myslenie.......smutne....

witam serdecznie tych, co czytają jeszcze moje bazgroły.......

mamy jesień, co prawda kilka lat temu o tej porze roku były już przymrozki i sniegi.....ale dobrze- niech śnieg spadnie na święta- bedzie atmosfera ......

coraz częściej ogarniaja mnie myli depresyjne.........

wczoraj byłam na urodzinach u znajomej i w pewnej chwili chciałam uciec- poczułam sie tak, jakby ktoś przywalił mi w twarz.....w około siedziały pary, które co chwile wymieniały się symaptycznymi spojrzeniami, trzymali sie za rece, chłopak obsługiwał swoją dziewczyne itd.... jeden zajmowal sie drugim........a ja ... ja poczułam się jak nieproszony gość, jak ktoś, kogo w sumie mogło tu nie być a nic wielkiego by sie nie stało,..... ta chwila trwała dla mnie wieczność.....a coś ściskało mi serce i podpowiadało do ucha-- widzisz- Ty dla nikogo nic nie znaczysz---popatrz sobie przynajmniej na innych, bo Ty nigdy nie będziesz w ich sytuacji....na prawdę miałam ochotę schować się pod stół, wyjść, ukryć się..to może brzmi zbyt groteskowo, ale tak właśnie było......siegając po filiżankę herbaty, czułam jak drży mi ręka.....bałam się żeby nie rozlać, czułam wewnętrzny niepokój, wpatrywałam się w ludzi siedzących w około; nie wiem może to we mnie jakaś zazdrość, ale ja tak tego nie odbieram, chociaż .......sama już nie wiem, powoli tracę nadzieję na to, że kiedyś będzie lepiej......

dzisiaj dowiedziałąm sie, że moja młodsza ode mnie kuzynka, będzie po raz drugi mamą; ma 22 lata i już jedno dziecko, które ma 8 miesięcy, a na luty ma termin..... jedni by chcieli mieć wspaniałą rodzinę, dzieci, znowu inni mają coś nieplanowanego..ale takie już jest życie.....

znowu dzisiaj na kazaniu słuchałam świadectwa 2 ludzi, którzy żyją w związku małżeńskim już przeszło 20 lat;  kilka lat temu przeszli bardzo poważny kryzys; prowadzili wspólnie firmę, ale gdy zaczęły się problemy finansowe, w ich związku zaczeły się kłótnie, nieporozumienia... mąż zaczął spędzać dużo czasu na internecie, na portalach randkowych, znalazł sobie kochankę, wyprowadził się od żony; żona przejęta całą tą sytuacją, wzięła rower i chciała wziąść męża na litość, pomyślała weznę rower pojadę i może jakieś auto mnie potrąci, ale gdy tak jechała, w pewnym momencie zepsuł sie jej rower; zeszła z niego i zła na siebie prowadziła go, w pewnym momencie zauważyła mały drewniany kościółek; postanowiłą do niego wejść; usłyszała akurat kazanie o rodzinie, małżeństwie.... była tam też grupa modlitewna, po mszy udała się do księdza i poprosiła go o rozmowę- przedstawiłą mu cały problem...po mszy grupa modlitewna modliła się za małżeństwo tej kobiety, za nią i za jej męża....ksiądz zadzwonił do kilkunastu zakonów z prośbą o modlitwę w tej intencji......maz postanowił wniesc pozew do sadu o rozwód....do tego czasu, wszyscy poproszeni o modlitwę- modlili się....w dzień przed sprawą rozwodowa, mąż nie potrafił zasnąć, mimo, że nie czuł lęku, przerazenia itd., traktował to jako normalna rzecz...., ale mimo wszystko nie zmróżył oka nawet na chwilkę.

rano postanowił spakować swoje rzeczy, ruszył w kierunku zony i domu; stanął przed drzwiami, które otwarła mu żona i powiedział- żadnego rozwodu nie będzie, jedno i drugie zaczęło płaka.... żona powoli zaczęła przebaczać męzowi; stał się cud....... po pewnym czasie pojechali na rekolekcje; tam zaczeli słuchać słów, które docierały do ich serce i odmieniały ich wnętrze..

muszę powiedzieć, że kiedy słuchałam tych słów, powsrzymywałam się od łez........

świetne świadectwo i wielka odwaga tych ludzi, którzy mogli otworzyć się przed ludem ..wspaniałe.......

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...