"Zacznij na 100 nie na 5 % żyć..."

I
Będzie to, co ma być, nie inaczej
Rozpromieni się ktoś, ktoś zapłacze 
Nie dowiesz się wcześniej, chyba że we śnie
Ale czy chcesz?
Nie wiedzieć dobrze jest
Za czym tak gnasz, po co Ci to?
Zabierzesz ze sobą, gdybyś poszedł na dno
Ołówek weź, teraz kartkę i pisz:
Kupiłem wszystko, a wciąż nie mam nic


Ref.
Swój czas, weź w garść, swój czas
Zanim Ci życie nie powie, że pass
I odholuje, weź w garść i idź
Zacznij na 100, nie na 5 procent żyć

II
Wielkie ma oczy strach, gdy się boisz
To, co złe - wznieca i dwoi, troi
Pokochaj goręcej i weź na ręce dziecko, bo
Ono przywoła dom
Nie wzbraniaj się, bierz wszystko jak jest
Bo życie po równo dzieli wydech i wdech
Ołówek weź, teraz kartkę i pisz:
Już nie uciekam, bo we mnie jest mistrz!

Ref.
Swój czas, weź w garść, swój czas
Zanim Ci życie nie powie, że pass
I odholuje, weź w garść i idź
Zacznij na 100, nie na 5 procent żyć 

Od kilku dni na okrągło słucham powyższego utworu- nie tylko ze względu na samą muzykę, ale na słowa- one dokładnie pokazują, że nie ma co się użalać nad swoim życiem, tylko trzeba się "wziąć w garść" i żyć w końcu na 100%... skoro nie jest nam dane w obecnej chwili posiadanie własnego dziecka, to nie ma co rozpaczać, trudno, trzeba cieszyć się tym co się ma, trzeba czerpać z życia jak najwięcej- póki jeszcze można- póki jest zdrowie, póki są siły; myśli o własnym dziecku, chyba nigdy nie znikną, nie da się ich od tak pozbyć, ale można je troszkę przesunąć na boczny tor. Zanim jeszcze umówiłam się na pobyt w szpitalu, jakiś czas wcześniej rozmawialiśmy z mężem o wyjeździe na weekend na termy- mąż sam przyznał, że ostatnimi czasy jest tylko praca- dom, dom- praca, czasem moje wizyty lekarskie i że życie ucieka nam pomiędzy palcami- dni, miesiące mijają, a my praktycznie stoimy w tym samym miejscu- bo wiecznie na nic nie ma czasu-nie ma czasu na wyjazdy, na wyjścia do kina, na spotkania ze znajomymi itp.- często się z mężem mijamy- są dni, w których jedynie możemy porozmawiać przez telefon, bo np. on ma na 14 do pracy, ja od rana jestem w robocie i kiedy on zostaje dłużej w pracy, ja zazwyczaj nie czekam na niego ( musiałabym czekać do 2 czy 3 w nocy- a ja na rano muszę wstać do roboty), jakoś trzeba sobie radzić- żadne z nas nie zwolni się, żeby tylko sobie razem posiedzieć- no bez przesady hehe- dzięki temu myślę, że mamy "łatwiej', lepiej niż niektórzy ludzie, bo dzięki temu, że obydwoje mamy pracę, możemy sobie często pozwolić na coś więcej, dzięki temu nie musimy wiązać przysłowiowego końca z końcem..... A wracając do tych term, to kiedy poznałam 1 termin pobytu w szpitalu, nasze plany co do ich wyjazdu przesunęły się w czasie, bo wiadomo- po laparoskopii trzeba trochę odczekać; kiedy dowiedziałam się jednak, że do szpitala nie idę, wzięłam w ręce mój grafik pracy i zaczęłam szukać odpowiedniego weekendu na wyjazd ( żeby mieć wolne i tak żeby akurat nie wypadła mi @), znalazłam, zadzwoniłam do męża zapytać co on o tym sądzi- ucieszył się- zaczął szukać noclegów i patrzeć co można by jeszcze przy okazji zwiedzić- i takim to sposobem w przyszły weekend jedziemy do Zakopanego- nawet  nie interesowała nas pogoda- kij z tym, liczy się, to że wyjedziemy choć na chwilę, zmienimy otoczenie, powietrze, zapomnimy o szarej rzeczywistości- a co tam.... chcemy wykorzystać dany nam czas.... tak więc- nocleg zarezerwowany, pobyt na termach wykupiony...


Znów powróciłam do interesowania się zdrowym stylem życia- szukam ciekawych artykułów, publikacji, wywiadów, książek... rozwiązuje krzyżówki oraz sudoku, przyrządzam zdrowe smoothie, koktajle, sałatki i przekąski z przepisów i internetowych i nie tylko, czyli w sumie robię wszystko to, co sprawia mi radość; jeszcze bym się musiała ostro zabrać za mój angielski- powoooli zaczynam...


Jeśli chodzi o kolejny termin laparoskopii, to mam wyznaczony na 28.11- zapisana jestem, ale nie wiem czy coś z tego będzie, bo jeśli @ przyjdzie prawidłowo, to będzie to gdzieś 14 czy 15 dzień cyklu, a laparo robią do 12 dnia cyklu- powiedziałam to pielęgniarce, ale pow., że po 1 jak ja nie zapisze się na ten termin, to pewnie szybko ktoś inny się na niego zapisze, a po 2 nie mam co liczyć na grudzień, bo już mają dosyć osób zapisanych i z wolnymi terminami jest ciężko- trudno, co ma być to będzie, niestety są pewne sytuacje, które nie są zależne od nas; byłam ostatnio na kontroli u lekarza rodzinnego żeby zobaczyła, czy już wszystko jest w prządku- osłuchała, zobaczyła gardło- jest ok; zapytała czemu nie poszłam do tego szpitala- wszystko jej wyjaśniłam, a ona do mnie- "cały czas trzymam kciuki, tak bym chciała żeby się to wszystko udało"- kiedy jestem u niej, to za każdym razem- wspiera mnie w taki właśnie sposób, mówi, że gdybym tylko potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, ona jeśli będzie tylko mogła- to mi pomoże...

Komentarze

  1. Też ostatnio wsłuchałam się w tą piosenkę, ma dużo mądrych słów w sobie, to taka niby banalna prawda o życiu a jednak ciężko jest do tego dojść samemu. To super, że znajdujesz pozytywy w swojej codzienności i że zaczynasz poświęcać czas samej sobie i Waszemu związkowi. Fajnie jest się rozwijać i robić coś dla siebie. Relacje i własne samopoczucie są najważniejsze, bez tego nie da się stabilnie iść do przodu. Jesteś bardzo silna. Cieszę się, że robisz kolejny krok do swojego szczęścia i gratuluję podjęcia decyzji o życiu na 100% : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko się spotyka takich lekarzy, którzy mają dla pacjenta kilka słów wsparcia :(
    Życzę udanego wyjazdu :)fajnie, że zdecydowaliście się na ten wyjazd tylko we dwoje :)) w trakcie leczenia tak często zapomina się o pielegnowaniu związku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...