05 maj

 

Tak czas szybko leci, że już mamy maj...

Jakiś czas temu, kupiłam sobie książkę, którą bardzo chciałam przeczytać- kiedyś całkiem przypadkowo znalazłam w internecie fragment tej książki i tak mnie wciągnęła, że "polowałam" na nią i kiedy nie mogłam jej znaleźć w żadnych bibliotekach, postanowiłam ją kupić- nie żałuję, a tytuł jej brzmi: " Czekając na dziecko".

Aktualnie czytam ją drugi raz i jeśli będę miała taką ochotę, przeczytam 3 i 4.....

Najlepsze jest to, że momentami mam wrażenie, że ta książka jest o mnie- o moim życiu, o tych naszych problemach, z którymi obecnie się zmagamy... i z tego co zauważyłam, nie tylko ja tak sądzę- nawet na ostatniej stronie możemy przeczytać słowa: "Zagłębiając się w lekturze, coraz bardziej płakałam i myślałam z lekką nutką zazdrości: czemu to nie ja napisałam tę książkę? Przecież ona jest o mnie. O mnie, o moich- naszych- niemal 10-cioletnich zmaganiach na drodze "po dziecko"..."

Zdaje sobie sprawę z tego, że wiele osób, które śledzą mojego bloga, uważają, że histeryzuję, że przesadzam, że za bardzo się przejmuje i w ogóle, co ja od życia chcę, skoro i tak wiele mam, ale myślę, że zrozumieją mnie tylko te osoby, które przechodziły przez to samo, co my...
Każdy przeżywa to na swój sposób- początkowo, gdy nie wychodzi, nie przywiązuje się do tego aż tak dużej uwagi, dopiero, gdy po długich staraniach "nic się nie dzieje", dociera do nas, że chyba coś jest nie tak, jak powinno....
Kiedy bardzo się czegoś pragnie, cała uwaga skupia się na tym, aby coś osiągnąć, praktycznie nie liczy się nic innego- tak samo jest w staraniach o dziecko i może faktycznie- za bardzo się "chce"... W książce jest bardzo fajny cytat, który pochodzi z pewnego forum: "Trzeba wreszcie zacząć żyć, a nie tylko ciągle mieć nadzieję"... i co w tym jest.... chociaż bez tej nadziei, człowiek by chyba dostał do głowy... Zagłębiając się w tej lekturze, zaczynam jakoś tłumaczyć sobie ten stan rzeczy- pragniemy dziecka, ale może faktycznie nie jesteśmy na nie gotowi??! Może rzeczywiście nie ten czas, nie ta pora?? Bóg ma dla nas jakiś plan i raczej- na pewno nie chce dla nas źle; nasze plany nie zawsze pokrywaj a się z tymi planami, jakie ma dla nas Bóg... Wszystko po coś jest i nawet, jak nam się wydaje, że sytuacja jest bez wyjścia, że nie widzimy rozsądnego rozwiązania, Bóg w końcu i tak je znajdzie i pokaże, że zawsze jest jakieś wyjście- choćby i ewakuacyjne, ale jest...

U autorki i zarazem bohaterki tej książki, dostrzegam taką ogromną wiarę, choć ma też momenty zwątpienia  i pretensje do Boga, ale ta jej wiara jest taka "mocna"- mimo wszystko zgadza się na Jego wolę- jest Mu "posłuszna"- mówi, że jeśli wszystkie dopuszczalne przez kościół metody w staraniach o dziecko zostały u nich "wyczerpane" i nie ma żadnego skutku, to widocznie tak Bóg chce i tak ma być- przyjmuje to- nie kombinują z innymi metodami- "niechrześcijańskimi"...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...