najważniejsze, a niemożliwe...

...Najgorsze są wieczory albo te chwile, w których jestem sama- wtedy wszystko kręci się wokół jednego tematu.. rzadko kiedy udaje mi się powstrzymać łzy... wczoraj byłam na spowiedzi i też bez płaczu się nie obeszło, bo kiedy schodzę na temat mojej płodności, wtedy te słowa wypowiedziane przez Panią doktor w ten feralny dzień  brzmiące jak najgorszy wyrok dźwięczą w mojej głowie... nie mogę- nie jestem w stanie ich wymazać z pamięci...Nie da się tak po prostu o tym zapomnieć- tak, jakby nic się nie stało... Dlatego mocno wierzę w to, że za wstawiennictwem św, Judy Tadeusza, Św. Rity oraz Św. Dominika uda mi się wyprosić- wybłagać Boga o to, "czego"- kogo najbardziej nam do szczęścia brakuje- generalnie mamy wszystko, tylko tego jednego nadal brakuje- najważniejszego- na tę chwilę jest to nasze największe marzenie do spełnienia, jeszcze kilka lat temu nie myślałam, że będzie ono takie nieosiągalne...

Ksiądz również powtórzył słowa: 'Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych; módl się, gorliwie, z wiarą i oddaniem, ale i z przyjęciem woli Bożej- módl się...'

Nie mogę sobie tego wybaczyć, mimo, że na ten stan rzeczy nie miałam żadnego wpływu...

Najboleśniejsze są dla mnie "ciosy"- gdy dowiaduję się o kolejnych ciążach znajomych... A tych jest w moim otoczeniu na prawdę dużo... A my... Też chciałabym bardzo, aby i nam się udało... Aby stał się prawdziwy cud... cud nowego życia pojawiającego się w naszym małżeństwie... Jeśli ktoś kiedykolwiek czegoś baardzo, ale to bardzo pragnął, może jedynie nas zrozumieć... Czasem już nie mam sił- próbuję się oszukiwać, żeby tylko nie myśleć, żeby zając się czymś innym, żeby odwrócić uwagę od tej tematyki... Nie udaje się, bo prędzej czy później, to i tak wraca- jak bumerang, czasem ze zdwojoną siłą...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...