mnie nie okrzyczała.

Pewnegodna nie wytrzymałam:

„Nieprzeszkadza Ci to, że Cię pluję?”- zapytałam

„Przeszkadza,ale co mam zrobić, przecież Cię nie będę bić. To jest kwestia przyzwyczajenia.Nie chodziłabym do ciebie i nie karmiłabym Cię, ale ty masz jeszcze dziecko. Jajestem tolerancyjna dla moich pacjentów”.

Zaczęłamwtedy z nią rozmawiać. Powiedziałam jej o moich problemach.

„Najbardziej boli mnie to, że nie mam przyjaciela- czuję się jak ryba bez wody.Myślę o tym, co będzie jutro”.

Toszpital zmienił moje życie. To moja córeczka nadała mu sens. Paweł pytałlekarzy o moje zdrowie. Teraz dopiero widzę, jak bardzo się o mnie troszczył,mimo że ja wyrządziłam mu tyle krzywdy. Po paru tygodniach urodziłam pięknącóreczkę. Myślę, że gdyby nie pani Henia- tamtejsza pielęgniarka, kto wie, czyurodziłabym dziecko. Córeczka była trochę niepełnosprawna, ale to ona zmieniłamoje życie. Wtedy w mojej głowie pojawiły się myśli, by ją zostawić.Niepełnosprawna będzie wymagała większej opieki, niż normalne, zdrowe dziecko.Pani Henia cały czas rozmawiała ze mną.

„Aco na to mąż?”- zapytała

„Janie mama męża”

„Aten młody pan, który się tak wypytuje o twoje zdrowie”

Tak,wiedziałam. „To Paweł; to jego dziecko, ale on nie jest moim mężem”

„Onajest częścią ciebie. Nosiłaś ją pod twoim sercem. To jest twoja jedyna córka,ona potrzebuje twojej pomocy, twojego ciepła; ona jest tą osobą, która czeka natwoją miłość i twoje ciepło”

PrzyszedłPaweł. Na początku nic nie mówił, ale potem zaczął. Trochę się bał.

„Ślicznajest. Cała ty”

Byłszczęśliwy.

„Przepraszam,wybaczysz mi”?- zapytałam

Nicnie powiedział, pocałował mnie, mocno przytulił i zaczął płakać. Płakaliśmyoboje. To była kolejna szczęśliwa chwila w moim życiu.

„Zawszemi na tobie zależało i nigdy Cię nie zostawię”

„Przepraszam”

Płakaliśmycały czas; były to łzy przebaczenia, a także i radości.

„Ajak ty się czujesz?”- zapytał

„Ogólnie,dobrze”

Ranyna rękach powoli zaczynały się goić. Powoli znowu zaczęłam „dochodzić” do mojejwiary. Ona była spychana na dalsze miejsca.

Wyspowiadałamsię i próbowałam żyć od nowa. Pojechałam do rodziców przeprosić ich i zarazemprzedstawić Pawła, a także pokazać moją- naszą kochaną córeczkę.

Dziśmam 23 lata. Nie potrafię żyć bez wiary, ona jest motorem.

Poświęcamsię córeczce i Pawłowi, dla niej oddaje wszystko co mam, wiem, że onapotrzebuje naszej miłości.

Bardzożałuję tego, co zrobiłam, ale potrzebne mi było zachwianie wiary, by terazwzbić się jeszcze wyżej i jeszcze bardziej zaufać Bogu. Kto wie jak potoczyłybysię moje losy, gdyby nie moja dramatyczna przeszłość. Wiem, że wystarczy kilkabłędów, by „stracić” swoją  wiarę- byupaść, wiem, że trudno potem wrócić i stwierdzić, że popełniło się błąd, ale jago widzę; wiem że wszystkie wydarzenia w moim życiu mają sens.

Terazteż widzę, jak ważni są rodzice. Widzę to teraz, kiedy sama jestem matką. A takczęsto się ich nie docenia. Oddaliby życie za swoje dzieci. Szanuj ich, bo możeCi ich kiedyś zabraknąć, a wtedy będzie zapóźno.

Kilkamiesięcy po powrocie do domu, wzięliśmy z Pawłem ślub, zamieszkaliśmy u niego.Jesteśmy szczęśliwą rodziną i nie wyobrażamy sobie życia bez Boga.



Mysle, ze jeszcze wieczorkiem tu coś napiszę a na razie życzę miłego dnia i uśmiechu na twarzy...
  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...