Nerwowe chwile...

Nie tak dawno pisałam, że skupiam się na mojej pracy i bardziej się w nią angażuję, ale powiem Wam, że im bardziej człowiek się stara, im jest bardziej uczciwy, to i tak niczego nie zmienia, bo jest na równi traktowany z tym pracownikiem, któremu na pracy aż tak bardzo nie zależy, któremu najłatwiej jest mówić: " nie wiem", " nie umiem" itd. nieźle się ostatnio wkurzyłam,bo moja bezposrednia przełożona osobiście słyszała od wielu klientów skargi na jedną z pracownic, no i przy mnie obiecała, że coś z tym zrobi, a ostatnio się okazało, że sprawa umarła śmiercią naturalną- tak chocby te wszystkie skargi klientow nie byly dla mojej przełożonej wiarygodne, a ja potwierdzilam jej, ze tak wlasnie jest, no ale, powiem jedno, gdybym to ja byla na jej miejscu,to juz dawno za takie zachowania byłabym zwolniona, ale jak widać są niestety równi i równiejsi, ale nic z tym nie zrobię, tylko najbardziej mnie wkurza to,że człowiek się stara, robi wszystko najlepiej, a i tak nikt tego nie docenia...  
Gdyby nie to, że bardzo lubię tą moja bezpośrednią przełożoną i gdyby nie to, że idzie już teraz na l4 " ciążowe", to powiedziałabym co o tym wszystkim myśle, ale w obecnej sytuacji zagryzłam zęby i nie skomentowałam tego; także od jutra mamy zmianę przełożonego- nie lubię tych zmian, bo obecna była najlepszą z tych wszystkich dotychczasowych-miala swietne podejscie.
 Coraz bardziej zaczynam się denrwowac moim pobytem w szpitalu- znaczy sie HSG- czytalam, ze mozna je wykonać w znieczuleniu ogolnym, musze sie zapytac mojego gina czy jest taka mozliwosc. Tabletki, ktore zażywałam- Primolut- chyba  nie za wiele pomogły- mialam jeden dzień bardzo obfitej @, no chyba, ze te tabletki działają stopniowo.
Kilka dni temu, w mojej skrzynce pocztowej znalazłam list zaadresowany do mnie, a nadawcą był Rzecznik Finansowy- na początku myślałam, że jest to pisemna odpowiedź, ktora juz dostalam na maila jakis czas temu, ale gdy otwarłam kopertę, zdziwiłam się, bo RF wysłał takie samo pismo do prezesa PZU z prośbą o wyjaśnienie - dlaczego PZU nie chce mi wypłacić odszkodowania za ten mój pobyt w szpitalu, co miałam robioną laparoskopię.


 Poczekamy zobaczymy, co uda się zdziałać w tej sprawie.
 Wczoraj miałam cieżki dzień w pracy, wróciłam do domu wykończona i padnięta; pojechaliśmy potem do kościoła, a po nim- prosto na saunę- zrelaksować się;
Kiedy wróciliśmy do domu, usłyszałam bardzo złą wiadomość- moja mama oznajmiła mi, że moja chrześniaczka wylądowała w szpitalu z silnym, obustronnym zapaleniem płuc- podobno całą niedziele wymiotowała i w końcu jej rodzice zdecydowali, że nie ma na co czekać- z wszystkich dzieci mała ma najgorsze zapalenie płuc, ale jak to jej tata stwierdził, że mała nie wygląda na chorą i łobuzuje na oddziale hehe
 tam przynajmniej jest pod fachową opieką... Moje biedne maleństwo...

Komentarze

  1. Mam nadzieję, że interwencja Rzecznika coś pomoże i jednak dostaniesz świadczenie, na które opłacasz składki.
    Sezon grypowy pełną parą,u mnie w rodzinie też większość choruje. Życzę dużo zdrówka dla chrześniaczki, jestem pewna, że szybko z tego wyjdzie, jest w końcu pod dobrą opieką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że rzecznik coś wskura, ale nie nastawiam się aż tak bardzo, że uda mu się zakończyć sprawę z pozytywnym wynikiem, bo jak dostałam ostatnio odpowiedź na maila od innego rzecznika, to napisał mi, że PZU ma rację, bo ja mam ubezpieczenie za leczenie szpitalne, a skoro byłam na laparoskopii diagnostycznej, to to nie było leczenie itd., ale tym razem rzecznik napisał, że byłam na leczeniu szpitalnym związanym z laparoskopią diagnostyczną- zobaczymy co z tego wyjdzie i jakie stanowisko w tej sprawie zajmie prezes PZU.
      Wiele osób jest chorych; z małą musiało się tak skończyć, bo będąc w domu przez wymioty by się odwodniła, a po 2, nieleczone zapalenie płuc w jej wieku mogło by się skończyć tragicznie- tyle dobrze, ż mała jest silna i w ogóle nie daje po sobie znać, że jej coś dolega; uśmiali się podczas zakładania jej wenflonu, bo mała zaczęła gadać: " zostaw mnie, to boli!!!", A teraz jak widzi tą pielegniarkę, co jej to robiła,to mówi: " nie lubie Cię"- z tych jej haseł i dopasowywania ich do sytuacji jesteśmy skulani...
      Dzieki Marysia, Tobie też życzę dużo sił, pogody ducha i słoneczka w sercu:0)

      Usuń
  2. Cała filozofia pracy... Ja też praktycznie na co dzień doświadczam podziału na równych i równiejszych, a żeby było śmieszniej to ci równiejsi nic nie potrafią ogarnąć, są na wyższych stanowiskach i paradoksalnie nikt już od nich nic nie chce (bo przecież nie ogarną...), a ci równi są na niższych stanowiskach, ogarniają wszystko dookoła, zarabiają o wiele mniej niż tamci i ciągle dostają zadania specjalne, bo przecież wszystko potrafią... Ehhh chyba wszędzie tak jest, trzeba poprosić tych równiejszych, żeby zdradzili nam strategię swojego działania ;) A jeśli chodzi k te wstrętne choróbska to niestety teraz jest na nie wysoki sezon - sama też jestem na to leżącym w łóżku dowodem... Pozdrawiam Cię cieplutko spod ciepłej kołderki i przesyłam pozytywne fluidy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Człowiek się wkurza, bo stara się jak może, angażuje w pracę, ja staram się nie przenosić problemów z domu do pracy- w pracy siadam za biurkiem, uśmiech od ucha do ucha, mimo że czasem ból rozrywa serce, ale nie daję po sobie tego poznać, bo w pracy jest praca, a niektórzy przenoszą życie rodzinne do pracy, niektórzy do pracy przychodzą wypić kawe, pogadać ze znajomymi, śmichy chichy i nic więcej, zrobią dobrą minę do złej gry i są lepiej traktowani; faktycznie trzeba ich zapytać, jak oni to robią, bo też bym tak chciała- moje życie było by o wiele spokojniejsze:0)
      A Tobie kobietko życze duuużo zdrówka...

      Usuń
    2. Dziękuję kobietko :) Ja życzę Tobie cierpliwości w pracy i jak będziesz miała okazję to podpytaj tych równiejszych jak to się robi ;) Ale wiesz co ja myślę? Że to wcale nie jest trudne, tylko zależy najbardziej od charakteru - Ty z tego co widzę jesteś bardzo sumienną osobą, która przykłada się do wszystkiego co robi i tutaj chyba niestety jesteś zdyskwalifikowana z roli równiejszej, bo równiejsi mają zwyczajnie wywalone na połowę rzeczy ;)

      Usuń
    3. Dzieki;0)
      Co do pracy, to masz rację- charakter odgrywa kluczową rolę, a ja staram się wykonywać moją pracę najlepiej, jak potrafię- angażuje się w nią, bo przecież spędzam w niej większą część mojego życia; staram się robić tak, aby mój przełożony nie miał się do czego doczepić- zauważyłam, że mam sporo osób- klientów, którzy bardzo mnie lubią- to da się wyczuć, a niektórzy to nawet się pytają, która jutro będzie w pracy- i wtedy wszystko już wiem; szkoda tylko, że człowiek nie jest doceniany przez pracodawcę, no ale cóż zrobić...jest tak, jak napisałaś...

      Usuń
  3. A kiedy przypada Ci termin zabiegu? Na kilku blogach- między innymi u Someday Mummy i na Wiewiórkowo - o sono HSG. Rozważałaś może takie rozwiązanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam przyjść do gina kilka dni przed @ i wtedy zrobi mi wymaz- na biocenozę i umówię się z nim na termin hsg, a potem w zależności co wyjdzie- na operację- jeśli wyjdzie drożność;czytałam o sonoHSG- przeszło mi to nawet przez myśl, ale powiem Ci, że na razie chcę zobaczyć co ten gin " zdziała"- powiedział, że będzie mi w stanie powiedzieć tak na 100% na czym stoję- hsg będzie przeprowadzał bardzo szczelnie i pod dużym ciśnieniem i pow.,że jeśli zrosty nie będą jakoś badzo duże, to pod wpływem ciśnienia uda się je rozerwać, więc jest jakaś szansa; łudzę się, że kuracja borowinowa i ziołowa coś może podziałać- super by było, gdyby te moje " rytuały" nie poszły na marne.
      Dzięki za info:0)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...