Upragniony wypoczynek...

Od jutra rozpoczynam urlop, odpoczynek od codziennej pracy, od obowiązków zawodowych, ale także i odpoczynek od starań- nie,zeby bylo jasne- nie rezygnuje z nich calkowicie, ale podczas urlopu chce choc na chwile zapomniec- byc wolna od badan, od czekania na dni plodne, od czestych usg, od kochania sie tylko w dni " najbardziej" odpowiednie itd.
Powoli zaczynam godzic sie z tym, ze i nasze malzenstwo jest jednym z tych,ktore raczej nie doczeka sie wlasnego potomstwa. Kilka dni temu kiedy po calym dniu polozylam sie spac, od niepamietnych czasow, do moich oczow naplynely lzy, bo myslalam o godzeniu sie z tym, ze nie jest dane mi byc matka; tak trudno to zrozumiec i zaakce9ptowac taki stan rzeczy, ale chyba juz nie chce dalej tak isc w zaparte i z uporem maniaka, za wszelka cene walczyc o swoje wlasne dziecko; widocznie Bog tak chce, widocznie taki jest Jego plan.. no coz, choc nie do konca na to przystaje,ale niestety musze przyjac to, co zsyla mi los... Bo przeciez nawet stajac na glowie i tak niczego wielkiego nie zdzialam... Zycie bedzie sie toczyc swoim rytmem,ale juz bez euforii, bo widze,ze te lata, ktore minely i poswiecone byly staraniom, a szczegolnie te ostatnie okresy w moim zyciu, wypalily mnie wewnetrznie, wyssaly ze mnie poklady calej energii i czuje sie, jak balonik, z ktorego uszlo powietrze; widze, ze te moje zycie znacznie sie zmienilo, ze jest bardzo malo rzeczy, ktore sprawiaja mi radosc; tak, jak sa wypalenia zawodowe, tak mnie dopadlo wypalenie w staraniach o dziecko, nie rezygnuje z mojego najwiekszego marzenia,ale zdaje sie na los, na to, co mi przyniesie- bedzie dziecko, to bede najszczesliwsza osoba pod sloncem,nie bedzie, to nic, moze bede mniej szczesliwa, ale trzeba bedzie pogodzic sie z takim stanem rzeczy...

W piatek bylam u mojej pani doktor na usg; pecherzyka juz nie bylo, wiec bylo juz po owu, mimo, ze byl to dopiero 11 dzien cyklu; przez 10 dni mam lykac gynprodyl.. pani doktor pyta- starania byly, ja mowie- byly, maz nawet przez kilka dni lykal tabletki wykrztusne, bo podobno wplywaja na aglutynacje; mowie pani doktor, ze od pon. Mamy urlop i wyjezdzamy na wczasy, a ona mi mowi, ze to fajnie, ze moze przywieziemy sobie pamiatke; nie powiem, bo znam wiele par, ktore po przyjezdzie z wakacji dowiaduja sie, ze beda mieli dziecko, ale jakos nie moge uwierzyc w to, ze i w naszym przypadku tak bedzie, nie chce sie nawet tak nastawiac, tym badziej, ze owulacja juz jest za mna, wiec sila rzeczy ... pani doktor pow., ze wszystko w rekach tego na gorze i trzeba byc dobrej mysli... nie nastawiam sie, skupie sie bardziej na odpoczynku, odetchnieciu i naladowaniu akumulatora, na czas wczasowania zapominam o codziennosci, wylaczam sie i korzystam z odpoczynku na 100%...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...