ale szok....

Kurcze a miało być tak pieknie........ Kilka dni temu dostałam nową propozycje pracy- fajna robotka w cieplutkim miejscu, a tu żeby wszystko nie było takie piekne moja uczelnia, która okazuje sie najdziwniejszą uczelnią pod słońcem, wymyśla sobie, ze studenci studiów zaocznych będą mieć zajęcia również od poniedziałku do piątku- to chore i nienormalne jestem zdruzgotana, bo przy takim planie mogę się pożegnać z moją nową pracą.......
Wszystko muszą zawsze "spieprzyć" i człowiekowi popsuć plany...To samo z wyborami.... Miałam siedzieć w komisji a tu...proszę uczelnia wyskoczyła, ze od tego roku w niedziele będą ćwiczenia, które są obowiązkowe; wykłady ponoć też są od tego roku obowiązkowe- chora uczelnia i nie wiem jak jeszcze można ją nazwać............
Tak poza tym zajmuje sie dzieciaczkami; sprzątam, rozdaję ulotki... dzis trzymałam na chwilkę na rękach tego młodszego bratka- cięzka kluseczka- siegała po swoje Flipsy a potem stroiła minki- taki kochany.....a jak chodzi to tak śmiesznie, kochany....dziś już czwartek ten czas leci...normalnie....

A na koniec jeszcze krótkie opowiadanko, które znalazłam na necie...

Kiedy byłem mały, uwielbiałem cyrk, a najbardziej w cyrku podobały mi się zwierzęta.

Moją uwagę przyciągał zwłaszcza słoń, który — jak się później okazało —był także ulubieńcem innych dzieci. Podczas przedstawienia to ogromnestworzenie paradowało, prezentując swój niesamowity ciężar, rozmiar isiłę... Ale po przedstawieniu i krótko przed wejściem na scenę słońzawsze siedział uwiązany jedną nogą do kołka wbitego w ziemię.
Jednakże kołek był tylko małym kawałkiem drewna, który tkwił wziemi zaledwie kilka centymetrów. I chociaż łańcuch był mocny i gruby,wydawało mi się oczywiste, że zwierzę, które jest zdolne wyrwać drzewoz korzeniami, mogłoby z łatwością uwolnić się z kołka i uciec.
To oczywista tajemnica.
Co go trzyma w takim razie?
Czemu nie ucieka?
Kiedy miałem pięć czy sześć lat, wierzyłem jeszcze w mądrośćdorosłych. Zapytałem więc jednego z nauczycieli, zapytałem ojca i wujkao tajemnicę słonia. Któryś z nich odpowiedział mi, że słoń nie uciekał,bo był tresowany. Wtedy zadałem oczywiste pytanie: „Jeśli jesttresowany, to dlaczego go przywiązują?”
Nie pamiętam, abym otrzymał jakąś logiczną odpowiedź. Z czasemzapomniałem o tajemnicy słonia i jego kołku, a powracało ono jedyniewtedy, kiedy spotykałem innych, którzy też kiedyś zadali sobie podobnepytanie.
Kilka lat temu odkryłem (na moje szczęście), że był ktoś wystarczająco mądry, aby znaleźć odpowiedź.
Słoń nie uciekał z cyrku, gdyż od najmłodszych lat był przywiązywany do różnych kołków.
Zamknąłem oczy i w wyobraźni ujrzałem dopiero co narodzonego ibezbronnego słonia, przywiązanego do kołka. Jestem przekonany, żesłonik ciągnął, pchał i pocił się, próbując się uwolnić. I mimo że użyłwszystkich swoich sił, nie udało mu się, ponieważ wtedy kołek był dlaniego za solidny.
Wyobraziłem sobie, że zasypiał ze zmęczenia i że następnego dniapróbował znowu, i kolejnego dnia, i kolejnego... Aż nadszedł dzień,
który odbił się strasznie na historii słonia, dzień, w którym zwierzę zaakceptowało swoją niemoc i zdało się na swój los.
Ten potężny i silny słoń, którego widzimy w cyrku, nie ucieka, ponieważ biedaczysko nie wierzy, że może.
Ma w sobie utrwalone wspomnienie niemocy, którą przeżył krótko po przyjściu na świat.
I najgorsze jest to, że nigdy więcej nie zakwestionował poważnie tego wspomnienia.
Nigdy, nigdy więcej nie starał się ponownie wypróbować swoich sił...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...