Koniec urlopu, czas wracać do pracy...

Jak to mówią, wszystko co dobre, szybko się kończy, no i niestety tak też było z naszym tegorocznym urlopem... Wróciliśmy wypoczęci i mega zadowoleni. W tym roku wczasowaliśmy na jednej z greckich wysp- a co, nie ma dziecka, jesteśmy młodzi, to możemy sobie pozwolić, a co.... Na pewno nie bylibyśmy i nie zobaczylibyśmy wielu miejsc, gdybyśmy byli w trójkę... ale w obecnym stanie rzeczy, udało się nam zobaczyć wiele ciekawych miejsc, poznać ciekawych ludzi, żyć spontanicznie, bez planowania każdego dnia, na luzie i bez organizacji z kalendarzem w ręku....

IMG_20160824_123345_HDRIMG_20160824_111905_HDR
Niestety, teraz trzeba wracać do szarej rzeczywistości; zamknąć bagaż wspomnień i dobrych chwil w fotoksiążce z wakacji i przestawić się na "inne" życie... Ostatnio przeglądałam wiele stron i blogów poświęconych bezpłodności, walce o dziecko i nie miałam bladego pojęcia o tym, jak wiele jest takich osób, które zmagają się tak, jak my z problemem poczęcia własnego dziecka... To na prawdę straszne i przerażające, a najgorsze jest to, że zbyt wielu lekarzy- ginekologów podchodzi do tej tematyki zbyt "lajtowo", a po kilku latach, stwierdzają, że nic już się nie da zrobić, bo za późno... no normalnie szlag mnie trafia, jak słyszę takie teksty; jak wiele kobiet zanim zaczęło starania o dziecko było u ginekologów i usłyszało, że nie ma się czym martwić, bo wszystko jest w porządku i nie ma żadnych przeszkód w tym, by kobieta zaszła w ciążę- ja niestety też zaliczam się do takich osób, o co mam żal do moich ginekologów, którzy zapewniali mi, że wszystko jest w porządku, a tak było w porządku, że prawdopodobnie kilka lat temu przeszłam zapalenie przydatków, co przyczyniło się do niedrożności mojego prawego jajowodu; niestety z przykrością stwierdzam, że żaden z moich ginekologów tego nie odkrył... no, ale nie będę tu wypisywać moich żalów na naszą służbę zdrowia, bo dużo by tu pisać; fakt faktem, gdyby zajęli się mną w odpowiedni sposób kilka lat temu, może dzisiaj cieszyła bym się moim dzieckiem....
Zależy mi na staraniach, ale nie będę nic robić na siłę- z uporem maniaka- co będzie, to będzie- może los się wreszcie do mnie uśmiechnie i sprawi, że będę bardzo szczęśliwa... Dobrze, że mam chrześniaczkę, kocham ją nad życie- wiem, że to nie jest moje dziecko, ale to ona wlewa w moje serce promyczek radości- kiedy patrzę na jej radość, nie potrafię się smucić, ona mnie rozpromienia i dodaje mi "skrzydeł"... taki mały promyczek czyjegoś szczęścia sprawia, że i na mojej twarzy pojawia się uśmiech...

Komentarze

  1. Piękne widoki, piękne wakacje, tylko pozazdrościć :)))
    Nie zamykajcie tej walizki zbyt szczelnie. Wprawdzie wróciliście do domu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w chłodne wieczory ogrzewać się ciepłem wspomnień i blaskiem zdjęć :) Ja tak robię od naszego powrotu i działa! :)
    Słychać, że dobrze Ci zrobił ten czas, tchnął trochę optymizmu. Cieszę się! Niech się ten stan utrzymuje, jak najdłużej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki uczuciowa; przydał się bardzo ten czas odpoczynku i nie myślenia o rzeczywistości....

    OdpowiedzUsuń
  3. Obr niepłodnych jest bardzo dużo. Tylko niewielka część o tym pisze...
    Skala problemu z pewnością jest dużo większa niż o niej wiadomo.

    Fajnie, że wypoczęłaś ☺

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...