Pan Bóg (nie) zapomniał o mnie?!

"(...)Powiedz jedno zdanie, proszę  Cię  ogromnie, powiedz mi, że  Pan Bóg  nie zapomniał  o mnie"


Byłam kilka dni temu zrobić badania krwi i moczu, które zleciła mi pani hematolog- w sumie badania te miałam zrobić  w sierpniu, ale  wtedy jakoś  nie było czasu i możliwości, a poza tym i tak na razie nie pójdę  z tymi wynikami do hematolog, bo wizyte mam dopiero w grudniu, a wtedy to musze mieć zrobione badania " na świeżo"; oczywiście- standardowo płytki krwi obniżone ( normalka zawsze mam poniżej normy)- mam 116 a norma zaczyna sie od 150; obniżony poziom i leukocytów i limfocytów, obniżone MCHC- 31,7- norma zaczyna się od 32,2, podwyższone PDW- 22,5- norma do 16,2- reszta parametrow w granicach normy. Kiedy stałam w kolejce- gigantycznej kolejce do laboratorium dało się zauważyć, że jest tam mnóstwo kobiet w ciąży- ja wiem, że kobiety w ciąży zawsze były, są  i będą- to się nie zmieni, ale miałam wrażenie, że one się  " skrzyknęły" przeciwko mnie- hehe akurat dzisiaj i o tej porze muszą  też  tu być, a ja muszę zaglądać na ich okrąglutkie, ładne brzuszki-szkoda, że od samego patrzenia nie zachodzi sie w ciążę hehehe9 jeszcze kilka lat temu bym to inaczej odebrała, dzisiaj patrzę  na to z innej perspektywy, choć  przez chwilę chodziły mi po głowie słowa-  czemu ja nie jestem na miejscu, którejś z nich- dlaczego to nie ja też stoję wśród tych szczęśliwych kobiet, które wygrały los na loterii? A pojawiały się jak przysłowiowe " grzyby po deszczu"; jeden pan z kolejki się odezwał i powiedział- wakacje się skończyły i od razu przyrost naturalny będzie  większy- niezłe pamiątki z wakacji- pamiątki na całe życie- nawet gościu nie wiesz, ile bym dała za taka "pamiatkę"- wiem, że powiedział, to w żartach, ale niejedną  kobietę mogło to urazić- przecież nie wie czy czasem nie było tam kobiety, która może od kilku lat starała się o swoje pierwsze dziecko, nie wie czy nie ma tam kobiety, która musiała przez wiele przejść  ( wizyty, leczenia, zabiegi, operacje), czy nie ma tam kobiety, która nie chce słyszeć o tym, że nastolatka zaszła w ciążę od tak- pojechała z chłopakiem na wakacje, no i stało się, też bym tego nie chciała słuchać, bo człowiek truje się tabletami, staję na głowie żeby się w końcu udało, a tu jak na złość-  nic nawet nie drgnie, a niejednej wystarczy ten jeden raz i już; stojąc w tej kolejce widziałam też kobietę- myślę, że nie była ona dużo starsza ode mnie- w każdym razie młodo wyglądała, a obok niej stała mała dziewczynka- Zosia miała na imię- w pieknych białych rajstopkach, w eleganckich bucikach, wystrojona w piękną sukienkę , a z włosów miała  upleciony warkocz- myślę, że  ta dziewczynka zaczęła chodzić do szkoły, a z drugiej strony mamy stał młodszy od Zosi- mały Wojtuś, który trzymał się kruczowo nogi od mamusi-kobieta spodziewała się kolejnego dziecka- była może ( na moje oko) w 7,8 miesiącu ciąży  i co jakiś  czas gładziła swój brzuch- w duchu pomyślałam sobie- Boże, dlaczego Ty zsyłasz dzieci tam, gdzie już one są- przecież oni już mają dwójkę wspaniałych, ślicznych dzieci- córeczkę  i syna, a my - a bardzo wiele osób czeka na swoje pierwsze dziecko-oni nie mają takiej małej Zosi, czy takiego Wojtusia- przy naszym boku nie ma żadnego dziecka mimo że bardzo tego pragniemy; praktycznie stoję w miejscu, kolejka w ogóle się nie przesuwa, bo co chwile zjawiały się kobiety w stanie błogosławionym i to one jako pierwsze wchodziły do laboratorium... ja zakończyłam kuracje z Clo, od kilku dni robie testy owulacyjne- jestem w połowie cyklu i mam jakieś obawy, że ten cykl będzie  bezowulacyjny-żadnych objawów owulacji, testy- negatywne, oby przez clo nie pojawiły mi się jakieś torbiele- od kilku dni pobolewa mnie brzuch, jest taki twardy, taki dziwny, ale nie żałuję tej kuracji, gdybym musiała jeszcze raz się jej poddać,to mimo objawów jakie po tym leku u mnie występowały  ( chociaż nie były to dosyć mocno dające  w kość objawy)  , " wariowań" hormonów, często złego samopoczucia- zdecydowałabym się- czego nie robi się dla własnego dzieck....

Komentarze

  1. Nie rozumiem tego wpisu. Starasz sie juz tyle lat i dalej przerabiasz te same emocje. Tkwisz w tym samym miejscu nie pod wzgledem staran, bo tutaj pojawiaja sie coraz to nowe kroki, ale pod wzgledem psychicznym. Katujesz swoj umysl negatywnymi myslami. Po co? Wien, latwo pisac. Otoz wcale nie, bo doskonale znam te bledne kolo, sama sie dosc dlugo na nim krecilam. Ale udalo mi sie z niego wysiasc poprzez pozytywne myslenie. Jestem matka. Ty tez. Nasze dzieci juz do nas ida, uwierz w to! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Krystyna- zle zrozumialas wpis- ja sie wcale nie katuje; dzisiaj patrze na to wszystko z innej perspektywy- nie powiem, bo zdarzają sie gorsze momenty- jak u każdego i to jest normalne, bo jestesmy tylko ludźmi- nie zaprogramowanymi maszynami bez uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy na swój własny sposób przeżywa tą sytuację i każdy musi to odpowiednio przerobić, aby z tego wyjść. Rozumiem autorkę wpisu i naprawdę sama w dalszym ciągu miewam podobne przemyślenia. I wydaje mi się, że nie jest to zależne od czasu w jakim się starasz, ale od tego jaki masz charakter. Czasem nawet mam wrazenie, że im dłuższe starania tym gorsze frustracje... Pozdrawiam Was serdecznie : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie tak, jak piszesz; mnie też się czasem wydaje, że się już pogodziłam z tą sytuacją, że już jest wszystko dobrze, a zdarzają się gorsze chwile- ale absolutnie się ich nie wstydzę, ani się ich nie wypieram- wydaje mi się to normalne- bardzo nam na czymś zależy- i nie jest to nowy samochód, czy mieszkanie, ale coś bardziej wartościowego, za czym bardzo tęsknimy. Mnie osobiście bardzo pomaga to, że mam moją chrześniaczkę, którą często widzę i mam okazję z nią przebywać (czasem mam ją pod opieką- gdzie trzeba dać jej jeść, przewinąć, ukołysać do snu, iść na spacerek itp.)- to dodaje mi sił, choć wiem, że to nie jest moje dziecko (znam tę "granicę"), ale bardzo mocno ja kocham.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Cię i cieszę się, że to Ci paga, ja mam wręcz odwrotnie, najchętniej zamknęłabym się w swoich czterech ścianach bez kontaktu ze światem, a w szczególności z małymi dziećmi. Ale to chyba wynika też z tego, że jestem ostatnio przeciążona słuchaniem o problemach innych ludzi i po prostu tęsknię za tym żeby chociaż kilka dni mieć święty spokój.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...