kolejny dzień studenckich wakacji.....

    Coraz częściej w ostatnim czasie jestem smutna, zatroskana, przygnębiona.... choć nie widać tego po mnie, tak jest....
Czasem różne sytuacje sprawiają, ze  humor mi się polepsza- szczególnie są to chwile, w których spotykam moje dzieciaczki (powolutku realizują się moje marzenia:0)) no i kiedy rozmawiam ze wspaniałymi ludźmi - ostatnio odkryłam nowych "przyjaciół"- tzn. zobaczyłam, że rodzice tych dzieci, którymi się opiekuję są naprawdę wyjątkowi. Potrafią człowieka pocieszyć; podziwiam ich, są wzorem do naśladowania; ich postawa jest naprawdę wzorowa, wielu rzeczy sie od nich uczę, czasem nawet traktuję tą znajomą jak rodzoną siostrę, rozmawiamy o wszystkim.....; cieszę się, ze ich poznałam ; zawsze zyczliwi, przyjaźni, mili, usmiechnięci; potrafią człowieka pocieszyć;
Mam do spełnienia "misję" i chcę ją wypełnić jak najlepiej, chcę- pragnę aby byli ze mnie zadowoleni, nie po to, by mnie chwalili, ale po to, by wiedzieć, ze rzeczywiście mogę się komuś na coś przydać, że ktoś może na mnie liczyć- na moją pomoc, a ja go nie zawiodę.....
    kiedy sie zajmowałam dzieciaczkami, nie traktowałam tego jako pracę- jako coś do odbębnienia ; wkładałam w to wiele serca, bardzo się starałam żeby to, co robię było robione z miłości do bliźniego i muszę powiedzieć, ze to mi się podobało, może przez to, ze praca z dziećmi szczególnie z takimi małymi to jedno z moich marzeń- to daje mi satysfakcję.....
Są sytuacje, które  dają mi wiele szczęścia i radości, choć takich chwil ostatnio jest mało.
Ostatnio dużo myślę o swoim zyciu, dużo jest przemysleń.... I częśto mam doła, z enawet nie chce mi się wychodzic z domu- a po drugie to nawet często nie ma gdzie wyjść.........
Tak bardzo bym chciała już kogos mieć, chciałabym mieć już swoją rodzinę......; być na "swoim" itd. I mówię: "Inni mają sie dobrze", "Inni tyle mają", "Innym zyje się lepiej"......Ja też mam, może nie potrafię często dostrzec tego, co mam; moze łatwo mi narzekać i wyliczać czego jeszcze nie mam zapominając o tym, co cennego mam....Tak....Ale widzę, że  im barziej chcę- Panie Ty wiesz czego pragnę- tym bardziej tego nie mam- czasem naprawdę myślę sobie : "Boże Ty chyba mnie za coś karzesz, że nie pozwalasz mi do końca być szczęśliwą...."
Jakże cieżko, wiem, ze łatwo się narzeka jak to jest źle, mam Bogu za co dziękować i dziękuje Mu za wszystko za wszystko co mam, lecz wiem, że póki nie "dostanę" tej jednej ważnej dla mnie "rzeczy", moje życie będzie wyglądało tak, jak wygląda.......
    Jeszcze od ludzi dostaję słowa, ze mam zapomnieć o Pawle, ze nie mam być nahalna, że mam dac mu spokój, ze On daje mi jednoznaczne znaki, które mówią, że "nie chce" mnie znać..... To mnie jeszcze bardziej dołuje......
Nie moge o nim zapomnieć, to zostało w mojej pamięci mimo ze przecież nie byliśmy razem; ja to mam pecha w miłości....Za każdym razem ponosiłam porażki i klęski w miłości.......
Brakuje tej drugiej osoby i to bardzo.....
    Pamiętam w szkole podstawowej zakochałam sie w koledze z klasy też Pawle:0)- podobał mi się ale to było tylko szkolne zauroczenie:0)...Kiedy byłam w gimnazjum, zaczęłam chodzić na oazę- należałam do Ruchu Światło-Życie i tam poznałam Andrzeja- zreszta był w mojej grupie....Najpierw on mi "dokuczał", zaczepiał, na spotkaniach siedział koło mnie  i pisał po moim notatniku itd. ale ja nie bardzo na to reagowałam; kiedy jemu przeszło, to ja zaczęłam robić wszystko aby często go widywać, to ja zaczęłam robić mu "psikusy: itd. To jest przyjaciel mojego brata. Pamiętam, ze byłam bardzo zła kiedy się dowiedziałam, że ma dziewczynę i to moją rówieśniczkę, którą dobrze znałam. Byłam załamana. Potem kiedy robił u nas swoja 18-nastkę, miał inną dziewczynę; nie mogłam patrzeć na to jak siedzieli obok siebie i trzymali się za ręcę itd. To poprostu raniło mojej serce, bo ja nadal byłam w nim zakochana.....
Pewnego wieczoru, kiedy wiedziałam, ze zerwał już z ta ostatnia dziewczyną poprosiłam go o szczerą rozmowę- bardzo sie bałam- ale powiedziałam mu wszystko, ale niestety dał kosza. Było mi źle; nie mogłam się pozbierać. Potem dowiedziałam sie od brata, ze ma Andrzej ma dziewczyne, niedługo po tym dowiedziałam się, o jego ślubie i o tym, że spodziewają się dziecka.Na ślub zostałam zaproszona. Na ślubie ciężko mi było, bo wracały wspomnienia, ale polubiłam jego zonę i cieszę się, ze przynajmniej jemu się udało....Do teraz przyjeżdżają nas - bardziej mojego brata- odwiedzać..... Ich córeczka ma już 1,5 roczku i jest kochanym dzieckiem........
Będąc w technikum spodobał mi się- ale tylko na zasadzie -fajny chłopak- o rok młodszy ode mnie o imieniu Denis, koleżanka zdobyła dla mnie kilka fotek, w sumie jej też się podobał; ale to było  wiadomo od samego początku, ze nic z tego nie będzie- poprostu z koleżanką "wygłupialiśmy się", na róznych apelach patrzylismy gdzie on jest, jak chodzi ubrany itd. itp. Inne koleżanki z nas "nie mogły"......
Potem zainteresowałam się kolega ze studiów mojego kuzyna- o dziwo o imieniu Paweł, zdobyłam jego nr telefonu i w sumie do dziś mamy kontakt- mam nawet jego gadu-gadu- od czasu do czasu piszemy ze sobą, ale nic poza tym.....
Kiedy byłam 2 lata temu na rekolekcjach jako animatorka, poznałam m.in. wspaniałego kleryka Szymona, który zrobił na mnie niesamowite wrażenie- nie powiem jest bardzo przystojny no i dziś nie jest już klerykiem- ma dziewczynę, którą tez dobrze znam..... i to również moja rówieśniczka....Pisałam kiedyś do niego czyby nie poszedł ze mną na studniówkę- tylko jako osoba towarzysząca, napisałam mu nawet list, ale z tego to była tylko afera, mieli do mnie pretensje jak śmiałam wogóle do kleryka takie coś napisać i w ogóle...A...najgorsze jest to, że ja potem czuję żal do tych dziewczyn, w sumie które dobrze znam, do których nigdy nic nie miałam .....Chyba Bóg chce mi pokazać- udowodnić- że nie zasługują na taką osobe....A ja jestem bardzo wrażliwa i wszystko to mnie przerasta......
  
Jak zaczęłam studia, poznałam tam starszego ode mnie chłopaka o imieniu Marcin, na początku jeździłam z nim na uczelnie, bo nie miałam innej możliwości, ale potem przepisałam się do innej grupy....... Do tej pory jesteśmy w kontakcie; kiedy go poznałam- przyznam wpadł mi w oko, ale czy ja wiem........ Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć........ Nie wiem czy teraz już to nie przeradza sie w to, ze ja bardzo chciałabym kogoś mieć......O Pawle cały czas myśle......
W tym roku przez brata poznałam  fajnego chłopaka- o imieniu....Paweł- wszędzie, gdzie tylko spojrzę, co tylko przeczytam to imię Paweł......Po naszym pierwszym spotkaniu myslałam, ze będzie z tego cos więcej, ale....znowu się zawiodłam, znowu rozpacz, beznadzieja, a najgorszy jest ten ból- skrwawionego serca...... To mnie przerasta coraz bardziej....
  
A od znajomych z byłej klasy słyszę, ze już tyle osób się ozeniło, wyszło za mąż, mają dzieci.....
I wczoraj kiedy byłam na Mszy Św., siedział przede mną mężczyzna- ciemny, średniego wzrostu....I..... przypominał mi Pawła-te spojrzenie, ten uśmiech.....cały Paweł.....Ale to nie był on....... Ja juz go straciłam, już nie mam, nie mam nawet nadziei...., nie chce  mi sie już walczyć dalej, bo do tej pory były same porazki- gorzkie porażki .....Smak gorzkiej porażki......... I poddanie się........   
    Wczoraj spotkałam sie ze znajomymi, troche się rozerwałam, posmiałam, powspominaliśmy stare czasy...... i dowiedziałam się, ze moja ""przyjaciółka"" przyjechała z Anglii i była w domu,a nawet nie raczyła sie spotkać, nawet nie raczyła napisac głupiego smsa, ze będzie w Polsce; wczoraj na tym spotkaniu, znajomy powiedział mi o tym i zapytał czy sie z nią widziałam, ja byłam zaskoczona bo nic nie wiedziałam, a z nim spotkała sie chyba 3 razy czy jakoś tak.......Już mnie to nie obchodzi, mam to gdzieś; o moich urodzinach też zapomniała; ja tez już do niej nie piszę, nie daję sygnałów- poprostu widzę, ze są o wiele wartościowsze osoby, które mogą zasłużyć na miano prawdziwego przyjaciela, a ona nie.....teraz to zrozumiałam...w sumie juz na początku roku, ale to i tak za późno.....
Ale sie dziś rozpisałam, aż palce zaczynają boleć haha .....
zycze miłego i błogosławionego dnia
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...