świeta, święta......

Święta, święta- powoli dobiegają końca, ale czy coś zmieniły w moim życiu? Czy przeminęły nie zostawiając żadnego śladu? Co mi dały? Czego nauczyły?Moze zbyt wiele komercji w tym wszystkim, która poniekąd zakrywa to, co najważniejsze... Bo przecież ludzie coraz bardziej przed świętami zabiegają o to by niczego nie zabrakło- chodzi o rzeczy materialne- często kosztem spowiedzi, przygotowania i przezycia duchowego...... Bo tak jest... Ktoś powie- święta bez tradycyjnego karpia, bez barszczu z uszkami ....   to nie święta; moze i nie, ale nie do końca, bo najważniejsze przecież jest narodzenie naszego Pana Jezusa Chrystusa....
Jednym święta kojarzą się z odpoczynkiem, przejedzeniem, suto nakrytym stołem, pachnącą choinką..........
Tak to wszystko ma wprowadzać nas w miłą atmosferę....
  
W ostatnim czasie wiele do myślenia dają mi słowa, spostrzeżenia człowieka, a konkretnie pewnego mężczyzny, którego "dziwnym" trafem poznałam przez Internet (były kleryk:0))
Często kiedy z nim rozmawia, zaczynam sie nad tym wszystkim zastanawia; tak  było i teraz- kiedy go zapytałam o świąteczne porządki, zakupy, prezenty przed świąteczne, powiedział mi, ze to nie są rzeczy najważniejsze, ze w te święta liczy się coś więcej; a ludzie bardzo często zapominają o tym co rzeczywiście jest najważniejsze w te święta.... o przeżyciu wewnętrznym i zrozumieniu tajemnicy  sensu Bozego Narodzenia i kiedy to czytałam, to zaczynałam się nad tym wszystkim zastanawiać......Może to jakiś znak od Boga........
Przez te rozmowy więcej myślę o sensie tego wszystkiego......

Bardzo sie cieszę, ze  poznałam tego chłopaka----------------- nie wiadomo co będzie dalej, znając życie - moje życie pewnie skończy się tak, jak ostatnimi razami......


  

    Wigilia spędzona w rodzinnym gronie, rodzice, brat i ja; łamanie sie opłatkiem,przebaczenie win, spędzenie ze sobą jak najwięcej czasu, a o północy Pasterka--- warto czekać i wierzyć-taki morał kazania o północy.......
wczoraj nieszpory; śpiewanie kolęd.... spotkałam też moje dzieciaczki z rodzicami- jak ja ich dawno nie widziałam-- kochane małe szkraby-- a ten młodszy taki śliczny--- chodził koło stajenki i malutkim paluszkiem wskazywał na figurki tam umieszczone, a jego tatuś tłumaczył mu wszystko po kolei..... widziałam się z nimi, przywitałam..........
Fajnie patrzeć na szczęśliwą rodzinę-z małymi dziećmi, które ogromnie się cieszą; ta dziecięca radość na twarzach dzieci...coś pieknego........


     Wszystkim tym, którzy odwiedzają mojego bloga życzę, aby te Boże Narodzenie odbyło się także w Waszych sercach, aby Chrystus narodził się w Waszym wnętrzu, aby Was przemieniał, aby wskazywał drogę, chronił,aby Was umacniał, gdy będzie Wam ciężko....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...