Życie małżeństw zmagających się z niepłodnością jest nieco inne niż tych, którzy nie mają tego problemu...

W wiekszości przypadkow, zycie malzenstw, ktorych dotknal problem nieplodnosci wyglada calkiem inaczej niz zycie tych, ze tak powiem szczesliwcow, ktorzy o wlasne dziecko nie musieli sie az tak bardzo starac i walczyc..
Wiem to po sobie, bo gdyby nie ten nasz problem, nasze zycie potoczylo by sie calkiem inaczej- co innego bylo by wazne, czemu innemu poswiecali bysmy czas i na co innego wydawalibysmy pieniadze...
Generalnie na codzien nie rozmawiamy ze soba na temat nieplodnosci, nie mowimy glosno o tym co bedzie gdy sie nie uda, ani o tym ile sobie dajemy czasu, bo wiadomo kiedys trzeba powiedziec dosyc- stop- koniec walki-musza byc jakies granice, ktorych nie wolno przekraczac, ani naginac.
Czasem mam takie wrazenie, ze nasze zycie toczy sie swoim wlasnym rytmem, a zycie "naszej" bezplodnosci - swoim.
Kiedys, gdy prawie wykrzyczalam mezowi, ze w ogole nie nteresuje sie tym problemem, ze go to nie rusza,ze nic z tym nie robi itd., stwierdzil, ze nie bedzie sie zadreczal i caly czas o tym myslal, bo dostanie do glowy, a a myslenie i tak przeciez nie "uzdrowi" naszej nieplodnosci-moze i mial racje- ale ja nie moglam tego pojac, jak tak mozna podchodzic do tego z takim spokojem, podczas gdy ja odchodzilam od zmyslow....
My kobiety przezywamy to w inny sposob; mysle, ze kazde malzenstwo przezywa swoja nieplodnosc na swoj wlasny sposob...
Nasuwa mi sie fragment jednej z piosenek SDM:
"... Tylko dajcie mu czas,
Dajcie czasowi czas.
(Zwólcie czarnym potoczyć się chmurom
Po was przez nas i między ustami,
I oto dzień przychodzi, nowy dzień,..."
i my dajemy sobie czas- zadne z nas nie naciska, nie pogania, niczego nie przyspiesza.... Idziemy droga naprotechnologii, gdzies tam wczesniej byla propozycja inseminacji, ale gdy przynajmniej jeden jajowod bedzie drozny, no a teraz mamy potwierdzenie,ze lewy jest drozny-nasz ginekolog dal nam 3 miesiace na naturalne- bez zadnego wspomagania- zajscie w ciaze; rownoczesnie prowadze obserwacje wg modelu Creightona-mam jakos nadzieje, ze dzieki tej metodzie, po 1 uda sie wyeliminowac wszystkie dolegliwosci i nieprawidlowosci zwiazane z moim cyklem miesiecznym, a po 2 osiagnac nasz glowny i najwazniejszy cel- zajsc w ciaze, donosic ja i urodzic zdrowe dzieciatko....
Na co dzien,jako para zmagajaca sie z nieplodnoscia mamy kilka wyrzeczen i dzialan, ktore nie byly by podjete, gdyby ten problem nie dotknal nas osobiscie. Ostatnio musielismy zrezygnowac z sauny, do ktorej chodzilismy sobie raz w tygodniu; kiedy mam dni plodne i po nich, staram sie nie cwiczyc- zrezygnowalam z tego, bo sie balam, ze wszystkie te cwiczenia- szczegolnie te na miesnie brzucha, mogly by nie dopuscic do zagniezdzenia zarodka..., pije len na poprawe i zwiekszenie sluzu, pije ziola na niedrozne jajowody, robie oklady z borowiny, maz po kapieli polewa podbrzusze letnia, a wrecz zimna woda, nie nosi obcislej bielizny, spozywamy witaminy i suplementy majace wplyw na nasza plodnosc- od przeszlo 3 lat przyjmujemy kwas foliowy... Jest wiele wyrzeczen i czynnosci, ktore traktujemy jako nawyk, a nie powinnosc/obowiazek, ale to wszystko tez wymaga od nas poswiecenia czasu, ktory bylby wykorzystany na cos innego, gdyby ten problem nie dotknal nas.
Nasze zycie toczy sie dalej, zalatwiamy takie przyziemne, zwykle sprawy zycia codziennego, nie ma tak, ze planujemy przyszlosc i mowimy, ze cos moze nie wypalic, bo moge byc wtedy w ciazy-nie- nie zakladamy z gory, nie gdybamy, bo lepiej byc pozytywnie zaskoczonym niz rozczarowanym...

Komentarze

  1. Pani Agato,
    to prawda, że życie małżeństwa niepłodnego różni się od tego z dziećmi. Z własnego doświadczenia wiem, że ten czas oczekiwania warto wykorzystać na rzeczy, na które później nie będzie czasu - na wzmocnienie relacji z mężem, na jakieś wypasione wakacje, wyjazdy weekendowe a zwłaszcza na zaoszczędzenie trochę gotówki... gdy pojawią się dzieci na nic z powyższych nie będzie czasu.
    Patrząc z perspektywy lat - dla nas 5-cio letnia niepłodność była błogosławieństwem... tyle rzeczy zrobiliśmy, tylu ludzi poznaliśmy...
    pozdrawiam i życzę wytrwałości w podejmowaniu prób i leczenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście, nasze życie byłoby inne, gdybyśmy doczekali się dziecka bez lat starań. Czy lepsze? Trudno powiedzieć... Napewno pozbawione ciągłych wizyt u lekarzy, monitoringów, niezliczonych badań, leków, zmagań z presją otoczenia i brakiem zrozumienia.

    Ale bylibyśmy mniej dojrzali. Nasz związek nie miałby okazji sprawdzić się w tylu trudnych sytuacjach. Nie bylibyśmy ze sobą tak blisko. W sumie to nie pamiętam bym była kiedykolwiek bardziej zakochana w moim mężu niż teraz:)

    Czy chciałabym zmienić naszą dotychczasową drogę? Nie. Doprowadziła nas tu gdzie jesteśmy (a mimo trudów i cierpienia jesteśmy szczęśliwi), ukształtowała w określony sposób (noe taki chyba najgorszy skoro nadal potrafimy byc dla siebie wsparciem i jednocześnie dawać coś z siebie innym). Za to (bez najmniejszej wątpliwości;p) chciałabym, żeby te nasze zmagania jak najszybciej dobiegły końca, bo powoli brak sił...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uczuciowa, Ty chyba w nocy nie możesz spać- komentarz o 3:58 łooo, ja o tej porze przewracałam sie na drugi bok heheh, bo rano trzeba było niestety wstawać do pracy, a kiedy w najlepsze się śpi, to wtedy niestety tą błogość przerywa dzwięk budzika.... ale nie o tym chciałam...
    Dokładnie, tak jak piszesz- co do wizyt, monitoringu, badań i tych wszystkich czynności, które systematycznie wykonujemy, to Ci powiem, że jesteśmy w takim rytmie, że kiedy to wszystko się skończy, to będzie nam czegoś brakowało hehe
    Ja powtarzam sobie cały czas, że wszystko co nas spotyka, jest po coś, nic nie dzieje się przypadkowo; a to, że niepłodnosć spotkała nas- ma widocznie czemuś służyc...
    Panie Grzegorzu- to fakt; gdyby w naszym życiu dziecko pojawiło się wtedy, gdy sobie to zaplanowaliśmy (czyli jakieś 2,5 roku temu), w dniu dzisiejszym nie mieli byśmy tego, co mamy-co przez ten czas osiągnęliśmy; zdaję sobie z tego sprawę, że wtedy dziecko było by najważniejsze i na nim skupialibyśmy całą naszą uwagę... co jakiś czas słyszymy od znajomych, czy rodziny- korzystajcie i cieszcie się sobą póki jesteście sami, bo pózniej, jak pojawi się dziecko- nie będziecie mieli czasu, a i wydatki będą inne.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, 3:58, co mogę powiedzieć... zdarza mi się noc zarwać;)))

    Odnośnie tej tęsknoty to ja np. się czasem zastanawiam, czy nie będę tęsknić za naszą kliniką, kiedy nie będzie już potrzeby jej odwiedzania;) Kawał naszego życia tam przeżywamy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Może tak być, że będziemy tęsknić za tym wszystkim, bo teraz żyjemy od wizyty do wizyty, od jednych badań do drugich, od zabiegu do zabiegu i wszystko kręci się wokół tego...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...