walczymy dalej i czekamy na cud ....

Byłam dziś na usg, ponieważ w czwartek miałam podany drugi zastrzyk z pregnylu- niestety na pierwszy chyba organizm nie zareagował... Kiedy w czwartek rano byłam na usg pęcherzyk nie był pęknięty, natomiast dzisiaj nie było już po nim śladu. Siedząc w poczekalni i czekając na to, aż zza drzwi gabinetu lekarskiego będzie rozbrzmiewać moje nazwisko, przysłuchiwałam się rozmowie telefonicznej kobiety może w wieku podobnym do mojego lub trochę ode mnie starszej- najpierw rozmawiała ze swoją matką i poprosiła ją żeby dała do telefonu jej pierwsze dziecko dziewczynkę i kazała swojej matce obserwować reakcję dziecka-
- Wiki- będziesz niepocieszona, będziesz miała braciszka, a nie tak, jak chciałaś siostrzyczkę, ale nie martw się, bracia też są fajni w przyszłości będzie Cię bronił przed tymi, co będą Ci dokuczać... Rozmowa się skończyła, a kobieta siedząca koło rejestracji wykonała drugi telefon- na początku złożyła życzenia a potem rzekła - mam dla Ciebie wspaniały prezent urodzinowy- będziesz miał syna- zawsze o tym marzyłeś, więc proszę, oto stało się faktem... padło jeszcze kilka słów, ale Pan doktor wyszedł i poprosił mnie do gabinetu....
Przez moment zrobiło mi się przykro, bo dlaczego ja nie jestem na jej miejscu, dlaczego to nie ja noszę pod sercem swoje dziecko?dlaczego Boże włożyłeś w nasze serca pragnienie bycia rodzicami, a teraz nie dajesz nam możliwości cieszenia się własnym /własnymi dziećmi?

Walczymy dalej... obyśmy z tej walki wyszli zwycięsko.....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...