Wielki Piątek
"A Jezus, zawoławszy wielkim głosem, rzekł: Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to, skonał". - Ew. Łuk. 23,46
UMARŁ na krzyżu, oddany złoczyńcom i stracony jako złoczyńca; Jezus z Nazaretu, Mesjasz, Zbawiciel świata. Syn Boży! Zginął jako złoczyńca wśród złoczyńców, z wyroku - jakbyśmy dziś powiedzieli - sąd u kościelnego i państwowego, pozbawiony wszelkich praw i wszelkiej czci obywatelskiej na zawsze! Żydzi byli oskarżycielami i sędziami, rzymska sprawiedliwość potwierdziła wyrok śmierci, zaś żołnierze z legionów rzymskich wyrok ten wykonali.
Ale proces ten jeszcze jakby trwa i trwać będzie do końca świata. Wielu już gorzko odpokutowało ten wyrok i tę zbrodnię. Lecz nie przestajemy być, w pewnym sensie, jej spadkobiercami, chociaż, nieraz jesteśmy tak dumni i pewni siebie.
Umarł na krzyżu! Widocznie tak musiało być, tak Bóg dopuścił; nie rozumiemy tego, ale się z tym godzimy! Pytamy jednak, dlaczego krzyż musiał się stać symbolem, "sztandarem" i "znakiem rozpoznawczym" Chrystusa? Przecież mogłaby być nim gwiazda betlejemska lub tarcza wschodzącego słońca rezurekcyjnego - znak zmartwychwstania i triumfu. Przecież mógł być tym symbolem chrześcijańskim Duch Święty w postaci gołębicy zstępującej na Jezusa podczas Chrztu, albo ogniste języki zstępujące na apostołów i tworzące w ogniu cierpienia i walki Kościół Chrystusowy na ziemi.
A jednak - nie! Krzyż, właśnie krzyż jest godłem Kościoła! Krzyż zdobi nasze ołtarze, krzyż jako znak największej czci i męstwa nosimy na naszych piersiach.
Gdy patrzymy na historię Jezusa z Nazaretu, Jego życie, dzieła oraz dzieje Jego Kościoła, to stwierdzamy, że dziwna i niepojęta to historia! Z jednej strony rzeczy irracjonalne, nieprawdopodobne, niepojęte, sprzeczne z rozumem i z całą mądrością ludzką. Z drugiej zaś ten niezwykły realizm, nieomal okrutny, bezwzględny i nie ukrywający niczego: słabości, męki i hańby.
Są ludzie, którzy powiadają, że to jest wszystko wymysłem, fantazją, a są i tacy, którzy mówią, że Jezus wcale nie istniał!
Dziwny to wymysł, niepojęta historia, która stała się kolebką najdoskonalszej bądź co bądź kultury ludzkiej i źródłem najszlachetniejszej religii wyznawanej na globie ziemskim.
Dziwni byliby to fałszerze, którzy by wymyślili taką religię i takiego twórcę religii jak Ten, który zginął wśród złoczyńców śmiercią złoczyńcy, gdyby zmyślając taką historię choć na chwilę przypuszczali, że ukrzyżowany Bóg znajdzie naśladowców i wyznawców wśród szanujących się ludzi. Ale jeszcze większymi szaleńcami byliby ci, którzy za tę wiarę ginęli śmiercią męczeńską.
A jednak prawdą jest, że wszystko, co jest rzeczywiście szlachetnego i wzniosłego we wszystkich filozofiach i teoriach społecznych i narodowych, z których świat i ludzie i narody są dumne, narodziło się w Betlejemie, to wszystko wyrosło i dojrzało w słońcu wiary wielkanocnej, ze zwycięstwa zmartwychwstania ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. To wszystko powstało z wiary i poświęcenia Jego uczniów i wyznawców. To wszystko jest dla nas dowodem, że to nie jest historia ludzka, że to nie jest światopogląd, czy filozofia religijna - to musi być i jest historia nie z tego świata, bo na tym świecie taki paradoks by się nie narodził. A gdyby nawet został wymyślony, to zginąłby rychło niesławną śmiercią bez śladu.
I dlatego my mamy śmiałość i dziś w dwudziestym wieku i wbrew wszystkim mędrcom, szydzącym z naszej wiary i ją poniżającym w świetle nauki, my mamy śmiałość wyznawać ukrzyżowanego Jezusa z Nazaretu. My mamy śmiałość twierdzić, że nie znajdzie świat pokoju i nie znajdą narody pojednania, jeżeli go nie poszukają u stóp krzyża i przy pomocy Ukrzyżowanego.
Nie przez sobory, dyskusje, uchwały, a jedynie przez ukorzenie się pod krzyżem, przez oddanie swojej wiedzy w służbę Ukrzyżowanego, narody i Kościoły znajdą pokój i szczęście, za którym my wszyscy, wszyscy ludzie na całym świecie tak bardzo tęsknimy.
I dlatego właśnie krzyż Jezusa stał się słusznie jedynym symbolem naszej wiary, gdyż jest jedynym pełnym wyrazem tego wszystkiego, co się łączy z imieniem Jezusa i Jego sprawą na ziemi!
I dlatego, że ta sprawa jest z Boga, dlatego ten krzyż się nie starzeje, nie przemija i po dwudziestu wiekach nadal przyciąga niezliczone serca, miliony na całym globie ziemskim do siebie i do Ukrzyżowanego. Każdy wiek, każda kultura, każda rasa znajduje w krzyżu cos, co jest wypełnieniem ich najgłębszych i najszlachetniejszych tęsknot, co jest drogowskazem do ostatecznego przeznaczenia i celu człowieka, narodów i ludzkości.
I dlatego, gdy dziś stoimy pod krzyżem Zbawiciela i chcemy z błogosławieństwem krzyża wrócić do domów z Domu Bożego, staje przed nami pytanie: Czego my dziś, ludzie dwudziestego wieku szukamy u stóp krzyża na Golgocie, czego oczekujemy i pragniemy od ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Zbawiciela?
Wpierw jednak należy postawić pytanie, co ówczesny świat przed dwudziestoma wiekami znalazł w krzyżu, że przekazał wieść o mocy krzyża następnym pokoleniom tak, że już żadne późniejsze pokolenie i żaden wiek się od niego oderwać nie potrafił? Ale na to by nam nie starczyło dziś czasu. Pytajmy więc o to, co nam jest bliższe: jakim jest dzisiejszy świat i czego mu brak?
Wszyscy jesteśmy w większym stopniu niż jakiekolwiek poprzednie pokolenie, pokoleniem odkrywców i zdobywców, dumnym pokoleniem, które chce własną siłą i mądrością zdobyć to, co przyniósł ze sobą i do czego wskazał nam drogę przed laty Jezus z Nazaretu: Królestwo Boże, stan pokoju na ziemi pomiędzy ludźmi, pomiędzy ludźmi a Bogiem. My to chcemy osiągnąć własną mocą, własną mądrością i własnymi metodami. Skutki są widoczne: coraz mniej pokoju, coraz mniej tego wszystkiego, czego pragniemy i czego szukamy. Przecież ponure chmury już nieomal grożą nam trzecią wojną światową, która byłaby wszak grobem wszystkich ludzkich pragnień i ludzkiej kultury; ludzkiego życia.
Dlaczego te niewątpliwie wielkie, liczne i ofiarne wysiłki tylu ludzi i narodów do niczego nie prowadzą? Czego brak dzisiejszemu światu?
Naszemu światu i naszemu pokoleniu brak Boga. A gdzie nie ma Boga tam nie ma zaufania, a nie ma zaufania, bo nie ma autorytetu, któryby wszyscy uznawali i przed którym wszyscy by skłaniali czoła. I dlatego nie ma opinii publicznej, bo ona musi być oparta na niewzruszonej, przez wszystkich bezapelacyjnie uznanej prawdzie. I dlatego nie ma dyscypliny, nie ma etyki. Jest tylko to straszne słowo: dialektyka. Dziś tak, a jutro inaczej! Cnotą jest to, co służy mojej indywidualnej, czy grupowej sprawie. Wszystko inne jest nieważne. I dlatego dzisiejszy człowiek jest taki słaby, jeden drugiemu nie ufa, bo nie może ufać. Na czym ma to zaufanie oprzeć? Na tym, co ten drugi dziś mówi? Kiedy on jutro może powiedzieć co innego - i powie co innego. Na czymże oprzeć ten autorytet?
Otóż brak powszechnie uznawanej prawdy Bożej jest źródłem wszystkich naszych utrapień i niepowodzeń; źródłem braku zaufania pomiędzy ludźmi i zaufania pomiędzy narodami.
Tylko świat, który ma Boga, którego uznaje za swój jedyny, powszechny autorytet ma podstawy do wzajemnego zaufania, bo Bóg się nie zmienia, Bóg jest prawdą absolutną i wieczną! I ten sam brak był rozkładem ówczesnego świata. I dlatego tamten świat przed dwudziestoma wiekami sięgnął po krzyż i w krzyżu znalazł fundament pod prawdę, a przez prawdę znalazł drogę do sprawiedliwości, cnoty i pokoju.
I to jest droga, która stała i stać będzie przed ludzkością po wszystkie dni tego świata. I dlatego idziemy pod krzyż, bo tam czujemy pod nogami trwały, pewny grunt, który się nie chwieje. Tam znajdziemy prawdę, która była prawdą wczoraj, jest prawdą dziś i będzie prawdą po wszystkie dni tego świata! A kto na tym gruncie stoi, i kto w tę prawdę wierzy, temu można zaufać, bo to jest dla niego prawda Boża! A nie ma dla człowieka większej, nie ma żadnej innej rzeczywistej świętości, poza świętością Boga! Świat szuka instynktownie takiej prawdy, a naszym zadaniem jest mu tę prawdę przekazać.
Ale czy my to rozumiemy, że jesteśmy naprawdę w tej chwili więcej niż kiedykolwiek światłością świata i solą ziemi? Czy jesteśmy świadkami tej prawdy Chrystusowej, czy objawiamy światu moc krzyża, tę prawdę absolutną i odwieczną? Czy po to przyszliśmy dziś do Kościoła, pod krzyż na Golgotę, czy też to jest tylko wyraz pewnej tradycji ewangelickiej?
Nie, kochani! Golgota nie jest widowiskiem, które ma budzić wzruszenie, a tym mniej nasze upodobanie. Ten Ukrzyżowany nie dał się skazać na hańbę i śmierć dla naszych hołdów, dla naszych pomników. Chrystus wymaga od nas kroczenia drogą Ewangelii, nie dla siebie, ale dla naszego dobra i szczęścia. Krzyż to nie jest znak honorowy dla Chrystusa i dla Jego wyznawców - to drogowskaz, który wskazuje drogę do celu, do którego wszyscy dążymy. Ale nie wystarczy podziwiać tę drogę, trzeba tą drogą iść. On nas nie zapewnia, że to jest droga łatwa. Droga krzyża jest daleka i ciernista - zwłaszcza dla człowieka, który wierzy w swoją mądrość i nieomylność, w swoją potęgę, dzięki której zdobędzie świat.
Droga krzyża prowadzi przez niezliczone rozczarowania, upadki, cierpienia i zdrady. Ale jeśli na tej drodze własnej mądrości i cnoty dojdziemy do ślepego zaułku, z którego już nie ma wyjścia i gdzie już nie mamy ochoty ani siły, żeby szukać jeszcze dalej, wtedy droga krzyża jest bliska i łatwa. Wtedy wystarczy podnieść oczy na krzyż Jezusa ze swego krzyża rozczarowań, cierpień i bólu, wystarczy zawołać razem z tym złoczyńcą po prawicy:
Panie wspomnij o mnie w Twoim Królestwie Niebieskim, l tak, jak w życiu tego złoczyńcy w jednej chwili miejsce wyroku zamieniło się w tron, śmierć zamieniła się w nowe życie, beznadziejna klęska w nową nadzieję życia, tak stanie się i w naszym życiu.
A więc dlaczego koniecznie w godzinie śmierci? Dlaczego nie dziś? Dlaczego nie teraz, w tej chwili nie możemy zawołać i z tym zawołaniem wrócić do naszego domu, do naszej rodziny, do naszego życia? Wrócić w tym przeświadczeniu, że daleka jest droga do krzyża Pana dla ludzi pysznych, pewnych siebie, dla tych wszystkich szaleńców nieomylnej mądrości ludzkiej, lecz jest bliska, cudowna i błogosławiona dla tych, którzy zdobędą się na akt pokory i zaufania. Ukrzyżowany nie zrobi ci zawodu, nie oszuka cię, jeśli zawołasz do Niego: Panie z mego krzyża życiowego wołam do Ciebie: "Wspomnij na mnie w Twoim Królestwie Niebieskim". Amen!
Komentarze
Prześlij komentarz