Szpitalna przygoda- laparoskopia

W końcu się udało. Na 7 przyjechałam do szpitala i miałam planowane przyjęcie- pierwszy raz się spotkałam z tym, że z izby przyjęć odesłali mnie na oddzial zeby pan doktor przybił pieczatke czy jest zgoda na przyjęcie- troche dziwne, ale jak maja takie procedury,to ok. Z pieczątka na skierowaniu wróciłam na izbę przyjęć, gdzie zaczęła się  cała biurokracja- tysiąc podpisów, tysiąc zgód, w koncu przebranie w piżamkę i na oddział, gdzie znów mnóstwo dokumentów do podpisu, badania krwi, badanie ginekologiczne i czekanie na dalsze kroki. Dostaliśmy jeszcze do zjedzenia zupkę i to był nasz dzisiejszy ostatni posiłek, teraz czyścimy jelita pijąc środek przeczyszczajacy... Z tego co sie dowiedziałam jutro mam isc jako pierwsza- moze i dobrze, bo najgorsze jest to czekanie. Boję się, czytalam o tym, że bedziemy zaintubowane podczas zabiegu, no i oczywiście bedziemy mieli założony cewnik- łuch, trzeba to jakos przeżyć, ale nie ukrywam, ze im blizej operacji, bardziej się boję, choc jedni mowi,ze strach ma wielkie oczy....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...