"Kiedy tak bardzo się chce, a nie można..."

"Co miesiąc płaczę, jak się nie uda- to jest straszne uczucie, kiedy tak bardzo się chce, a nie można. Kiedy nie ma się na to wpływu, a bezsilność dobija. Tysiące pytań: Dlaczego? Co jest nie tak? Kiedy się uda? A przede wszystkim: Czy w ogóle? Bo gdyby choć była taka pewność, że za jakiś czas uda się zajść w ciąże, to inaczej można by na to spojrzeć. A teraz jest ciągła niepewność (...)   Najgorsze są momenty, gdy ktoś pyta: "Kiedy? No bo już czas". Ja wiem, że już czas, ale co mam zrobić? Uśmiecham się głupio, nie każdemu przecież będę tłumaczyć, że nie wychodzi. (...)                                                                                                                            "No cóż, życie toczy się dalej. Tylko dlaczego zaczyna w nim czegoś brakować".


fr. z książki P.  Katarzyny Jarosz  pt.: "Czekając na dziecko"


Celowo przytoczyłam fragmenty z książki Pani Katarzyny Jarosz, które najbardziej oddają to, co czują osoby, które z utęsknieniem czekają na swoje dziecko. My- borykający się z tym problemem doskonale wiemy, jak jest ciężko- i pewnie niejednej/ niejednemu z nas podczas czytania w/w cytatu polały się łzy- ja tak miałam i za każdym razem nie mogłam ich powstrzymać, bo miałam takie wrażenie, jakby te słowa wypływały z mojego serca...


Przeczytałam 2 razy książkę "Czekając na dziecko" i bardzo często do niej wracam.


                   Dzwoniłam dzisiaj do mojego lekarza prowadzącego nasze zmagania ze staraniami i on mówi, że na wypisie nie ma istotnych informacji- a mianowicie opisu wyniku badania HSG, na które mnie skierował. Powiedział, że bez opisu radiologa, bądź też osoby przeprowadzającej badanie, ze zdjęć na płytce można stwierdzić, że jajowody są niedrożne, ale przecież wydać taką opinie można łatwo, ale też można łatwo skrzywdzić takimi słowami pacjenta, bo generalnie jest inaczej- prawdopodobnie badanie zostało wykonane nie tak, jak powinno być, dlatego wyszedł taki a nie inny wynik, no ale to akurat nie jest dla mnie wielkie pocieszenie, bo coś jest nie tak, skoro po prawie 2-letnich staraniach, efektów nie ma... Za miesiąc będę prawdopodobnie miała robione inne badanie, które pokaże co jest nie tak; bardzo się zasmuciłam, bo lekarz prowadzący powiedział, że najprawdopodobniej z końcem roku zamknie gabinet i będziemy wtedy w dużej kropce, bo zaczęliśmy do niego jeździć- już w zasadzie nam pomógł, bo mówił od czego należy zacząć, co trzeba robić, jakie badania wykonać itp.- jest świetnym lekarzem i bardzo by było szkoda, żeby zakończył swoją działalność...


Dzisiaj, dowiedziałam się też, że moim znajomym urodziło się 3 dziecko (koleżanka starsza ode mnie tylko o 2 lata)- oni doczekali się 3  dziecka, my o pierwsze walczymy, jak lwy; ostatnimi czasy, myśli krążą tylko wokół jednego- jedno mamy w głowie i nasze życie w chwili obecnej jest temu podporządkowane- badania, leki, obserwacje, wizyty... Nic innego nas nie cieszy- wiadomo, życie musi toczyć się dalej- nasze obowiązki, praca... Z zewnątrz wszystko wygląda wspaniale, ale za drzwiami naszych serc rozgrywa się dramat, o którym mało kto wie... Jeszcze ta reklama społeczna, która opanowała internet- i która mówi o tym, aby ustalić życiowe priorytety żeby potem nie mówić, że jest się nieszczęśliwym. Oj, gdyby Ci autorzy tego tekstu wiedzieli co piszą i jak bardzo ranią osoby, które właśnie chcą mieć swoje dzieci- nie odłożyli decyzji o małżeństwie na potem, nie zajęli się karierą- zdecydowali się na założenie rodziny, w której właśnie najważniejsze miały być dzieci, ale niestety, jak na złość one się nie pojawiają- to nie dzieje się za pstryknięciem palców- chce mieć dzieci- i oto one się pojawiają- to nie jest takie proste, choć nie mówię, że niemożliwe, bo przecież są takie przypadki, gdzie właśnie tak się dzieje- ktoś planuje- ślub, potem decyduje się na dziecko i ono się za jakiś czas pojawia, ale nie we wszystkich przypadkach tak jest... W brew pozorom, życie nie jest łatwe... Ja sama też nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo ludzie przeżywają bezdzietność- dopóki problem nie dotknął mnie osobiście... Jednego nie rozumiem, dlaczego dzieci pojawiają się tam, gdzie nie są mile widziane, gdzie na nie nikt nie czeka, gdzie ich przyjście na świat wiąże się z katastrofą, bo rodzice nie byli przygotowani na taką zmianę w ich życiu, bo dziecko nie miało się teraz, bądź w ogóle pojawić, bo oni nie chcieli mieć dzieci, bo nastolatka w gimnazjum zaszła w ciąże, a potem, gdy dotarło do niej co tak na prawdę się stało- powiesiła się- nie wytrzymała; a tam, gdzie ludzie czekają na potomstwo, gdzie są warunki, gdzie w planach zostały one uwzględnione, gdzie miały nadać sens życia niejednemu małżeństwu, gdzie...  no właśnie... i tu jest ta przewrotność losu- może faktycznie wtedy, gdybyśmy mieli to, co chcemy było by nam za dobrze, za łatwo, nic nie wymagało by od nas wysiłku, poświęcenia, wszelkich trudów...

Komentarze

  1. Sama kampania nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, ale komentarze pod nią raczej mnie przygnębiły…

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...